sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 12

Dni leciały a coraz bardziej zaczęłam tęsknić za rodzicami. Nie raz będąc w Warszawie u Emi miałam ochotę pojechać do nich i jeszcze raz szczerze porozmawiać ale cały czas w pamięci miałam ich słowa, że nie mają już córki i tego jak kazali mi zabrać rzeczy i wyprowadzić.
- Emi pośpiesz się bo się spóźnimy! - krzyczałam czekając na dziewczyną w korytarzu.
- Spokojnie jeszcze mamy godzinę do otwarcia, zdążymy - uspokajała mnie Kłosówna.
- Mam wrażenie, że denerwuję się bardziej niż Karol tym meczem otwarcia - mówiłam kiedy szłyśmy na parking do auta.
- Coś czuję, że to będzie niesamowite! W końcu 60 tys. kibiców to nie 10!
Po prawie 40 minutach w korkach siedziałyśmy już na swoich miejscach przy samym boisku na stadionie narodowym. Po przepięknej ceremonii otwarcia równo o 20:15 rozbrzmiał pierwszy gwizdek meczu otwarcia pomiędzy Polską a Serbią. Niecałe dwie godziny później cały stadion oszalał ze zwycięstwa Polaków 3:0.
- Karol! - pobiegłam do chłopaka rzucając mu się na szyję.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem - powiedział stawiając mnie na ziemi i całując w usta - i za Tobą też siostrzyczko - zaśmiał się witając się z Emilką.
- Dobra, dobra nie musisz mi już tak słodzić - powiedziała ze śmiechem dziewczyna.
- I jak podobało się Wam? - zapytał.
- Podobało to mało powiedziane a ty byłeś świetny - uśmiechnęłam się.
- Kłos pożegnaj się ładnie i marsz do autobusu! - krzyknął kapitan śmiejąc się w naszą stronę.
- Przepraszam Was ale same widzicie, ze muszę już uciekać bo inaczej będą wracał taksówką do hotelu. Czyli widzimy się we Wrocławiu - upewnił się a ja kiwnęłam głową i pocałowała go w policzek - pa skarbie.
Nim się obejrzałam Mistrzostwa Świata dobiegały końca a ja siedziałam w katowickim Spodku oglądając i z całych sił trzymając kciuki za finał z Brazylią. Hymn, przedstawienie drużyn i tak 21 września 2014 roku o godzinie 20 rozpoczął się historyczny mecz o złoty medal między Polską a Canarinios. Ponad dwie godziny wszystko było już jasne: Polska Mistrzem Świata w siatkówce mężczyzn!!! Z potokiem łez zbiegłam do barierek oddzielających płytę boiska od trybun i od razu zostałam porwana w ramiona mojego mistrza.
- Tak bardzo Cię kocham - powiedział Karol stawiając mnie na parkiecie.
- Ja Ciebie też Karol - uśmiechnęłam się całując go w usta.
- Ja chyba nadal w to nie wierzę - powiedział spoglądając na trybuny gdzie kibice głośno skandowali "Dziękujemy".
- To uwierz, jesteś mistrzem świata!
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem siatkarze musieli udać się do szatni aby przygotować się do dekoracji. Stałam razem z innymi dziewczynami chłopaków i dzieciakami w pierwszym rzędzie oglądając wręczenie nagród indywidualnych. Kiedy Pan Magiera wyczytał, że najlepszym blokującym został Karol obie z Emi rzuciłyśmy się sobie w ramiona przytulając się jednak wtedy stało się coś czego w życiu bym się nie spodziewała. Karol po odebraniu nagrody przejął mikrofon od spikera.
- Na sam początek chciałbym serdecznie podziękować chłopakom z drużyny i wszystkim kibicom za wsparcie - mówił - ale szczególnie chciałbym podziękować najważniejszej osobie w moim życiu - spojrzał na mnie - Lenka mógłbym Cię prosić - powiedział a w moim kierunku podszedł Wrona i chwytając mnie za rękę zaprowadził na sam środek gdzie był Karol - Lena kocham Cię z całego serca i chciałem zapytać czy zostaniesz moją żoną - klęknął przede mną wyjmując czerwone pudełeczko z
pierścionkiem a cała hala zaczęła bić brawo. Byłam tak zaskoczona, że nie mogła wydusić z siebie nawet słowa. Łzy lecące po moich policzkach sprawiły, że udało mi się tylko twierdząco pokiwać głową. Karol włożył pierścionek na mój palec a potem chwycił mnie w ramiona kręcąc wokół własnej osi. Gorzko, gorzko - zaczęli krzyczeć siatkarze naszej reprezentacji a po chwili do nich dołączył się cały Spodek.
- Kocham Cię - powiedział środkowy stawiając mnie i wpijając się w moje usta co zaowocowała głośnymi brawami i owacją na stojąco całej publiczności. Po chwili wróciłam na swoje miejsce do Emilki i reszty partnerek siatkarzy gdzie zostałam od razu wyściskana przez wszystkie dziewczyny. Po całej dekoracji odebraniu przez reprezentacje medali oraz odśpiewaniu Mazurka Dąbrowskiego siatkarze zaczęli świętowanie.
- Jak się czuję przyszła Pani Kłos? - zapytał Igła kiedy byliśmy już w hotelu gdzie odbywała się impreza mistrzów.
- Wspaniale Krzysiu - przytuliłam go śmiejąc się.
Impreza trwała prawie do trzeciej nad ranem ale w końcu wszystkim się należało. Około 10 po śniadaniu razem z Emi ruszyłyśmy w drogę powrotną do Bełchatowa a siatkarze ze sztabem autokarem pojechali do Warszawy na spotkanie z Panią premier i zarządem PZPS-u. Po trzech godzinach jazdy byłyśmy już pod naszym blokiem, wypakowałam swoją torbę i pożegnałam z przyjaciółką, która niestety nie mogła zostać ponieważ musiała wrócić do stolicy i zająć się butikiem.


Na sam początek chciałabym Was bardzo przeprosić za ten przeskok w czasie ale z moją weną jest coraz gorzej :P Stwierdziłam, że chcę dokończyć to opowiadanie za wszelką cenę i dlatego w kolejnych rozdziałach mogą zdarzać się takie przeskoki. Nie wiem czy Wam się to spodoba ale chyba lepsze to niż nie dokończenie opowiadania, prawda? Czekam na Wasze komentarze i opinie co rozdziału i mam nadzieję, że i tym razem nie zawiodłam? Jedyne co mogę obiecać to, że zanim zakończę tą historię pojawi się jeszcze kilka rozdziałów...ile? Nie mam pojęcia ale trochę się jeszcze wydarzy u Leny i Karola zanim pojawi się epilog.
Pozdrawiam i życzę udanego sylwestra!!!
Klara :*

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 11

Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słońca wkradające się przez okno do pokoju. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał za piętnaście ósma po czym podniosłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Następnie ubrałam się i spięłam włosy w wysokiego kucyka. Kiedy kończyłam makijaż ktoś zapukał do drzwi.
- Cześć ciocia - uśmiechnął się mały Ignaczak stojący za drzwiami.
- Cześć Seba, co Cię do mnie sprowadza - zapytałam kiedy weszliśmy do pokoju.
- Wujek Karol powiedział żebym przyszedł po Ciebie bo wszyscy są już na śniadaniu - odpowiedział.
- W takim razie chodźmy - powiedział biorąc swój telefon i zamykając drzwi na klucz. Razem z chłopcem zjechaliśmy windą na parter gdzie była hotelowa restauracja. Przez całą drogę syn Krzyśka opowiadał jak bardzo się cieszy, że tata zabrał rodzinę tutaj do Francji i, że jak dorośnie też zostanie siatkarze. W świetnych humorach weszliśmy do stołówki gdzie byli już wszyscy. Usiedliśmy przy stole z siatkarzami i ich rodzinami.
- Dzień dobry wszystkim - przywitałam się i pocałowałam mojego chłopaka w policzek.
- Cześć skarbie - uśmiechnął się kiedy usiadłam obok niego przyłączając się do śniadania.
Posiłek minął nam wszystkim na rozmowach i śmianiu się. Po śniadaniu siatkarze udali się na trening a ja z resztą dziewczyn i dzieciakami postanowiłyśmy udać się na plażę. Poszłam do swojego pokoju przebrać się w kostium i zabrać torebkę z rzeczami potrzebnymi do wyjścia a potem wróciłam do holu gdzie wszyscy już na mnie czekali. Po niecałych dziesięciu minutach, które upłynęły nam na rozmowach byłyśmy już na plaży.
- Długo się znacie z Karolem? - zapytała mnie Iwona Ignaczak kiedy leżałam opalając się na kocu.
- Właśnie! Opowiedz nam coś o sobie - wtrąciła żona Wlazłego.
- W zasadzie to już od liceum - odpowiedziałam uśmiechając się w stronę dziewczyn - ale jakoś tak się potoczyło nasze życie, że w liceum nasze drogi się rozeszły i dopiero teraz kiedy wróciłam z Włoch ponownie spotkaliśmy się z Karolem - powiedziałam i zaczęłam opowiadać całą historię.
- No to teraz możesz czuć się już jedną z nas - przytuliła mnie narzeczona Zatiego.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko w jej stronę.
Około 15 razem z całą resztą wróciliśmy do hotelu. Od razu podążyłam do siebie aby móc się odświeżyć i przebrać. Kiedy wyszłam z pod prysznica ktoś zapukał do drzwi. Niewiele myśląc przepasana ręcznikiem poszłam je otworzyć.
- No kochanie tak to możesz mnie witać za każdym razem - powiedział Karol wchodząc do środka i zamykając drzwi na klucz.
- Właśnie brałam prysznic i nie zdążyłam się ubrać także nie myśl sobie Bóg wie czego - zaśmiałam się biorąc ubrania i podążając do łazienki.
- A już myślałem, że to specjalnie dla mnie - powiedział rozmarzony kiedy wróciłam z powrotem z toalety - wolałem Cię w tamtym wydaniu - szepnął mi do ucha całując moje ramię.
- O nie, nie nawet sobie nie myśl idziemy na obiad bo nie wiem jak ty ale ja jestem strasznie głodna - odsunęłam go od siebie i pocałowałam w policzek na co Kłos się tylko zaśmiał.
- Zabieram Cię wieczorem na randkę - uśmiechnął się kiedy jechaliśmy windą.
- Brzmi ciekawie.
- Także bądź gotowa na 20.
Po obiedzie wróciłam do swojego pokoju i zajęłam się czytaniem książki. Dopiero około 19 zaczęłam się szykować. Ubrałam się w sukienkę, podkręciłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy skończyłam do pokoju wparował mój chłopak.
- Skarbie wyglądasz ślicznie - pocałował mnie w policzek wręczając czerwoną różę.
- Dziękuję, to gdzie mnie zabierasz? - zapytałam.
- Niespodzianka a w zasadzie to powinniśmy już się zbierać także zapraszam panią - powiedział chwytając mnie za dłoń i razem wyszliśmy z hotelu. Szliśmy w ciszy około 15 minut aż wreszcie stanęliśmy na jednym z klifów unoszących się nad brzegiem Atlantyku, z którego rozciągał się widok na całe miasto.
- Jak tu ślicznie - zachwycałam się widokiem Capberton.
- Ale to nie wszystko kochanie - oznajmił prowadząc mnie do pięknej altany, w której nakryty był stolik z kolacją dla dwojga.
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś - szepnęłam kiedy po kolacji siedzieliśmy wtuleni w siebie popijając czerwone wino.
- To ja Ci dziękuję, że Cię mam - powiedział całując mnie w czoło - chyba powinniśmy się już zbierać, robi się zimno - stwierdził po chwili.
- Dziękuję Ci skarbie za ten wieczór - przytuliłam go kiedy wchodziliśmy do hotelu a Karol wziął mnie na ręce i pocałował w usta. Po chwili byliśmy już w moim pokoju.
- Dziś się mnie już nie pozbędziesz - uśmiechnął się kładąc mnie na łóżku...
Reszta dni w słonecznym Capberton upłynęła mi na leniuchowaniu i zwiedzaniu z resztą rodzin chłopaków miasta. Siatkarze za wzięcie ćwiczyli przygotowywując się do mistrzostw globu a ja z każdym dniem utwierdzałam się w przekonaniu, że Karol to ten jedyny i na całe życie. Po powrocie do kraju spędziliśmy z Kłosem weekend w naszym mieszkaniu w Bełchatowie na potem środkowy znowu ruszył na zgrupowanie tym razem do spalskiego lasu. Będąc sama w Bełku w tajemnicy przed chłopakiem zaczęłam szukać pracy. W końcu nie chcę całe życie być na łasce Karola. Niestety nie pojawiła się żadna ciekawa oferta i póki co musiałam zrezygnować z mojego pomysłu.


Mam nadzieję, że i tym razem Was nie zawiodłam? Liczę, że tak jak to było dotychczas będziecie wypowiadać się i komentować nowy rozdział :P Z racji tego, że to ostatni rozdział przed świętami chciałabym złożyć wszystkim czytelniczkom najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia i aby ten następny rok był jeszcze leszy niż ten dobiegający końca...
Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 10

Przywitaliśmy się ze sztabem i siatkarzami potem Karollo poznał mnie z partnerkami chłopaków, które także leciały do Francji. Od razu złapałam z nimi dobry kontakt i zajęłam się rozmową i zachwycaniem się nad najmłodszą z siatkarskiej rodziny a mianowicie córeczką Michała Kubiaka. W samolocie miałam miejsce obok Karola dzięki czemu od razu oparłam się na jego ramieniu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ze mną lecisz - powiedział całując mnie w czubek głowy.
- Ja też się cieszę - uśmiechnęłam się a siatkarz delikatnie musnął moje usta swoimi. Resztę drogi spędziłam wtulona w Karola słuchając muzyki. Po dotarciu do hotelu w Capberton każdy został przydzielony do swoich pokoi. Ja dostałam pokój sama zresztą jak reszta dziewczyn dzięki czemu od razu po wejściu do mojego lokum padłam na łóżko i od razu zasnęłam. Obudziłam się dopiero kiedy poczułam lekkie smyranie po plecach. Otworzyłam oczy i od razu zobaczyłam uśmiechniętego Kłosa.
- Zmęczona - zapytał zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- Troszeczkę ale teraz już i tak nie zasnę - uśmiechnęłam się.
- W takim razie zabieram Cię na spacer.
- A nie możemy zostać tutaj?
- Oj chodź jeszcze będziesz miała czas żeby porządnie wypocząć a teraz się przejdziemy.
- No dobrze ale daj mi chwilę, żebym się mogła ogarnąć - powiedziałam udając się w kierunku łazienki. Poprawiłam fryzurę i makijaż a potem wróciłam do pokoju do mojego chłopaka. Po chwili wyszliśmy z hotelu i kierowaliśmy się spacerkiem trzymając za ręce w stronę plaży. Spacerowaliśmy brzegiem oceanu śmiejąc się i rozmawiając. Usiedliśmy na piachu wtulając się w siebie i patrząc na słońce chowające się za horyzontem Atlantyku.
- Wiesz co? - zapytał po chwili Karol.
- Nie wiem, ale zapewne zaraz się dowiem - zaśmiałam się.
- Wreszcie wszystko zaczęło mi się układać - wyznał patrząc w moją stronę - nie dość, że gram w reprezentacji co od zawsze było moim wielkim marzeniem to jeszcze mam najcudowniejszą dziewczynę na świecie - dokończył uśmiechając się co ja odwzajemniłam tym samym gestem - kocham Cię Lenka - powiedział zbliżając swoje usta do moich a ja zerwałam się z miejsca i zaczęłam uciekać brzegiem śmiejąc się - osz ty! Niech no ja Cię tylko dorwę - krzyczał biegnąc za mną. Mimo iż moja kondycja nie należała do najgorszych to z takim wielkoludem jak Kłos nie miałam nawet najmniejszych szans i już po kilku chwilach leżałam na piachu przygnieciona przez siatkarza.
*
- I co teraz? - zapytałem uśmiechając się szeroko w stronę Leny - chyba wygrałem.
- No dobra wygrałeś - odpowiedziała śmiejąc się.
- Nie uważasz, że należy mi się jakaś nagroda?
- A co by pan chciał?
- To - powiedziałem łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Głupek - zaśmiała się dziewczyna kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Ja Ci dam zaraz głupka - powiedziałam posyłając w jej stronę cwaniacki uśmiech a po chwili chwyciłem ja na ręce i ruszyłem w kierunku wody.
- Nie błagam, Karol, przepraszam obiecuję, że więcej Cię tak nie nazwę! - krzyczała kiedy wchodziliśmy w głąb oceanu.
- Trudno, ale kara musi być - zaśmiałem się wrzucając brunetkę do wody.
*
- Nienawidzę Cię Kłos - powiedziałam wynurzając się na powierzchnię i ruszając w kierunku brzegu.
- Ja też Cię kocham słońce - odpowiedział podpływając do mnie i znowu biorąc mnie na ręce.
- Ja Ciebie już niestety nie - rzuciłam w jego stronę obrażone spojrzenie i wykręciłam twarz ale mimo wszystko nie potrafiłam się na niego złościć.
- Oj Lenka, skarbie nie gniewaj się - nalegał kiedy byliśmy już na plaży a ja wciąż udawałam obrażoną. Postanowiłam go trochę podenerwować i nie odedzwałam się ani słowem co jeszcze bardziej podnosiło mu ciśnienie. Cała mokra ruszyłam z powrotem do naszego hotelu a siatkarz przez całą drogę próbował mnie udobruchać. Wjechaliśmy windą na nasze piętro a ja od razu chcąc uciec przed Karolem skierowałam się do swojego pokoju a środkowy podążył za mną co całkowicie mnie rozbawiło bo przecież ja tylko udawałam obrażoną. Otworzyłam drzwi z klucza i chciałam wejść sama do środka zamykając mu drzwi przed nosem ale Kłosik chyba przejrzał mój plan bo uniemożliwił mi to i szybkim ruchem przyparł mnie do ściany zamykając nogą drzwi mojego apartamentu.
- Długo zamierzasz się jeszcze gniewać - lustrował mnie swoim spojrzeniem.
- Musisz się postarać Karolku żeby uzyskać moje przebaczenie - powiedziałam z udawaną powagą próbując wyswobodzić się spod jego ramion.
- Już ja mam na to swój sposób - zaśmiał się a po chwili zaczął składać pocałunki na moich ustach i szyi.
- Dobra przeprosimy przyjęte ale jest już późno a pan powinien wrócić do swojego pokoju, gdzie czeka na pana niejaki zapewne stęskniony Twoją długą nieobecnością przyjaciel Wrona - zaśmiałam się.
- Ty to potrafisz sprowadzić człowieka na ziemię - kręci głową całując mnie w policzek - dobranoc Lenka - powiedział i opuścił pomieszczenie a ja zaczęłam się śmiać.

I jak? 
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!
Klara :*

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 9

Po kilku godzinach spędzonych na wspólnym leniuchowaniu razem z Karolem znowu musieliśmy się pożegnać. Po tym jak Kłosik opuścił mieszkanie udając się z powrotem do hotelu, w którym przebywała reprezentacja poszłam wziaść prysznic a następnie położyłam się w sypialni z zajęłam się oglądaniem telewizji. Oglądając film zdecydowałam, że jutro z samego rana ruszam do Warszawy. Następnego dnia rano kiedy się obudziłam poszłam zjeść śniadanie a potem ubrałam się i poprawiłam swój wygląd. Zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torebki i zamykając drzwi na klucz opuściłam mieszkanie. Po prawie trzech godzinach drogi zaparkowałam karolowe auto pod butikiem Emi. Nie mówiłam jej, że przyjadę bo chciałam zrobić przyjaciółce niespodziankę. Weszłam do środka i zobaczyłam Emilkę i ta dziewczynę, która tu pracowała. Obie siedziały na kanapie przy szklanym stoliku popijając kawę i rozmawiając.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Lenka nie mówiłaś, że przyjedziesz - mówiła Kłosówna całując mnie w policzek na powitanie.
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę.
- I zrobiłaś - zaśmiała się - a tak w ogóle to poznaj Alę - powiedziała przedstawiając nas sobie.
- Lena - podałam jej rękę.
- Ala - uśmiechnęła się do mnie.
- Siadaj i mów co słychać - zachęcała mnie Emi.
- Wszystko dobrze, jakoś się trzymam, w sobotę wyjeżdżam z Karolem na zgrupowanie do Francji i pomyślałam, że muszę zaopatrzyć się w kilka nowych ubrań - zaśmiałam się.
- O to świetnie, będziecie mogli nacieszyć się sobą - puściła mi oczko.
Razem z Emilką wybrałyśmy dla mnie kilka ubrań z jej butiku a potem obie pojechałyśmy do jednej z warszawskich galerii. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu przemierzając pasaż w Złotych Tarasach kiedy przy jednym z butików ujrzałam swoją mamę. Poczułam ukucie w sercu a przed oczami miałam od razu obraz ostatniej kłótni. Po chwili także ona mnie dostrzegła, postanowiłam podejść i chociaż się przywitać bo na nic innego po ostatniej kłótni nie mogłam liczyć.
- Dzień dobry mamo - powiedziałam niepewnie spoglądając w jej kierunku.
- Dzień dobry - odpowiedziała chłodno nawet na mnie nie patrząc a po chwili dodała - wiesz co trochę się śpieszę więc...
- Przepraszam - przerwałam jej a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Myślisz, że to coś zmieni? Wystawiłaś naszą rodzinę na pośmiewisko nie mówiąc o Pawle - rzuciła a w tym momencie dołączyła do mnie Emilka, która stała trochę dalej od nas.
- Nie mogłam za niego wyjść bo go nie kocham. Zresztą rozmawiałam z Pawłem i on nie ma mi tego za złe, zrozumiał moje zachowanie - wyznałam a moja rodzicielka otworzyła szeroko oczy chyba nie dowierzając a po chwili po prostu odeszła a ja zalałam się łzami.
- Chodź Lenka pojedziemy do mnie - oznajmiła Kłosówna przytulając mnie do siebie a po chwili byłyśmy już w drodze do jej mieszkania.
Emi zabrała mnie do swojego mieszkania gdzie mogłam się trochę uspokoić po nieprzyjemnej rozmowie o ile można to nazwać rozmową z moją mamą. Dziewczyna zarządziła także, że zostaję u niej na kilka dni i nawet nie podlega to żadnej dyskusji. Te kilka dnia aż do piątku mięło mi bardzo szybko i w przyjemnej atmosferze. Codziennie pomagałam Emilce w jej butiku. Do Bełchatowa wróciłam dopiero w piątek po południu i to w zasadzie tylko po to by spakować mi i Karolowi walizki na wyjazd do Francji gdzie mieliśmy udać się jutro z samego rana. Wieczorem kiedy spakowałam wszystkie potrzebne nam rzeczy usiadłam na kanapie czytając książkę kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem - powiedział Kłos całując mnie w usta i wchodząc do mieszkania ze swoimi rzeczami.
- Ja za Tobą też - przytuliłam się do niego - w końcu nie widzieliśmy się pięć dni - zaśmiałam się siadając z siatkarzem na kanapie - myślałam, że zobaczymy się dopiero jutro przed wyjazdem.
- Początkowo był taki plan ale Stephan zadecydował, że jeśli chcemy to możemy dziś wrócić do domu a jutro każdy ma się sam wstawić na lotnisku - uśmiechnął się.
- A ty oczywiście skorzystałeś z taj możliwości - spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Nie przegapiłbym spędzenia kilkunastu godzin sam na sam z moją cudowną dziewczyną - stwierdził łącząc nasze wargi w namiętnym pocałunku...
*
Rankiem obudziły mnie promienie słońca wkradające się przez okno do sypialni. Koło mnie leżała Lenka jeszcze pogrążona we śnie z uśmiechem na twarzy. Nie mogłem napatrzyć się na dziewczynę, nadal nie mogłem uwierzyć w szczęście jakie mnie spotkało. Szczęście, które teraz mam przy sobie, i które zawsze będzie już obok mnie. Lena była dla mnie wszystkim. Wszystkim czego potrzebowałem by budzić się każdego ranka i zaczynać nowy dzień. Leżałem tak patrząc na ukochaną przed kilkadziesiąt minut ale kiedy zegarek zaczął wskazywać za dwie siódma postanowiłem ją obudzić.
- Skarbie wstajemy - szepnąłem nad jej uchem a po chwili złożyłem pocałunek na jej malinowych ustach. Lenka otworzyła zaspane oczy obdarowywując mnie najsłodszym uśmiechem na świecie - dzień dobry kochanie - uśmiechnąłem się.
- Hej - powiedziała przeciągając się.
- Przepraszam, że Cię obudziłem ale musimy zacząć się szykować bo inaczej spóźnimy się na samolot.
- W takim razie ja lecę się ogarnąć a ty idź zaparz kawy - uśmiechnęła się i zabierając ubrania pobiegła do łazienki.
*
Wzięłam zimny prysznic aby się jeszcze bardziej rozbudzić a potem ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy skończyłam podążyłam do kuchni skąd dochodził zapach świeżo parzonej kawy. Weszłam do kuchni a Karol od razu uśmiechnął się szeroko i gestem ręki zaprosił do stołu. Zjedliśmy w ciszy kanapki przygotowane przez środkowego i wypiliśmy kawę a potem zabraliśmy nasze walizki i udaliśmy się na parking do auta. Jechaliśmy rozmawiając, śmiejąc się i śpiewając piosenki lecące w radiu. Kłosik co chwilę obdarowywał mnie czułymi spojrzeniami. Po dwóch godzinach drogi byliśmy już na warszawskim Okęciu.

Mam nadzieję, że się podoba? Liczę na Wasze opinie.
Do usłyszenia za tydzień, Klara :*