Następnego dnia rano zaraz po śniadaniu zabraliśmy nasze torby z rzeczami i udaliśmy się w drogę do stolicy. Przyznam, że od czasu wypadku nie boję się wsiadać za kierownicę mimo iż nasze nowe auto jak mówi Karol jest bezpieczne jak żadne inne. Po ponad trzech godzinach
dotarliśmy pod dom rodziców środkowego. Od razu w wejściu zostałam wyściskana przez rodziców mojego narzeczonego i Emilkę, która razem z panią domu urzędowały już w kuchni przygotowując potrawy na wigilijną kolację. Po rozgoszczeniu się i rozpakowaniu w dawnym pokoju Karola zeszłam na dół aby pomóc w kuchni.
- Macie jakieś plany na Sylwestra - zapytała Emi kiedy gniotłyśmy razem ciasto na pierogi.
- Z tego co wiem to Wrona robi imprezę i mamy do niego wpaść, a ty gdzie będziesz?
- Postanowiłam w końcu zrobić sobie urlop i dzień przed sylwestrem wylatuję do Włoch na trzy tygodnie.
- O to widzę, że zapowiada się długi urlop - zaśmiałam się.
- Kiedyś trzeba.
Resztę dnia spędziłam razem z paniami Kłos na przygotowywaniu potraw. Dopiero około 17 poszłam na górę aby wziąć kąpiel i przebrać się do Wigilii. Wzięłam kąpiel, podkręciłam loki i zrobiłam delikatny makijaż a potem ubrałam sukienkę. Kiedy oboje z Karolem byliśmy już gotowi zeszliśmy na dół gdzie wszyscy już na nas czekali. Najpierw złożyliśmy sobie wszyscy wzajemne życzenia i podzieliliśmy się opłatkiem a potem usiedliśmy do wspólnej kolacji wigilijnej po, której przyszedł czas na prezenty.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba - szepnął Karol kiedy rozwijałam kokardę z mojego prezentu. Kiedy otworzyłam dość dużych rozmiarów pudełko moim oczom ukazała się śliczna sukienka i kolejne tym razem małe srebrne pudełeczko, które od razu otworzyłam.
- Jest śliczna, dziękuję - powiedziałam wyjmując srebrną bransoletkę z przywieszką literki K - teraz ty otwórz - uśmiechnęłam się w jego stronę. Ja kupiłam mojemu narzeczonemu nowy zegarek i jego ulubione perfumy.
- Dziękuję Lenka ale wiesz, że dla mnie to ty jesteś najcudowniejszym prezentem jaki mogłem dostać, bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też Karol - oznajmiłam łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Resztę wieczoru spędziliśmy w miłej atmosferze śmiejąc się i rozmawiając. Powiadomiliśmy również rodzinę o tym, że ustaliliśmy datę ślubu z czego wszyscy bardzo się ucieszyli.
Następnego dnia z samego rana zaraz po śniadaniu spakowaliśmy z siatkarzem nasze rzeczy i ruszyliśmy w drogę do moich rodziców.
- Dzień dobry! - krzyknęłam wchodząc do domu gdzie od razu w progu przywitali nas moi rodzice.
- No wreszcie jesteście już nie mogliśmy się Was doczekać - powiedziała mama przytulając mnie a tata przywitał się z moim narzeczonym. Po chwili usiedliśmy wszyscy w salonie pogrążając się rozmowom i popijając herbatkę.
- Ustaliliśmy z Karolem datę ślubu - wypaliłam w pewnym momencie czekając na reakcję rodziców. Niby wszystko sobie wyjaśniliśmy i mama z tatą zaakceptowali Karola jak mojego narzeczonego ale jednak gdzieś w głębi bałam się tego jak zareagują.
- To cudownie, wreszcie będziemy prawdziwą rodziną - uściskała mnie moja rodzicielka. Dzień minął nam na rozmowach i ustalaniu listy gości z mojej rodziny. Niby nie chcieliśmy z Karolem dużego wesela ale jednak niektórych osób po prostu nie wypada nie zaprosić. Około 21 poszłam wziąć prysznic a potem położyłam się ponieważ rozbolała mnie głowa, po kilku minutach dołączył do mnie mój ukochany i nim się obejrzałam zasnęłam wtulona w jego silne ramiona. Następnego dnia rano kiedy się obudziłam Kłosik już nie spał a leżał bacznie mi się przyglądając.
- Czemu mi się tak przyglądasz - zapytałam wyrywając go z rozmyśleń.
- Jesteśmy razem już prawie pół roku a ja nadal nie mogę się nie uśmiechać kiedy budzę się rano a ty jesteś obok - powiedział całując mnie w usta a ja się tylko uśmiechnęła i wtuliłam w niego. Po śniadaniu postanowiliśmy z siatkarzem skorzystać z ostatniego dnia w stolicy i wybrać się na spacer po wreszcie zaśnieżonym mieście. Spacerowaliśmy trzymając się za ręce i ciesząc się sobą. Nie obeszłoby się oczywiście bez odwiedzenia naszego miejsca. Stałam wtulona w ramiona chłopaka spoglądając na Wisłę. Byłam naprawdę szczęśliwa. Pogodziłam się z rodzicami, którzy wreszcie zaakceptowali Karola a my ustaliliśmy datę ślubu na drugiego maja. Żadne z nas się nie odzywało a ja przypomniałam sobie o tym co wydarzyło się kilka tygodni temu i na moich policzkach od razu pojawiły się łzy co nie uszło uwadze środkowego.
- Nasze maleństwo miałoby już ponad cztery miesiące - powiedziałam dotykając swojego brzucha na co Kłos od razu mocniej mnie przytulił.
- Zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży, obiecuję - pocałował mnie w czoło - a teraz wracajmy bo mi się rozchorujesz.
Po powrocie do domu na stole czekał na nas obiad przygotowany przez moją mamę, do którego od razu zasiedliśmy. Po posiłku i spakowaniu naszych rzeczy wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę do Bełchatowa.
Witam po miesięcznej przerwie :P Przepraszam, że tak długo musieliście czekać no nowy rozdział ale niestety mój komputer odmówił posłuszeństwa a do tego straciłam wszystkie wcześniej napisane rozdziały :( Mam nadzieję, że jeszcze jest tu ktoś kto czeka na moje nowe posty :)
Pozdrawiam i do usłyszenia w środę!!!
Klara :*
Swietny rozdział. I wgl to opowiadanie mi się podoba. Czytam i coraz bardziej mnie wciąga ;D Komentuje dopiero pod tym postem, ale nie martw się od następnego rozdziału wpis ode mnie będzie pod każdym. Pozdrawiam i życzę duzo wemy. Gośka :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już nic złego ich nie spotka :) Miło jest czytać twoje rozdziały. Ciesze się, że im się układa :) Ciekawi mnie co jeszcze wymyślisz.
OdpowiedzUsuńDobrze, że komputer wrócił do normy ;) Teraz tylko czekać na ślub i nowego Kłosika. Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. Paula :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział Pozdrawiam Iza
OdpowiedzUsuńSuper, że wszystko jest super ! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zapraszam do siebie:
everythings-gonna-be-alright2.blogspot.com
Rozdział cudowny:-) nie mogę się doczekać następnego:-D
OdpowiedzUsuńRozdział super jak zawsze :) No i weny życzę ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Lena radzi sobie po tym wszystkim co się wydarzyło. Kłos jej ewidentnie pomaga. :D
Super, że są szczęśliwi i jej rodzice na pewno zaakceptowali ich związek.
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Jezu! Rozdział cudo! Zastanawiałam się jak Lena sobie poradzi po utracie dziecka.
OdpowiedzUsuńWidać, że Karol bardzo ją wspiera i to jest wspaniałe. :)
Czekam na następny rozdział i w wolnym czasie zapraszam do siebie na 10 http://zmiana-o-360-stopni.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Karolina R. :*
Rozdział jak zwykle świetny. Czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuń/Ola
Nadrobiłam wszystko ! jak również i zakończonego bloga o Andrzeju i muszę przyznać, że uwielbiam te opowiadania ♥♥♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak Lena pogodziła się już z rodzicami to nic już nie przeszkodzi tej cudownej parze ^^
Zapraszam do mnie :
http://ironiaa-losu.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*
Ola