Obudziłam się w nocy wtulona w ramię Kłosa, który spał z uśmiechem na twarzy obejmując mnie rękoma. Delikatnie podniosłam się z łóżka i założyłam na siebie leżącą nieopodal jego koszulkę. Po cichu wyszłam z pokoju i podążyłam na dół. Wyszłam na taras i usiadłam na schodkach wpatrując się w oświetlone przez księżyc morze. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Cieszyłam się, że znowu jestem z Karolem ale też bałam się reakcji rodziców i przede wszystkim Pawła. Wzięłam telefon, na którego ekranie wyświetliło się 46 nieodebranych połączeń. Wcale się nie zdziwiłam w końcu nie było mnie w domu od kilkunastu godzin. Postanowiłam napisać do mamy "Ślubu nie będzie. Przepraszam Was za wszystko, nie martwcie się o mnie". Zebrałam się również na odwagę aby napisać do Pawła "Przepraszam, mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz". Wyłączyłam telefon i odłożyłam go na bok i jeszcze bardziej się rozpłakałam. Po chwili poczułam ręce oplatające mnie od tyłu.
- Nie płacz skarbie wszystko się ułoży - powiedział środkowy całując mnie w głowę a ja mocniej się w niego wtuliłam.
- Tak strasznie się boję - powiedziałam przez łzy.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję - wziął mnie na ręce i pocałował w czoło a potem ruszył z powrotem do domku. Zaniósł mnie do sypialni, położył na łóżku a potem sam ułożył się obok oplatając mnie ramionami.
- Śpij dobrze skarbie - szepnął a ja po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Kiedy rano się obudziłam siatkarza nie było koło mnie. Wyszłam z pokoju i ruszyłam po schodach na dół czując zapach świeżo parzonej kawy. Stanęłam w progu kuchni przyglądając się chłopakowi jak przygotowywuje śniadanie. Teraz wiedziałam, że jestem szczęśliwa i, że dobrze zrobiłam nie wychodząc za Pawła.
- O już wstałaś - uśmiechnął się odwracając się w moją stronę a następnie podszedł i złożył delikatny pocałunek na moich ustach - lepiej się już czujesz - zapytał troskliwie mi się przyglądając. Fakt, wczoraj nie byłam w najlepszym stanie.
- Tak - odpowiedział krótko delikatnie się uśmiechając.
- Chodź przygotowałem śniadanie - pociągnął mnie za rękę tak abym usiadła przy stole - smacznego - powiedział stawiając przede mną talerz jajecznicy.
- Dziękuję ale ja na prawdę nie jestem głodna.
- Lenka musisz jeść bo się rozchorujesz.
- No dobrze ale nie obiecuję, że zjem wszystko - mówię biorąc się za jedzenie - Karol?
- Tak?
- Kiedy wracamy - zapytałam środkowego.
- Kiedy będziesz tylko chciała - przytulił mnie.
- Dziękuję - szepnęłam ze łzami w oczach.
- Skarbie, za co ty mi dziękujesz, to ja powinienem Ci podziękować - pocałował mnie w głowę.
- Gdyby nie ty i to, że walczyłeś o mnie popełniłabym największy błąd mojego życia wychodząc za faceta, którego nie kocham.
- Nie myśl już o tym, wszystko się ułoży, zobaczysz.
Po śniadaniu wybraliśmy się z Karolem na krótkie zakupy. W końcu żadne z nas nie miało ze sobą żadnych potrzebnych rzeczy. Dzięki temu oboje nabyliśmy kilka nowych ubrań. Po zakupach wróciliśmy do domku aby się odświeżyć i przebrać w czyste rzeczy a potem trzymając się za ręce udaliśmy się na plażę. Przez cały dzień wylegiwaliśmy się na piasku. Dopiero około 16 wróciliśmy do naszego tymczasowego domu. Zjedliśmy kolację a potem usiedliśmy na tarasie rozmawiając na temat tego co nas czeka po powrocie do Warszawy. Kłos stwierdził, że teraz już siedzimy w tym oboje i, że nie zostawi mnie samej podczas rozmowy z moimi rodzicami. Kiedy się ściemniło postanowiliśmy wybrać się jeszcze przed snem na spacer po plaży aby zobaczyć zachód słońca. Usiadłam na piasku a siatkarz od razu pojawił się za mną tuląc się do moich pleców. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że kocham tylko jego i to się nigdy nie zmieni. Starałam się nie myśleć o tym co by było gdy Kłosik nie przywiózł mnie tutaj ale jedno było pewne gdyby nie to teraz byłabym żoną Pawła, którego tak naprawdę zawsze bardziej traktowałam jak przyjaciela a nie mężczyznę, z którym chcę spędzić życie.
- Karol możemy jutro wrócić do Warszawy? - zapytałam po chwil ciszy.
- Jeśli chcesz, to z samego rana ruszamy w drogę - odpowiedział.
- Chcę mieć to już za sobą - westchnęłam spoglądając na słońce chowające się teraz za horyzontem Bałtyku.
- Pamiętaj, że Cię kocham i będę z Tobą już zawsze.
- Ja też Cię kocham, bardzo - wtuliłam się w niego mocniej.
Po kilkudziesięciu minutach wróciliśmy do domku gdzie od razu poszłam pod prysznic a potem położyłam się na łóżku gdzie po kilku minutach pojawił się także siatkarz.
- Dobranoc, Lenka - szepnął obejmując mnie ramieniem.
- Dobranoc - odpowiedziałam udając się w objęcia Morfeusza.
Następnego dnia rano zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w drogę powrotną do stolicy. Po kilku godzinach jazdy Karol zaparkował auto pod moim rodzinnym domem. Denerwowałam się chyba bardziej niż przed maturą co nie uszło uwadze chłopaka, który chcąc dodać mi otuchy złapał mnie za rękę i oboje weszliśmy do domu. W salonie siedzieli moi rodzice, od razu dało się zauważyć, że nie mają najlepszych nastrojów.
- Dzień dobry - zaczęłam ściskając mocniej dłoń Karola.
- Masz nam coś do powiedzenia! - krzyknął mój ojciec.
- Ja...
- Co ty! Dziewczyno coś ty najlepszego zrobiła! Myślałam, ze dobrze Cię wychowaliśmy ale myliłam się - przerwała mi moja rodzicielka a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
- Jak mogłaś zrobić coś takiego! Nam, Pawłowi, wszystkim - mówił tata.
- Właśnie Wam! - krzyknęłam - Nigdy nie liczyliście się z moim zdanie! Zawsze musiałam wszystko robić to co chcieliście nie myśląc o tym czy ja tego chcę! - kontynuowałam a Karol próbował mnie uspokajać.
- I co teraz zamierzasz? Żyć z tym pożal się boże siatkarzykiem - zaśmiał się ojciec, nie tego było już za wiele.
- Kocham Karola i to z nim zamierzam sobie ułożyć życie i nie zamierzam pytać Was o pozwolenie.
- A ty co możesz jej zaoferować? Co? Małe mieszkanko w tym maleńkim Bełchatowie? - ciągnął pan domu zwracając się do środkowego.
- Lena jest dla mnie najważniejsza i rzeczywiście może nie będzie mnie nigdy stać na zapewnienie jej takiego życia na jakie zasługuje ale kocham ją ponad wszystko i zrobię co w mojej mocy aby była szczęśliwa - powiedział siatkarz.
- Skoro wybierasz takie życie to zabierz swoje rzeczy i zabieraj się stąd razem z tym chłoptasiem - wypaliła mama a moje serce rozpadło się na milion maleńkich kawałków. Chwytając dłoń mojego mężczyzny wbiegłam po schodach na górę do swojej sypialni i zaczęłam pakować swoje ubrania do walizek co chwilę ocierając kolejny potok łez z moich policzków. Karol przytulił mnie do siebie mocno chcąc mnie uspokoić. "Będzie dobrze" szepnął całując mnie w czoło a kiedy trochę się uspokoiłam pomógł mi spakować resztę moich rzeczy do pudeł. Kiedy wszystko było spakowane zabrałam swoje walizki a siatkarz pudła i zeszliśmy na dół.
- Do widzenia - rzuciłam na odchodne wychodząc z domu razem z Karolem.
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Zachęcam Was do komentowania bo to bardzo motywuje.
Do usłyszenia za tydzień!
Pozdrawiam, Klara :*
za tydzień? :((
OdpowiedzUsuńDodawaj częściej to jet genialne *-*
kocham Karola w tym opowiadaniu, taki opiekuńczy i kochany jest:)
OdpowiedzUsuńByło tak sielankowo, ale musieli się zderzyć z rzeczywistością... prędzej czy później rodzice Lenki na pewno zrozumieją, że wybrała szczęście i to jest najważniejsze. Boję się tylko tego, co może Paweł zrobić!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dziewczyna szybko odnajdzie się w Bełchatowie i przyjmą ją ciepło w Skrze =)
Czekam na next! :*
I oni sie nazywaja rodzicami?! Jakos mi sie nie wydaje. Pozal sie Boze ojciec to tylko dawca plemnikow, a matka to pieprzona egoistka -.- skoro tak bardzo zalezalo jej na slubie z Pawlem to mogla sama za niego wyjsc. ;x gdybym miala takich rodzicow to chyba bym wykitowala..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie a w wolnej chwili zapraszam do siebie na 3 rozdzial i-am-just-ordinary-girl.blogspot.com ;*
Dobrze, że się to tak potoczyło. Chociaż żal mi Leny, że tyle łez wylewa. Rozdział super. Pozdrawiam. Paula :D
OdpowiedzUsuńFajne �� młodzi, zbuntowani �� ale czasem tak trzeba �� niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się zachowanie rodziców Leny. Oni chcą aby wszystko było jak oni to sobie życzą. Nie interesuje ich co czuje i chce robić w życiu Lena. Oby tym razem nikt nie rozdzielił ich, a Paweł nie zrobił nic głupiego.
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca :D
OdpowiedzUsuńKurczę, jestem w szoku ,że rodzice Leny kazali się jej wyprowadzić ;/.Czekam na kolejny. Pozdrawiam, Ola ;*
OdpowiedzUsuńNie cierpię rodziców Leny... Banda oszołomów i egoistów!!!! Dobrze, że Karol pomógł dziewczynie się spakować i oderwać się o tych ludzi... Ogólnie jest taki kochany!!! <3 Uwielbiam go takiego!
OdpowiedzUsuńPS. zapraszam na drugą część mojego opowiadania http://mazury-kraina-milosci.blogspot.com
Pozdrawiam i czekam na kolejny!!! :*