niedziela, 1 marca 2015

Epilog

- Lenka skarbie obudź się, Lenka - słyszałam jak przez mgłę słowa Karola i dotyk jego dłoni na mojej, z ledwością otworzyłam oczy.
- Co się stało? - spytałam cicho - gdzie ja jestem?
- Lenka nawet nie wiesz jak się martwiłem - powiedział Kłos całując mnie w głowę - zemdlałaś i jesteś w szpitalu - dokończyła a wtedy do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry pani Leno - przywitał się.
- Doktorze wiadomo co dolega mojej żonie - zapytał siatkarz.
- Tak właśnie odebrałem wyniki badań ale proszę się nie martwić to nic złego - uśmiechnął się - gratuluję za siedem miesięcy zostaniecie rodzicami - zaakomunikował a z moich oczu popłynęły łzy a środkowy przytulił mnie z całych sił - proszę się teraz oszczędzać i wszystko będzie w porządku a teraz przepraszam ale muszę wracać do pacjentów - pożegnał się doktor.
- Lenka tak bardzo Cię kocham - pocałował mnie Karol.
- Ja Ciebie też, bardzo - odpowiedziałam ocierając łzy z moich policzków.
Od czasu kiedy dowiedzieliśmy się z Karolem, że zostaniemy rodzicami nasze życie zmieniło się całkowicie. Zaczynając od tego, że miałam jakikolwiek zakaz robienia czegokolwiek co zdaniem mojego męża było mi niewskazane chociaż w rzeczywistości wcale tak nie było. Kłosik kompletnie zwariował a jego nadopiekuńczość z każdym dniem działa mi coraz bardziej na nerwy w czym nie pomagały mi także buzujące we mnie hormony. Emi i Paweł pobrali się kilka tygodni po naszym ślubie a kilka miesięcy później powitali na świecie śliczną córeczkę. Z każdym kolejnym tygodniem mój brzuszek znacznie się powiększał a ja już nie mogłam się doczekać kiedy wreszcie wezmę naszą małą kruszynkę na ręce.  Z tygodni zrobiły się miesiące aż wreszcie nadszedł listopad.
Tej nocy kompletnie nie mogłam zasnąć kręciłam się z boku na bok próbując choć na chwile przysnąć ale nic nie działało. W końcu nie budząc Karola podniosłam się z łóżka i podążyłam do kuchni. Stanęłam przy oknie wpatrując się w pogrążony we śnie Bełchatów. Stałam tak oparta o parapet kiedy poczułam straszny ból. Złapałam się za brzuch i głęboko oddychając próbowałam opanować sytuację ale z każdą chwilą było coraz gorzej.
- Karol! - krzyknęłam a po chwili do pomieszczenia wpadł środkowy.
- Lenka, skarbie co się dzieje - pytał doskakując do mnie w mgnieniu oka.
- To chyba już - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Nic się nie bój, już biegnę po torbę i zaraz jedziemy do szpitala - mówił ale widać było strach wymalowany na jego twarzy, nie minęło nawet trzy minuty a siatkarz z powrotem wbiegł już ubrany a w ręku trzymał torbę z moimi rzeczami, która już od kilku dni była spakowana.
- Tak strasznie boli - powiedziałam kiedy mój mąż znosił mnie na rękach do samochodu.
- Wszystko będzie dobrze - pocałował mnie w głowę i usiadł za kierownicą ruszając do szpitala gdzie byliśmy już po kilkunastu minutach. Kiedy dotarliśmy do szpitala od razu zostałam zabrana na salę porodową.
- Skarbie jestem przy Tobie, nic się nie bój - mówił Karol trzymając mnie cały czas za rękę. Po kilkudziesięciu minutach na sali rozległ się płacz naszego synka - byłaś bardzo dzielna kochanie - powiedział całując mnie w czoło.
- Jaki on śliczny - mówiłam trzymając na ręcach Antosia a z po moich policzkach popłynęły łzy.
- Dziękuję skarbie nawet nie wiesz jak bardzo Was kocham - szepnął Kłos ze łzami w oczach.
- My Ciebie też - uśmiechnęłam się.
Byliśmy szczęśliwi, cholernie szczęśliwi. I kto by pomyślał jeszcze ponad kilkanaście miesięcy temu, że znowu będziemy razem, że znowu będziemy mogli cieszyć się wspólnym szczęściem, że będziemy małżeństwem, że na świecie pojawi się owoc naszej wielkiej miłości. Bo niewątpliwie było to wielkie uczucie, w końcu tylko prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać mimo zakochani się od siebie oddalają. A z nami właśnie tak było mimo tych kilku lat, tych kłamstw i miliona wylanych łez ona przetrwała i wróciła w najmniej spodziewanym momencie, w momencie, który zmienił bieg naszego życia. Życia, które teraz możemy dzielić razem. Życie, które dla mnie jest jak z bajki. Mam cudownego męża i małego szkraba, który z każdym kolejnym dniem coraz bardziej przypomina swojego ojca.
- Mamusiu a tatuś powiedział, że jak będę duży to też zostanę siatkarzem - mówi Antosi siadając mi na kolanach kiedy siedzę na tarasie naszego domu na obrzeżach Bełchatowa.
- Jeśli tylko zechcesz to oczywiście, że tak będzie - odpowiadam całując czterolatka w główkę a po chwili koło nas pojawia się Karol.
- A ta mała księżniczka kim będzie - pyta uśmiechając się i kładąc swoją dłoń na moim już pokaźnych rozmiarów brzuszku.
- Mam nadzieję, że chociaż Lilianka nie odziedziczy po Tobie tego zapału do sportu - śmieję się widząc Antka biegającego po ogrodzie za piłką.
- Jesteście dla mnie najważniejsi - szepce mój mąż trzymając na rękach naszego syna i obejmując mnie w talii.

Tak właśnie kończy się historia Leny i Karola. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam tym opowiadaniem? 
Pewnie zapytacie co teraz? Póki co znikam z blogowego świata, oczywiście nadal będę czytać Wasze opowiadania ale ze swoim pisaniem póki co kończę. Nie wiem może jeszcze kiedyś się pojawię ale nic nie obiecuję :P
Dziękuję wszystkim czytelniczkom za każde pojedyncze wyświetlenie i każdy komentarz :)
DZIĘKUJĘ!!!!!!
Pozdrawiam, Klara :*

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 18

- Karol, Lenka co Wy tu robicie - zapytała dziewczyna trochę zdenerwowana.
- To tak nas witasz - zaśmiał się Karol - możemy wejść?
- Ale...ja nie jestem sama - powiedziała.
- Skarbie kto to? - usłyszeliśmy pytanie a po chwili obok Kłosówny pojawił się nie kto inny jak Paweł - yyy cześć.
- Cześć Paweł - przywitałam się.
- Możecie mi to wytłumaczyć - wypalił zdezorientowany Kłos kiedy weszliśmy do mieszkania. Po chwili całą czwórką siedzieliśmy w kuchni popijając herbatę a Emilia opowiedziała bratu całą historię. Okazało się, że Kosecki kiedy dowiedział się o ciąży wyznał Emilce, że zakochał się w niej tak samo jak ona w nim i postanowili dać sobie szansę. Cieszyłam się ich szczęściem, w końcu każde z nich zasługiwało na to co najlepsze.
- No dobra w takim razie chcielibyśmy oficjalnie z Leną zaprosić Was na nasz ślub  powiedział w pewnym momencie Kłos - a Ciebie Emi chcielibyśmy poprosić abyś także została naszą świadkową.
- Jejku dziękuję - przytuliła nas - dobrze, że to już za dwa miesiące bo potem mogłabym wyglądać jak kulka - zaśmiała się.
- Gratuluję Wam - powiedział Paweł ściskając dłoń środkowego a potem przytulając mnie - a co do Ciebie to i tak będziesz najładniejszą kulką na świecie - dodał obejmując kłosównę w talii. Wyglądali razem naprawdę ślicznie i widać było, że mimo tego wszystkiego łączy
ich silne uczucie.
Jakiś czas później
To już dziś. Drugiego dnia maja dwa tysiące piętnastego roku, zostanę panią Kłos. Żoną miłości mojego życia, faceta, którego pokochałam w liceum. Właśnie stoję przed lustrem przeglądając się w długiej śnieżno białej sukni i nie potrafię się nie uśmiechać.
- Lenka schodź już na dół wszyscy na Ciebie czekamy - mówi moja rodzicielka uchylając drzwi mojego pokoju w rodzinnym domu.
- Już schodzę mamo - odpowiadam i ostatni raz spoglądając na swoje odbicie wychodzę z sypialni udając się w kierunku salonu gdzie są wszyscy. Schodząc po schodach widzę uśmiechnięte twarze moich bliskich.
- Od dziś będziesz już tylko moja - szepcze mi do ucha Karol całując mnie w policzek na powitanie. Po udzielonym przez naszych rodziców błogosławieństwie udajemy się do Kościoła.
 - Ja Karol biorę Ciebie Leno za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
 - Ja Lena biorę Ciebie Karolu za męża  i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz ,że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Po ceremonii jako mąż i żona wychodzimy z kościoła gdzie goście obsypują nas ryżem. Wszyscy składają nam życzenia a ja nadal nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Następnie udajemy się do domu weselnego gdzie ma odbyć się wesele. Kiedy Kłos przenosi mnie przez prób czuję się najszczęśliwszą kobietą na Ziemi. Zaraz po posiłku razem z Karolem udajemy się na środek sali aby odtańczyć nasz pierwszy taniec. Kiedy z głośników słyszę pierwsze dźwięki piosenki "Senny szept" wtulam się w męża, który delikatnie kołysze nas w rytm melodii. Kiedy piosenka dobiega końca oboje zostajemy porwani do tańca przez gości.
- Jak się czuje pani Kłos - obejmuje mnie Karol kiedy w porannych godzinach wreszcie możemy udać się do naszego apartamentu.
- Zmęczona, ale szczęśliwa jak nigdy - mówię odwracając się do niego przodem a on od razu składa pocałunek na moich ustach a jego ręce wędrują do zapięcia mojej sukni.
- Teraz jesteś już tylko moja - szepce między pocałunkami...
Następnego dnia obudziłam się wtulona w ramiona mojego męża, który bacznie mi się przyglądał.
- Dzień dobry skarbie - powiedział witając się ze mną i złożył pocałunek na moich ustach.
- Hej - odpowiedziałam ziewając.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że teraz jesteś moją żoną - przyciągnął mnie do siebie.
- Ja też, Karol, po tym wszystkim co nas spotkało wreszcie jestem szczęśliwa - pocałowałam go w policzek - a teraz niestety muszę Cię przeprosić drogi mężu ale muszę się przygotować do poprawin - uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami łazienki. Wzięłam zimny prysznic a następnie zrobiłam makijaż i podkręciłam loki. Ubrana w pudrową sukienkę wróciłam do sypialni.
- No już myślałem, że sam będę musiał zająć się gośćmi - zaśmiał się Kłos. Po chwili trzymając się za ręce zeszliśmy na dół gdzie byli już wszyscy goście i zaczęliśmy zabawę. Poprawiny skończyły się około 18, po spakowaniu naszych rzeczy wreszcie mogliśmy wrócić do Bełchatowa. Do naszego mieszkania dotarliśmy na chwilę przed północą dlatego od razu poszliśmy spać.
Kiedy następnego dnia rano wstałam Karola nie było już w sypialni, narzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam do kuchni gdzie czekała na mnie gorąca herbata i kanapki oraz kartka "Niedługo wracam. K." Wzięłam się za jedzenie a po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Cześć  - przywitał się mój małżonek a ja podniosłam się z krzesła i wtedy straciłam kontakt z rzeczywistością...

Dziś krótko dlatego już kolejny będziecie mogły przeczytać w niedzielę!
Czekam na Wasze opinie i komentarze.
Pozdrawiam Klara :*

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 17

Dwa miesiące później
Przez te dwa miesiące nic się w zasadzie nie zmieniło, no może prócz tego, że wreszcie po długich namowach Karola udało mi się znaleźć pracę. Gdzie? W dziale finansów Skry. Z Karolem układa nam się cudownie a ja po woli zapominam o wypadku i stracie dziecka. Teraz żyję tylko przygotowaniami do ślubu, który odbędzie się już za dwa i pół miesiąca. Właśnie jestem w Warszawie u Emilki na kolejnej przymiarce mojej sukni, którą z pomocą przyjaciółki sama zaprojektowałam.
- Lena mogłabyś mi podać ten pojemnik ze szpilkami - powiedziała dziewczyna zaznaczając poprawki mojej sukni. Podeszłam do szafki gdzie leżał pojemnik aby go wziąć ale moją uwagę przykuło co innego.
- Jesteś w ciąży? - zapytałam biorąc do ręki zdjęcie USG leżące na szafce obok a Kłosówna od razu zbladła.
- Lena ja...nie chciałam Ci mówić, bałam się, że będziesz cierpiała bo straciłaś swoje dziecko - tłumaczyła pojawiając się obok mnie.
- Emi jak mogłaś tak pomyśleć, przecież wiesz, że traktuję Cię jak siostrę - przytuliłam ją - nie mówiłaś, że masz kogoś.
- Bo nie mam - powiedziała siadając ze zdjęciem na kanapie.
- Jak to? Nic z tego nie rozumiem.
- Pamiętasz ten mój wyjazd do Włoch? - zapytała a ja kiwnęłam twierdząco głową - tam go poznałam, też był na wakacjach,mieszkaliśmy w tym samym hotelu i już pierwszego dnia zaprosił mnie na kolacje a ja się zgodziłam. Od tamtego dnia codziennie się spotykaliśmy, on był taki uroczy, miły i może jestem głupia za to co powiem ale po tych trzech tygodniach ja się w nim nad zwyczajniej w świecie zakochałam - mówiła ze łzami w oczach - ostatniego dnia mojego pobytu tam poszliśmy na spacer a potem odprowadził mnie do pokoju i stało się - szlochała.
- Ej nie płacz, zakochałaś się - tuliłam ją.
- Ale to nie jest najgorsze - powiedziała a ja posłałam jej pytające spojrzenie - on mieszka tu w Warszawie - wypaliła.
- W takim razie powinnaś do niego pojechać i o wszystkim mu powiedzieć może on czuje to samo - uśmiechnęłam się.
- Lena ty nic nie rozumiesz - płakała - ten facet to Paweł! - wyznała a mnie zatkało. Ale, że Emi i Paweł? On jest facetem, w którym się zakochała? On jest ojcem tego dziecka?
- Właśnie dlatego nie chciałam nikomu o tym mówić a szczególnie
Tobie, bałam się jak zareagujesz - oznajmiła.
- Emila przecież masz prawo do kochania kogo chcesz nawet Pawła, nie zapominaj, że to ja go zostawiłam bo kochałam Twojego brata. Tym bardziej powinnaś mu powiedzieć, Paweł to cudowny facet i na pewno Was nie zostawi - po raz kolejny ją przytuliłam.
- Jesteś najcudowniejszą przyjaciółką na świecie - powiedziała całując mnie w policzek. Przez następne dwie godziny siedziałam z Emilką rozmawiając i wprowadzając ostatnie poprawki mojej sukni. Po pożegnaniu się z Kłosówną wsiadłam do auta i ruszyłam w drogę powrotną do Bełchatowa. Całą drogę myślałam o tym co wyznała mi dziewczyna. Emilka i Paweł będą mieli dziecko - ta myśl nadal chyba do mnie nie docierała. Nie miałam jej za złe, że zakochała się w Koseckim ale chyba w życiu bym nie pomyślała, że dojdzie do czegoś takiego. Miałam tylko nadzieję, że mój były nie okaże się ostatnim dupkiem i nie zostawi dziewczyn teraz kiedy jeszcze bardziej go potrzebuje spodziewając się dziecka. Przyznam, że kiedy zobaczyłam zdjęcia i moje przypuszczenia się potwierdziły poczułam zazdrość. Przecież jeszcze niedawno tak samo cieszyłam się, że zostanę mamą a teraz mogłam cieszyć się z tego, że zostanę tylko ciocią. Po ponad dwóch godzinach drogi dotarłam do naszego mieszkania.
- Hej - przywitałam się z Karolem całując go na powitanie.
- Cześć skarbie - powiedział. Obiecałam Emilce, że nikomu nie powiem o jej tajemnicy dopóki ona sama nie porozmawia i wszystkim z Pawłem.
- Karol chyba powinniśmy powoli zacząć rozsyłać zaproszenia - stwierdziłam kiedy wieczorem siedzieliśmy oglądając film na kanapie.
- Dobrze jutro przekaże zaproszenia chłopakom a resztę zaniosę na pocztę i wyśle a w sobotę może pojedziemy do Warszawy i tam zaprosimy resztę - zaproponował przytulając mnie do siebie.
- Jestem za ale to ja pójdę na pocztę, przynajmniej będę miała okazję wyjść na miasto - zaśmiałam się.
Następnego dnia tak jak postanowiłam jeszcze przed południe wyszłam na miasto aby zrobić jakieś zakupy a także aby pójść na pocztę. Kiedy wróciłam do domu Karol już zdążył wrócić z treningu. Zrobiłam obiad a potem usiedliśmy razem wypisując wspólnie ostatnie zaproszenia na nasz ślub. Następnego dnia obudziłam się około 10. Założyłam szlafrok i poszłam do kuchni gdzie dochodził mnie zapach świeżo parzonej kawy.
- Dzień dobry - przywitałam się z chłopakiem.
- Siadaj zaraz będzie śniadanie - uśmiechnął się a ja usiadłam przy stole biorąc do ręki jedną z kanapek.
- Pamiętasz o dzisiejszym meczu?
- No jasne, że tak już nawet wyprasowałam Twoją meczową koszulkę - zaśmiałam się.
- Także widzę Cię o 15 w pierwszym rzędzie - powiedział całując mnie w policzek.
- Tak jest a jak wrócimy jedziemy do Warszawy tak? - upewniłam się.
- Oczywiście.
Po śniadaniu wzięłam się za zmywanie naczyń a potem postanowiłam trochę posprzątać mieszkanie. Nim się obejrzałam była już trzynasta, zjedliśmy obiad a potem spakowałam wszystkie potrzebne nam rzeczy na wyjazd do stolicy. Około 14 przebrałam się i umalowałam i razem z siatkarzem opuściliśmy nasze mieszkanie i udaliśmy się na mecz.
Siedziałam w pierwszym rzędzie razem z innymi rodzinami Skrzatów ściskając kciuki za naszą drużynę. Po dwugodzinnym meczu bełchatowska drużna wygrała mecz 3:0 i mogliśmy wracać do domu. Po powrocie zabraliśmy wcześniej spakowane przeze mnie torbę i ruszyliśmy w drogę do Warszawy.
- Może jej nie ma w domu - powiedziałam kiedy Karol zadzwonił trzeci raz dzwonkiem do mieszkania Emi a dziewczyna nie otwierała.
- No nie wiem może do niej zadzwonię - stwierdził i sięgnął po telefon a wtedy drzwi się otworzyły.

Spóźniony ale jest :P Przepraszam, że nie dodałam go w środę ale chyba emocje wczorajszego wyjazdu do Łodzi wzięły górę i całkowicie zapomniałam go dodać za co jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie? Czekam na Wasze komentarze :)
A co do meczu atmosfera na trybunach Atlas Areny znakomita a Skra, klasa sama dla siebie :D 
Pozdrawiam, Klara :* 
Następny za tydzień!!!

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 16

Następnego dnia rano zaraz po śniadaniu zabraliśmy nasze torby z rzeczami i udaliśmy się w drogę do stolicy. Przyznam, że od czasu wypadku nie boję się wsiadać za kierownicę mimo iż nasze nowe auto jak mówi Karol jest bezpieczne jak żadne inne. Po ponad trzech godzinach
dotarliśmy pod dom rodziców środkowego. Od razu w wejściu zostałam wyściskana przez rodziców mojego narzeczonego i Emilkę, która razem z panią domu urzędowały już w kuchni przygotowując potrawy na wigilijną kolację. Po rozgoszczeniu się i rozpakowaniu w dawnym pokoju Karola zeszłam na dół aby pomóc w kuchni.
- Macie jakieś plany na Sylwestra - zapytała Emi kiedy gniotłyśmy razem ciasto na pierogi.
- Z tego co wiem to Wrona robi imprezę i mamy do niego wpaść, a ty gdzie będziesz?
- Postanowiłam w końcu zrobić sobie urlop i dzień przed sylwestrem wylatuję do Włoch na trzy tygodnie.
- O to widzę, że zapowiada się długi urlop - zaśmiałam się.
- Kiedyś trzeba.
Resztę dnia spędziłam razem z paniami Kłos na przygotowywaniu potraw. Dopiero około 17 poszłam na górę aby wziąć kąpiel i przebrać się do Wigilii. Wzięłam kąpiel, podkręciłam loki i zrobiłam delikatny makijaż a potem ubrałam sukienkę. Kiedy oboje z Karolem byliśmy już gotowi zeszliśmy na dół gdzie wszyscy już na nas czekali. Najpierw złożyliśmy sobie wszyscy wzajemne życzenia i podzieliliśmy się opłatkiem a potem usiedliśmy do wspólnej kolacji wigilijnej po, której przyszedł czas na prezenty.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba - szepnął Karol kiedy rozwijałam kokardę z mojego prezentu. Kiedy otworzyłam dość dużych rozmiarów pudełko moim oczom ukazała się śliczna sukienka i kolejne tym razem małe srebrne pudełeczko, które od razu otworzyłam.
- Jest śliczna, dziękuję - powiedziałam wyjmując srebrną bransoletkę z przywieszką literki K - teraz ty otwórz - uśmiechnęłam się w jego stronę. Ja kupiłam mojemu narzeczonemu nowy zegarek i jego ulubione perfumy.
- Dziękuję Lenka ale wiesz, że dla mnie to ty jesteś najcudowniejszym prezentem jaki mogłem dostać, bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też Karol - oznajmiłam łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Resztę wieczoru spędziliśmy w miłej atmosferze śmiejąc się i rozmawiając. Powiadomiliśmy również rodzinę o tym, że ustaliliśmy datę ślubu z czego wszyscy bardzo się ucieszyli.
Następnego dnia z samego rana zaraz po śniadaniu spakowaliśmy z siatkarzem nasze rzeczy i ruszyliśmy w drogę do moich rodziców.
- Dzień dobry! - krzyknęłam wchodząc do domu gdzie od razu w progu przywitali nas moi rodzice.
- No wreszcie jesteście już nie mogliśmy się Was doczekać - powiedziała mama przytulając mnie a tata przywitał się z moim narzeczonym. Po chwili usiedliśmy wszyscy w salonie pogrążając się rozmowom i popijając herbatkę.
- Ustaliliśmy z Karolem datę ślubu - wypaliłam w pewnym momencie czekając na reakcję rodziców. Niby wszystko sobie wyjaśniliśmy i mama z tatą zaakceptowali Karola jak mojego narzeczonego ale jednak gdzieś w głębi bałam się tego jak zareagują.
- To cudownie, wreszcie będziemy prawdziwą rodziną - uściskała mnie moja rodzicielka. Dzień minął nam na rozmowach i ustalaniu listy gości z mojej rodziny. Niby nie chcieliśmy z Karolem dużego wesela ale jednak niektórych osób po prostu nie wypada nie zaprosić. Około 21 poszłam wziąć prysznic a potem położyłam się ponieważ rozbolała mnie głowa, po kilku minutach dołączył do mnie mój ukochany i nim się obejrzałam zasnęłam wtulona w jego silne ramiona. Następnego dnia rano kiedy się obudziłam Kłosik już nie spał a leżał bacznie mi się przyglądając.
- Czemu mi się tak przyglądasz - zapytałam wyrywając go z rozmyśleń.
- Jesteśmy razem już prawie pół roku a ja nadal nie mogę się nie uśmiechać kiedy budzę się rano a ty jesteś obok - powiedział całując mnie w usta a ja się tylko uśmiechnęła i wtuliłam w niego. Po śniadaniu postanowiliśmy z siatkarzem skorzystać z ostatniego dnia w stolicy i wybrać się na spacer po wreszcie zaśnieżonym mieście. Spacerowaliśmy trzymając się za ręce i ciesząc się sobą. Nie obeszłoby się oczywiście bez odwiedzenia naszego miejsca. Stałam wtulona w ramiona chłopaka spoglądając na Wisłę. Byłam naprawdę szczęśliwa. Pogodziłam się z rodzicami, którzy wreszcie zaakceptowali Karola a my ustaliliśmy datę ślubu na drugiego maja. Żadne z nas się nie odzywało a ja przypomniałam sobie o tym co wydarzyło się kilka tygodni temu i na moich policzkach od razu pojawiły się łzy co nie uszło uwadze środkowego.
- Nasze maleństwo miałoby już ponad cztery miesiące - powiedziałam dotykając swojego brzucha na co Kłos od razu mocniej mnie przytulił.
- Zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży, obiecuję - pocałował mnie w czoło - a teraz wracajmy bo mi się rozchorujesz.
Po powrocie do domu na stole czekał na nas obiad przygotowany przez moją mamę, do którego od razu zasiedliśmy. Po posiłku i spakowaniu naszych rzeczy wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę do Bełchatowa.

Witam po miesięcznej przerwie :P Przepraszam, że tak długo musieliście czekać no nowy rozdział ale niestety mój komputer odmówił posłuszeństwa a do tego straciłam wszystkie wcześniej napisane rozdziały :( Mam nadzieję, że jeszcze jest tu ktoś kto czeka na moje nowe posty :) 
Pozdrawiam i do usłyszenia w środę!!!
Klara :*

sobota, 17 stycznia 2015

Ważne

Muszę Was z przykrością powiadomić, że dziś nie pojawi się nowy rozdział :( Niestety mój komputer odmówił posluszeństwa i nie mam jak dodać nowego posta. Obiecuję, że jak tylko będę mogła dodam nowy rozdział. Mam nadzieję, że będziecie czekać?
Pozdrawiam i do ułyszenia mam nadzieję za niedługo ;)

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 15

Po rozmowie z rodzicami Leny zrobiło mi się lżej na sercu. Wiedziałem, że teraz czekań nas będą ciężkie chwile ale miałem nadzieję, że choć w małym stopniu stosunki dziewczyny z rodzicami ulegną poprawie. Wróciłem na korytarz gdzie nadal byli Emilka i Andrzej. Opowiedziałem im o rozmowie i obojga wysłałem do domu bo przecież spędziliśmy już tu dobre parę godzin. Wrona obiecał usprawiedliwić mnie i trenera za nieobecność a Emi pojechała odpocząć do naszego mieszkania do Bełchatowa. Całą noc spędziłem z rodzicami brunetki na szpitalnym korytarzu czekając aż Lena się obudzi. Dopiero rankiem przyszedł lekarz, który poinformował nas, że narzeczona się obudziła. Postanowiłem wejść do niej pierwszy.
- Cześć skarbie - przywitałem całując ją w czoło.
- Co się stało? - zapytała słabym głosem.
- Miałaś wypadek i jesteś w szpitalu, wczoraj miałaś operację - odpowiedziałem.
- Karol błagam powiedz, że nic mu się nie stało...- zaczęła płakać a ja nic nie odpowiedziałem tylko przytuliłem ją na tyle ile było to możliwe.
- Tak strasznie mi przykro kochanie - mówiłem tuląc ją do siebie i ledwo powstrzymując łzy a Lenka coraz bardziej płakała. Siedzieliśmy tak dobrych kilka minut aż wreszcie do sali weszli jej rodzice.
*
- Dzień dobry - usłyszałam głos, podniosłam zapłakany wzrok z ramion Karola i zobaczyłam swoich rodziców.
- Dzień dobry - powiedziałam wciąż szlochając.
- Tak bardzo się o Ciebie martwiliśmy  - zaczęła mama.
- Musiało się stać coś takiego żebyście sobie o mnie przypomnieli - zapytałam z żalem patrząc w ich stronę.
- To nie tak...jak Emilia powiadomiła nas o tym co się stało umieraliśmy z ojcem ze strachu o Ciebie, nie wiem co byśmy zrobili gdybyśmy Cię stracili - szlochała moja matka - tak bardzo chcieliśmy Cię za wszystko przeprosić, żałuję, że dopiero teraz dostrzegliśmy nasz błąd i zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo Cię zraniliśmy, mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczysz - zakończyła z nadzieją w głosie. Mimo iż bardzo mnie zranili czułam, że ich przeprosiny są szczere.
- Już dawno Wam wybaczyłam ale musicie mi obiecać, że już nigdy nie będziecie się wtrącać w moje życie.
- Będzie jak zachcesz kochanie - przytuliła mnie mama a potem tata. W głębi serca czułam się szczęśliwa, że wreszcie wszystko się między nami wyjaśniło ale większa część mojego  serca mocno krwawiła z powodu straty dziecka. Tak bardzo cieszyliśmy się z Karolem, że będziemy mieli maleństwo a teraz te marzenia legły w gruzach. Kiedy rodzice po namowach pojechali odpocząć do hotelu a ja zostałam sama z narzeczonym znowu się rozkleiłam.
- Skarbie nie płacz już, jeszcze będziemy mieli gromadkę dzieci, obiecuję - tulił mnie siatkarz. Po chwili do mojej sali weszło dwóch policjantów. Przedstawili raport z wypadku i okazało się, że auto wpadło w poślizg na mokrej szosie i dlatego doszło do takiej a nie innej sytuacji.
- Gdybym Cię posłuchała i została w domu nic by się nie stało - szlochałam.
- Skarbie to nie Twoja wina - mówił Karol głaszcząc mnie po plecach - jeszcze się wszystko ułoży zobaczysz - kontynuował a ja wiedziałam, że jemu też nie jest łatwo. Tak bardzo się cieszył, że zostanie ojcem a ja przez swoją głupotę wszystko spieprzyłam.
Po tygodniu patrzenia w sufit szpitalnej sali i wylewaniu morza łez wreszcie mogłam wrócić do naszego domu. Ze szpitala odebrali mnie rodzice i Karol, który przez cały tydzień większość czasu spędzał przy moim łóżku. Martwiłam się, że przez to zaniedbuje treningi ale kiedy tylko poruszałam ten temat słyszałam "dla mnie ty jesteś najważniejsza". Rodzice zaproponowali aby po wyjściu ze szpitala pojechała do nich ale nie zgodziłam się na to, chciałam być w Bełchatowie i mieć przy sobie ukochanego. Od kiedy wróciłam do naszego domu w zasadzie nie opuszczałam sypialni i to wcale nie dlatego, że miałam na siebie uwarzać i nie przemęczać się po operacji ale dlatego, że nie miałam już nawet najmniejszej ochoty. Każdy kolejny dzień wyglądał identycznie. Widziałam, że swoim stanem psychicznym martwiałam rodzinę a przede wszystkim siatkarza ale nie mogłam sobie poradzić z tym, że straciłam nasze maleństwo. Minął listopad potem grudzień a ja nie mogłam zapomnieć o tym co się stało.
- Skarbie na pewno wszystko spakowaliśmy? - zapytał Karol na dzień przed naszym wyjazdem na święta do Warszawy. Ustaliliśmy, że Wigilię spędzimy w tym roku u państwa Kłosów a pierwszy i drugi dzień świąt u moich rodziców.
- Chyba tak - odpowiedziałam od niechcenia siedząc na kuchennym parapecie i patrząc w spływające po szybie krople deszczu.
- Kochanie nie możesz wciąż o tym myśleć - powiedział podchodząc do mnie i przytulając od tyłu a z moich oczu zaczęły płynąć łzy - mi też jest ciężko ale musimy o tym zapomnieć i zacząć normalnie żyć.
- Nawet nie wiesz ile bym dała żeby móc cofnąć czas - mówiłam przez łzy.
- Ja też Lenka ale obiecaj mi, że na tyle ile będzie to możliwe przestaniesz myśleć o tym co się wydarzyło i zaczniesz patrzeć w przyszłość, chyba czas już ustalić datę ślubu - uśmiechnął się.
- Naprawdę chcesz tego?
- Głuptasie gdybym tego nie chciał to bym Ci się nie oświadczył i teraz o to nie pytał - pocałował mnie w czoło a ja chyba pierwszy raz od kilku tygodni szczerze się zaśmiałam - to co powiesz na początek maja?
- Myślę, że to dobry pomysł, bo potem jak Cię zamknął w Spalskim lesie może być ciężko - zaśmiałam się.
- No to musimy zacząć wszystko przygotowywać przyszła pani Kłos - powiedział biorąc mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę sypialni.
- A nie mieliśmy przypadkiem robić czegoś innego - zapytałam śmiejąc się kiedy położył mnie na łóżku i zaczął składać pocałunki na moich ustach i szyi.
- Tamto może poczekać...

I jak? Podoba się? Nie będę się rozpisywać i biegnę trzymać kciuki za Isię i Jerzyka :D
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!
Klara :*

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 14

Następne dni i tygodnie mijały według schematu dom i nadopiekuńczy Karol. Chłopak od kiedy dowiedział się o tym, że zostaniemy rodzicami całkowicie zgłupiał na punkcie tego, że nie wolno mi się przemęczać. O pracy nie miałam już prawa nawet pomyśleć bo jak twierdził mój ukochany skoro jestem w ciąży to i tak niedługo musiałabym wziąć urlop także na razie chcąc nie chcąc musiałam zrezygnować z szukania sobie zajęcia. Co do dzidziusia to kilka dni temu byłam u lekarza i okazało się, że z naszym maleństwem wszystko jest tak jak powinno i za około miesiąc będziemy mogli poznać płeć dziecka. Wszystko układało się wspaniale, byliśmy z Kłosem naprawdę szczęśliwi a ja czułam się jak w mojej własnej bajce. Dziś umówiłam się z Emi, że wpadnę do niej do Warszawy w odwiedziny dlatego zaraz po śniadniu z Karolem zaczęłam pakować wszystkie potrzebe rzeczy do podróży bo w stolicy miałam zostać trzy dni.
- Skarbie może jednak zmienisz zdanie i zostaniesz w domu - nalegał środkowy przytulając się do moich pleców kiedy malowałam rzęsy.
- Karol proszę Cię, już rozmawialiśmy na ten temat, czyję się dobrze i nic mi się nie stanie a nie mogę cały czas siedzieć w domu bo zwariuję - odpowiedziałam spoglądając w luterko gdzie widniały nasze odbicia.
*
- Obiecaj mi, że jak tylko dojedziesz to od razu do mnie zadzwonisz - mówiłem żegnając się z Lenką na parkingu.
- Obiecuję, że zadzwonię a teraz do zobaczenia - pocałowała mnie w policzek i po chwili odjechała. Nie wiem czemu ale nie chciałem aby Lenka jechała, miałem jakieś dziwne przeczucia ale to pewnie tylko moje wymysły. Ze spakowaną torbą ruszyłem w kierunku Energi na trening. Po 20 miutach spaceru w deszczu dotarłem na halę.
- Siema stary a Tobie spacerku się w taką pogodę zachciało - zaśmiał się Wrona kiedy trochę zmoknięty dotarłem do szatni.
- Lena pojechała do Warszawy a ja chciałem się trochę przejść - powiedziałem witając się z kumplem i całą resztą. Przebrałem się w strój i z resztą drużyny poszedłem na trening, który trwał ponad dwie godziny. Zęczony wróciłem do szatni i od razu poszedłem wziąć prysznic, kiedy wróciłem usłyszałem dzwonek mojego telefonu. To pewnie Lenka od razu pomyślałem i nacisnąłem zieloną słuchawkę nie patrząc na ekran.
- Już dojechałaś skarbie?
- Dzień dobry, ja dzwonię ze szpitala wojewódzkiego w Łodzi czy rozmawiam z panem Karolem Kłosem - usłyszałem głos jakiejś kobiety i od razu zdębiałem.
- Tak to ja, czy coś się stało? - zapytałem poddenerwowany.
- Proszę przyjechać do szpitala pańska narzeczona miała wypadek i właśnie przechodzi operację - usłyszałem a telefon sam wypadł mi z ręki.
- Co się stało? - zapytał Andrzej.
- Lena...miała wypadek - szepnąłem - błagam Cię Endrju porzycz mi auta ja muszę do niej jak najszybciej jechać!
- Nie będziesz prowadził auta w takim stanie, zbieraj manatki i biegiem do samochodu ja z Tobą pojadę - zakomunikował. Po prawie godzinie Wronka zatrzymał auto pod szpitalem a ja od razu pobiegłem do środka nie zwarzając na jego krzyki abym na niego poczekał.
- Przywieziono tu moja narzeczoną, może mi pani powiedzieć co z nią - pytałem w recepcji.
- Jak się nazywa pańska narzeczona?
- Lena Kamińska - odpowiedziałem pielęgniarce.
- Pani Lena jest jeszcze na bloku operacyjny proszę usiąść i czekać aż operacja się zakończy - powiedziała a ja bezradny usiadłem na jednym z krzeseł w korytarzu i schowałem twarz w dłoniach.
- Co z nią - poczułem dłoń przyjaciela na ramieniu.
- Operują na razie nikt nic nie wie - odpowiedziałem ze łazami w oczach. Siedzieliśmy razem w Andrzejem już kolejną godzinę, które niemiołosiernie mi się dłużyły czekając na jakie kolwiek wieści. Umierałem ze strachu o Lenkę i nasze dziecko. Nie wiem co zrobię jeśli coś im się stanie. Po chwili na korytarz wbiegła moja siostra, którą powiadomiłem o tym co się stało a parę minut po niej ku mojemu zdziwieniu rodzice Leny. Emi od razu podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
- Co z nią - zapytała pani Kamińska ze łzami w oczach trzymając się swojego męża.
- Nadal ją operują - odpowiedziałem a w tym samym momencie z bloku operacyjnego wyszedł lekarz.
- Doktorze co z Leną - zapytałem od razu podbiegając do niego co zrobili także moi towarzysze.
- Stan pani Kamińskiej był bardzo ciężki ale udało nam się ją uratować i jesteśmy dobrej myśli ale niestety na skutek wypadku pańska narzeczona straciła dziecko, bardzo mi przykro - odpowiedział lekarz a po moich policzkach popłynęły łzy.
- Mogę do niej wejść?
- Na razie proszę czekać pani Lena niedługo zostanie przewiezona do osobnej sali i dopiero wtedy bedzie pan mógł ją zobaczyć - powiedział odchodząc a ja bezradny usiadłem na krześle a po chwili koło mnie usiadła matka mojej narzeczonej.
- Ona była w ciąży? - zapytała cicho szlochając.
- Tak w drugim miesiącu - odpowiedziała jej moja siostra kiedy zaważyła, że ja nie mam siły o tym mówić. Po jakiejś godzinie przyszła pielęgniarka, która powiadomiła nas, że Lenka jest już na sali i za chwilę będziemy mogli ją zobaczyć. Razem z rodzicami dziewczyny poszedłem do sali, w której leżała.
- Proszę jej nie męczyć i niech państwo wchodzą pojedyńczo - zakomunikowała pielęgiarka. Wszedłem pierwszy a państwo Kamińscy zostali za szkalanymi szybami. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na krześle obok. Lena miała zamknięte oczy, była blada, kilka siniaków od razu rzucało się w oczy i miała mnóstwo urządzeń podłączonych, które mierzyły parametry życia. Spoglądając na ukochaną rozpłakałem się na dobre. Czemu akurat nas to musiało spotkać? Akurat wtedy gdy byliśmy szczęśliwi spodziewając się dziecka - zadawałem sobie pytanie trzymając dłoń brunetki, którą co chwilę delikatnie muskałem swoimi ustami. Po kilkunastu minutach całując dziewczynę w czoło opuściłem salę.
- Chcieliśmy Cię za wszystko przeprosić, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego jak bardzo się kochacie z Leną, mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczycie i jeszcze będziemy szczęśliwą rodziną - powiedział ojciec dziewczyny kiedy wyszedłem z jej sali.
- Mnie nie musicie państwo za nic przepraszać w przeciwieństwie do Lenki nawet nie wiecie jak ona cierpiała za to jak ją potraktowaliście ile musiało upłynąć czasu żeby zaczęła się oswajać z zaistniałą sytuacją - mówiłem w ich kierunku - mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy i, że Lena Wam wybaczy choć na pewno nie będzie jej łatwo się pozbierać teraz kiedy straciliśmy nasze maleństwo - zakończyłem ze łzami w oczach a matka mojej ukochanej tak po prostu podeszła do mnie i przytuliła co całkowicie mnie zaskoczyło.


Jak obiecałam tak jest :) Musiałam trochę skomplikować życie naszym bohaterom bo przecież nie zawsze jest kolorowo. Mam nadzieję, że się podoba. Czekam na opinie :D
Do usłyszenia w sobotę! 
Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 13

Minął miesiąc od kiedy nasza reprezentacja zdobyła mistrzostwo świata. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. Razem z Karolem ciszymy się każdą wspólną chwilą no ile to możliwe ze względu na treningi i wyjazdy środkowego. Pracy nadal nie znalazłam co wcale mnie nie cieszy w przeciwieństwie do siatkarza. Kłos właśnie jest na wyjeździe razem ze Skrą w Olsztynie gdzie dziś wieczorem zagrają kolejny mecz w ramach PlusLigi.
Właśnie przygotowuję dla siebie lekki obiad czekając na Emilkę, która miała przyjechać w odwiedziny kiedy zakręciło mi się w głowie. Podpierając się szafek kuchennych doszłam do krzesła i usiadłam na nim. Nic nikomu nie mówiłam ale w ostatnim czasie coraz częściej zdążały mi się takie zawroty głowy. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Delikatnie podniosłam się i ruszyłam aby otworzyć.
- Cześć Lenka - przytuliła mnie Emi a po chwili spostrzegła, że coś jest nie tak - ej co jest? - zapytała podtrzymując mnie.
- Nie wiem robiłam obiad i strasznie zakręciło mi się w głowie - odpowiedziałam kiedy przy jej pomocy usiadłam na kanapie.
- Jejku jak dobrze, że właśnie dziś przyjechałam - mówiła podając mi szklankę wody - zdarzało Ci się to już? - zapytała a ja nic nie odpowiedziałam tylko spuściłam wzrok co było dla Kłosówny jednoznaczną odpowiedzią - Karol wie?
- Nie chciałam go martwić.
- Lena... - urwała na chwilę - a może ty jesteś...
- W ciąży - dokończyłam przerywając jej a ona pokiwała głową - myślisz, że to możliwe?
- Chyba sama powinnaś odpowiedzieć sobie na to pytanie - uśmiechnęła się a ja pobiegłam do sypialni po swój kalendarzyk i dokładnie zaczęłam go analizować
- To, to chyba jest możliwe - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Zaraz się wszystkiego dowiemy - oznajmiła i zakładając płaszcz wyszła z mieszkania. Emilka wróciła po ponad 20 minutach i podała mi trzy testy. Zdenerwowana poszłam do łazienki. Te pięć minut dłużyło mi się w nieskończoność ale kiedy zobaczyłam wynik wszystkich testów zaczęłam płakać.
- Jestem w ciąży - wyszlochałam wychodząc z łazienki.
- Lenka nie płacz powinnaś się cieszyć - mówiła brunetka przytulając mnie do siebie.
- Ale przecież my dopiero co do siebie wróciliśmy - szlochałam - co jeśli Karol będzie zły.
- Skarbie znam swojego braciszka jak nikogo innego i uwierz mi, że będzie szczęśliwy jak nigdy, wszystko się ułoży, jesteście zaręczeni, weźmiecie ślub i wszystko będzie dobrze.
- Tak myślisz.
- Ja to wiem - uśmiechnęła się dziewczyna co ja odwzajemniłam tym samym.
- Będę mamą - szepnęłam kładąc rękę na brzuchu a po moich policzkach popłynęły łzy szczęścia.
Około 18 pożegnałam się z siostrą Karola, która niestety musiała wrócić do Warszawy a ja z miską wypełnioną popcornem zasiadłam na kanapie kibicując Skrzatom w starciu z drużyną Olsztyna. Mecz zakończył się zwycięstwem Bełchatowian dzięki czemu Skra nadal była na czele tabeli PlusLigi. Napisałam do narzeczonego smsa z gratulacjami i poszłam wziąć prysznic a potem położyłam się do łóżka. Postanowiłam, że jak tylko Karol wróci od razu powiem mu o ciąży. Wrażenia z całego dnia chyba dały mi się we znaki bo kilka minut później zasnęłam.
Następnego dnia rano obudziłam się na chwilę przed ósmą. Ubrałam się i podążyłam do kuchni zjeść śniadanie. Kiedy po śniadaniu siedziałam czytając książkę usłyszałam dźwięk otwieranego zamka w drzwiach. Wiedziałam, że to Karol i chyba wtedy emocje wzięły górę bo kiedy tylko pojawił się w salonie podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Bała się jak zareaguje na wieść, którą miałam mu za chwilę przekazać.
- Aż tak się stęskniłaś? - zaśmiał się kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęłam się - Karol ja muszę Ci coś powiedzieć... - spuściłam wzrok.
- Ej skarbie co się stało - zapytał unosząc mój podbródek tak abym spojrzała mu w oczy i wtedy tak po prostu się rozpłakałam a Karol mocno mnie do siebie przytulił.
- Jestem w ciąży - szepnęłam kiedy się trochę uspokoiłam a chłopak spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami a po chwili złożył pocałunek na moich ustach.
- Lenka skarbie jestem najszczęśliwszym facetem na świecie - stwierdził ze łzami w oczach kiedy się od siebie oderwaliśmy - nawet nie wyobrażasz sobie jak się cieszę - przytulił mnie a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam - tak bardzo Was kocham - powiedział po chwili całując mnie w jeszcze niewidoczny brzuszek.
- My Ciebie też - uśmiechnęłam się całując go w usta.

Na samym początku przepraszam, że dziś tak krótko ale chyba moja wena opuściła mnie na dobre :P 
Jak widzicie trochę się dzieję. Obiecuję, że następny będzie dłuższy i pojawi się on we wtorek. Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!