sobota, 17 stycznia 2015

Ważne

Muszę Was z przykrością powiadomić, że dziś nie pojawi się nowy rozdział :( Niestety mój komputer odmówił posluszeństwa i nie mam jak dodać nowego posta. Obiecuję, że jak tylko będę mogła dodam nowy rozdział. Mam nadzieję, że będziecie czekać?
Pozdrawiam i do ułyszenia mam nadzieję za niedługo ;)

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 15

Po rozmowie z rodzicami Leny zrobiło mi się lżej na sercu. Wiedziałem, że teraz czekań nas będą ciężkie chwile ale miałem nadzieję, że choć w małym stopniu stosunki dziewczyny z rodzicami ulegną poprawie. Wróciłem na korytarz gdzie nadal byli Emilka i Andrzej. Opowiedziałem im o rozmowie i obojga wysłałem do domu bo przecież spędziliśmy już tu dobre parę godzin. Wrona obiecał usprawiedliwić mnie i trenera za nieobecność a Emi pojechała odpocząć do naszego mieszkania do Bełchatowa. Całą noc spędziłem z rodzicami brunetki na szpitalnym korytarzu czekając aż Lena się obudzi. Dopiero rankiem przyszedł lekarz, który poinformował nas, że narzeczona się obudziła. Postanowiłem wejść do niej pierwszy.
- Cześć skarbie - przywitałem całując ją w czoło.
- Co się stało? - zapytała słabym głosem.
- Miałaś wypadek i jesteś w szpitalu, wczoraj miałaś operację - odpowiedziałem.
- Karol błagam powiedz, że nic mu się nie stało...- zaczęła płakać a ja nic nie odpowiedziałem tylko przytuliłem ją na tyle ile było to możliwe.
- Tak strasznie mi przykro kochanie - mówiłem tuląc ją do siebie i ledwo powstrzymując łzy a Lenka coraz bardziej płakała. Siedzieliśmy tak dobrych kilka minut aż wreszcie do sali weszli jej rodzice.
*
- Dzień dobry - usłyszałam głos, podniosłam zapłakany wzrok z ramion Karola i zobaczyłam swoich rodziców.
- Dzień dobry - powiedziałam wciąż szlochając.
- Tak bardzo się o Ciebie martwiliśmy  - zaczęła mama.
- Musiało się stać coś takiego żebyście sobie o mnie przypomnieli - zapytałam z żalem patrząc w ich stronę.
- To nie tak...jak Emilia powiadomiła nas o tym co się stało umieraliśmy z ojcem ze strachu o Ciebie, nie wiem co byśmy zrobili gdybyśmy Cię stracili - szlochała moja matka - tak bardzo chcieliśmy Cię za wszystko przeprosić, żałuję, że dopiero teraz dostrzegliśmy nasz błąd i zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo Cię zraniliśmy, mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczysz - zakończyła z nadzieją w głosie. Mimo iż bardzo mnie zranili czułam, że ich przeprosiny są szczere.
- Już dawno Wam wybaczyłam ale musicie mi obiecać, że już nigdy nie będziecie się wtrącać w moje życie.
- Będzie jak zachcesz kochanie - przytuliła mnie mama a potem tata. W głębi serca czułam się szczęśliwa, że wreszcie wszystko się między nami wyjaśniło ale większa część mojego  serca mocno krwawiła z powodu straty dziecka. Tak bardzo cieszyliśmy się z Karolem, że będziemy mieli maleństwo a teraz te marzenia legły w gruzach. Kiedy rodzice po namowach pojechali odpocząć do hotelu a ja zostałam sama z narzeczonym znowu się rozkleiłam.
- Skarbie nie płacz już, jeszcze będziemy mieli gromadkę dzieci, obiecuję - tulił mnie siatkarz. Po chwili do mojej sali weszło dwóch policjantów. Przedstawili raport z wypadku i okazało się, że auto wpadło w poślizg na mokrej szosie i dlatego doszło do takiej a nie innej sytuacji.
- Gdybym Cię posłuchała i została w domu nic by się nie stało - szlochałam.
- Skarbie to nie Twoja wina - mówił Karol głaszcząc mnie po plecach - jeszcze się wszystko ułoży zobaczysz - kontynuował a ja wiedziałam, że jemu też nie jest łatwo. Tak bardzo się cieszył, że zostanie ojcem a ja przez swoją głupotę wszystko spieprzyłam.
Po tygodniu patrzenia w sufit szpitalnej sali i wylewaniu morza łez wreszcie mogłam wrócić do naszego domu. Ze szpitala odebrali mnie rodzice i Karol, który przez cały tydzień większość czasu spędzał przy moim łóżku. Martwiłam się, że przez to zaniedbuje treningi ale kiedy tylko poruszałam ten temat słyszałam "dla mnie ty jesteś najważniejsza". Rodzice zaproponowali aby po wyjściu ze szpitala pojechała do nich ale nie zgodziłam się na to, chciałam być w Bełchatowie i mieć przy sobie ukochanego. Od kiedy wróciłam do naszego domu w zasadzie nie opuszczałam sypialni i to wcale nie dlatego, że miałam na siebie uwarzać i nie przemęczać się po operacji ale dlatego, że nie miałam już nawet najmniejszej ochoty. Każdy kolejny dzień wyglądał identycznie. Widziałam, że swoim stanem psychicznym martwiałam rodzinę a przede wszystkim siatkarza ale nie mogłam sobie poradzić z tym, że straciłam nasze maleństwo. Minął listopad potem grudzień a ja nie mogłam zapomnieć o tym co się stało.
- Skarbie na pewno wszystko spakowaliśmy? - zapytał Karol na dzień przed naszym wyjazdem na święta do Warszawy. Ustaliliśmy, że Wigilię spędzimy w tym roku u państwa Kłosów a pierwszy i drugi dzień świąt u moich rodziców.
- Chyba tak - odpowiedziałam od niechcenia siedząc na kuchennym parapecie i patrząc w spływające po szybie krople deszczu.
- Kochanie nie możesz wciąż o tym myśleć - powiedział podchodząc do mnie i przytulając od tyłu a z moich oczu zaczęły płynąć łzy - mi też jest ciężko ale musimy o tym zapomnieć i zacząć normalnie żyć.
- Nawet nie wiesz ile bym dała żeby móc cofnąć czas - mówiłam przez łzy.
- Ja też Lenka ale obiecaj mi, że na tyle ile będzie to możliwe przestaniesz myśleć o tym co się wydarzyło i zaczniesz patrzeć w przyszłość, chyba czas już ustalić datę ślubu - uśmiechnął się.
- Naprawdę chcesz tego?
- Głuptasie gdybym tego nie chciał to bym Ci się nie oświadczył i teraz o to nie pytał - pocałował mnie w czoło a ja chyba pierwszy raz od kilku tygodni szczerze się zaśmiałam - to co powiesz na początek maja?
- Myślę, że to dobry pomysł, bo potem jak Cię zamknął w Spalskim lesie może być ciężko - zaśmiałam się.
- No to musimy zacząć wszystko przygotowywać przyszła pani Kłos - powiedział biorąc mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę sypialni.
- A nie mieliśmy przypadkiem robić czegoś innego - zapytałam śmiejąc się kiedy położył mnie na łóżku i zaczął składać pocałunki na moich ustach i szyi.
- Tamto może poczekać...

I jak? Podoba się? Nie będę się rozpisywać i biegnę trzymać kciuki za Isię i Jerzyka :D
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!
Klara :*

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 14

Następne dni i tygodnie mijały według schematu dom i nadopiekuńczy Karol. Chłopak od kiedy dowiedział się o tym, że zostaniemy rodzicami całkowicie zgłupiał na punkcie tego, że nie wolno mi się przemęczać. O pracy nie miałam już prawa nawet pomyśleć bo jak twierdził mój ukochany skoro jestem w ciąży to i tak niedługo musiałabym wziąć urlop także na razie chcąc nie chcąc musiałam zrezygnować z szukania sobie zajęcia. Co do dzidziusia to kilka dni temu byłam u lekarza i okazało się, że z naszym maleństwem wszystko jest tak jak powinno i za około miesiąc będziemy mogli poznać płeć dziecka. Wszystko układało się wspaniale, byliśmy z Kłosem naprawdę szczęśliwi a ja czułam się jak w mojej własnej bajce. Dziś umówiłam się z Emi, że wpadnę do niej do Warszawy w odwiedziny dlatego zaraz po śniadniu z Karolem zaczęłam pakować wszystkie potrzebe rzeczy do podróży bo w stolicy miałam zostać trzy dni.
- Skarbie może jednak zmienisz zdanie i zostaniesz w domu - nalegał środkowy przytulając się do moich pleców kiedy malowałam rzęsy.
- Karol proszę Cię, już rozmawialiśmy na ten temat, czyję się dobrze i nic mi się nie stanie a nie mogę cały czas siedzieć w domu bo zwariuję - odpowiedziałam spoglądając w luterko gdzie widniały nasze odbicia.
*
- Obiecaj mi, że jak tylko dojedziesz to od razu do mnie zadzwonisz - mówiłem żegnając się z Lenką na parkingu.
- Obiecuję, że zadzwonię a teraz do zobaczenia - pocałowała mnie w policzek i po chwili odjechała. Nie wiem czemu ale nie chciałem aby Lenka jechała, miałem jakieś dziwne przeczucia ale to pewnie tylko moje wymysły. Ze spakowaną torbą ruszyłem w kierunku Energi na trening. Po 20 miutach spaceru w deszczu dotarłem na halę.
- Siema stary a Tobie spacerku się w taką pogodę zachciało - zaśmiał się Wrona kiedy trochę zmoknięty dotarłem do szatni.
- Lena pojechała do Warszawy a ja chciałem się trochę przejść - powiedziałem witając się z kumplem i całą resztą. Przebrałem się w strój i z resztą drużyny poszedłem na trening, który trwał ponad dwie godziny. Zęczony wróciłem do szatni i od razu poszedłem wziąć prysznic, kiedy wróciłem usłyszałem dzwonek mojego telefonu. To pewnie Lenka od razu pomyślałem i nacisnąłem zieloną słuchawkę nie patrząc na ekran.
- Już dojechałaś skarbie?
- Dzień dobry, ja dzwonię ze szpitala wojewódzkiego w Łodzi czy rozmawiam z panem Karolem Kłosem - usłyszałem głos jakiejś kobiety i od razu zdębiałem.
- Tak to ja, czy coś się stało? - zapytałem poddenerwowany.
- Proszę przyjechać do szpitala pańska narzeczona miała wypadek i właśnie przechodzi operację - usłyszałem a telefon sam wypadł mi z ręki.
- Co się stało? - zapytał Andrzej.
- Lena...miała wypadek - szepnąłem - błagam Cię Endrju porzycz mi auta ja muszę do niej jak najszybciej jechać!
- Nie będziesz prowadził auta w takim stanie, zbieraj manatki i biegiem do samochodu ja z Tobą pojadę - zakomunikował. Po prawie godzinie Wronka zatrzymał auto pod szpitalem a ja od razu pobiegłem do środka nie zwarzając na jego krzyki abym na niego poczekał.
- Przywieziono tu moja narzeczoną, może mi pani powiedzieć co z nią - pytałem w recepcji.
- Jak się nazywa pańska narzeczona?
- Lena Kamińska - odpowiedziałem pielęgniarce.
- Pani Lena jest jeszcze na bloku operacyjny proszę usiąść i czekać aż operacja się zakończy - powiedziała a ja bezradny usiadłem na jednym z krzeseł w korytarzu i schowałem twarz w dłoniach.
- Co z nią - poczułem dłoń przyjaciela na ramieniu.
- Operują na razie nikt nic nie wie - odpowiedziałem ze łazami w oczach. Siedzieliśmy razem w Andrzejem już kolejną godzinę, które niemiołosiernie mi się dłużyły czekając na jakie kolwiek wieści. Umierałem ze strachu o Lenkę i nasze dziecko. Nie wiem co zrobię jeśli coś im się stanie. Po chwili na korytarz wbiegła moja siostra, którą powiadomiłem o tym co się stało a parę minut po niej ku mojemu zdziwieniu rodzice Leny. Emi od razu podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
- Co z nią - zapytała pani Kamińska ze łzami w oczach trzymając się swojego męża.
- Nadal ją operują - odpowiedziałem a w tym samym momencie z bloku operacyjnego wyszedł lekarz.
- Doktorze co z Leną - zapytałem od razu podbiegając do niego co zrobili także moi towarzysze.
- Stan pani Kamińskiej był bardzo ciężki ale udało nam się ją uratować i jesteśmy dobrej myśli ale niestety na skutek wypadku pańska narzeczona straciła dziecko, bardzo mi przykro - odpowiedział lekarz a po moich policzkach popłynęły łzy.
- Mogę do niej wejść?
- Na razie proszę czekać pani Lena niedługo zostanie przewiezona do osobnej sali i dopiero wtedy bedzie pan mógł ją zobaczyć - powiedział odchodząc a ja bezradny usiadłem na krześle a po chwili koło mnie usiadła matka mojej narzeczonej.
- Ona była w ciąży? - zapytała cicho szlochając.
- Tak w drugim miesiącu - odpowiedziała jej moja siostra kiedy zaważyła, że ja nie mam siły o tym mówić. Po jakiejś godzinie przyszła pielęgniarka, która powiadomiła nas, że Lenka jest już na sali i za chwilę będziemy mogli ją zobaczyć. Razem z rodzicami dziewczyny poszedłem do sali, w której leżała.
- Proszę jej nie męczyć i niech państwo wchodzą pojedyńczo - zakomunikowała pielęgiarka. Wszedłem pierwszy a państwo Kamińscy zostali za szkalanymi szybami. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na krześle obok. Lena miała zamknięte oczy, była blada, kilka siniaków od razu rzucało się w oczy i miała mnóstwo urządzeń podłączonych, które mierzyły parametry życia. Spoglądając na ukochaną rozpłakałem się na dobre. Czemu akurat nas to musiało spotkać? Akurat wtedy gdy byliśmy szczęśliwi spodziewając się dziecka - zadawałem sobie pytanie trzymając dłoń brunetki, którą co chwilę delikatnie muskałem swoimi ustami. Po kilkunastu minutach całując dziewczynę w czoło opuściłem salę.
- Chcieliśmy Cię za wszystko przeprosić, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego jak bardzo się kochacie z Leną, mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczycie i jeszcze będziemy szczęśliwą rodziną - powiedział ojciec dziewczyny kiedy wyszedłem z jej sali.
- Mnie nie musicie państwo za nic przepraszać w przeciwieństwie do Lenki nawet nie wiecie jak ona cierpiała za to jak ją potraktowaliście ile musiało upłynąć czasu żeby zaczęła się oswajać z zaistniałą sytuacją - mówiłem w ich kierunku - mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy i, że Lena Wam wybaczy choć na pewno nie będzie jej łatwo się pozbierać teraz kiedy straciliśmy nasze maleństwo - zakończyłem ze łzami w oczach a matka mojej ukochanej tak po prostu podeszła do mnie i przytuliła co całkowicie mnie zaskoczyło.


Jak obiecałam tak jest :) Musiałam trochę skomplikować życie naszym bohaterom bo przecież nie zawsze jest kolorowo. Mam nadzieję, że się podoba. Czekam na opinie :D
Do usłyszenia w sobotę! 
Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 13

Minął miesiąc od kiedy nasza reprezentacja zdobyła mistrzostwo świata. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. Razem z Karolem ciszymy się każdą wspólną chwilą no ile to możliwe ze względu na treningi i wyjazdy środkowego. Pracy nadal nie znalazłam co wcale mnie nie cieszy w przeciwieństwie do siatkarza. Kłos właśnie jest na wyjeździe razem ze Skrą w Olsztynie gdzie dziś wieczorem zagrają kolejny mecz w ramach PlusLigi.
Właśnie przygotowuję dla siebie lekki obiad czekając na Emilkę, która miała przyjechać w odwiedziny kiedy zakręciło mi się w głowie. Podpierając się szafek kuchennych doszłam do krzesła i usiadłam na nim. Nic nikomu nie mówiłam ale w ostatnim czasie coraz częściej zdążały mi się takie zawroty głowy. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Delikatnie podniosłam się i ruszyłam aby otworzyć.
- Cześć Lenka - przytuliła mnie Emi a po chwili spostrzegła, że coś jest nie tak - ej co jest? - zapytała podtrzymując mnie.
- Nie wiem robiłam obiad i strasznie zakręciło mi się w głowie - odpowiedziałam kiedy przy jej pomocy usiadłam na kanapie.
- Jejku jak dobrze, że właśnie dziś przyjechałam - mówiła podając mi szklankę wody - zdarzało Ci się to już? - zapytała a ja nic nie odpowiedziałam tylko spuściłam wzrok co było dla Kłosówny jednoznaczną odpowiedzią - Karol wie?
- Nie chciałam go martwić.
- Lena... - urwała na chwilę - a może ty jesteś...
- W ciąży - dokończyłam przerywając jej a ona pokiwała głową - myślisz, że to możliwe?
- Chyba sama powinnaś odpowiedzieć sobie na to pytanie - uśmiechnęła się a ja pobiegłam do sypialni po swój kalendarzyk i dokładnie zaczęłam go analizować
- To, to chyba jest możliwe - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Zaraz się wszystkiego dowiemy - oznajmiła i zakładając płaszcz wyszła z mieszkania. Emilka wróciła po ponad 20 minutach i podała mi trzy testy. Zdenerwowana poszłam do łazienki. Te pięć minut dłużyło mi się w nieskończoność ale kiedy zobaczyłam wynik wszystkich testów zaczęłam płakać.
- Jestem w ciąży - wyszlochałam wychodząc z łazienki.
- Lenka nie płacz powinnaś się cieszyć - mówiła brunetka przytulając mnie do siebie.
- Ale przecież my dopiero co do siebie wróciliśmy - szlochałam - co jeśli Karol będzie zły.
- Skarbie znam swojego braciszka jak nikogo innego i uwierz mi, że będzie szczęśliwy jak nigdy, wszystko się ułoży, jesteście zaręczeni, weźmiecie ślub i wszystko będzie dobrze.
- Tak myślisz.
- Ja to wiem - uśmiechnęła się dziewczyna co ja odwzajemniłam tym samym.
- Będę mamą - szepnęłam kładąc rękę na brzuchu a po moich policzkach popłynęły łzy szczęścia.
Około 18 pożegnałam się z siostrą Karola, która niestety musiała wrócić do Warszawy a ja z miską wypełnioną popcornem zasiadłam na kanapie kibicując Skrzatom w starciu z drużyną Olsztyna. Mecz zakończył się zwycięstwem Bełchatowian dzięki czemu Skra nadal była na czele tabeli PlusLigi. Napisałam do narzeczonego smsa z gratulacjami i poszłam wziąć prysznic a potem położyłam się do łóżka. Postanowiłam, że jak tylko Karol wróci od razu powiem mu o ciąży. Wrażenia z całego dnia chyba dały mi się we znaki bo kilka minut później zasnęłam.
Następnego dnia rano obudziłam się na chwilę przed ósmą. Ubrałam się i podążyłam do kuchni zjeść śniadanie. Kiedy po śniadaniu siedziałam czytając książkę usłyszałam dźwięk otwieranego zamka w drzwiach. Wiedziałam, że to Karol i chyba wtedy emocje wzięły górę bo kiedy tylko pojawił się w salonie podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Bała się jak zareaguje na wieść, którą miałam mu za chwilę przekazać.
- Aż tak się stęskniłaś? - zaśmiał się kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęłam się - Karol ja muszę Ci coś powiedzieć... - spuściłam wzrok.
- Ej skarbie co się stało - zapytał unosząc mój podbródek tak abym spojrzała mu w oczy i wtedy tak po prostu się rozpłakałam a Karol mocno mnie do siebie przytulił.
- Jestem w ciąży - szepnęłam kiedy się trochę uspokoiłam a chłopak spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami a po chwili złożył pocałunek na moich ustach.
- Lenka skarbie jestem najszczęśliwszym facetem na świecie - stwierdził ze łzami w oczach kiedy się od siebie oderwaliśmy - nawet nie wyobrażasz sobie jak się cieszę - przytulił mnie a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam - tak bardzo Was kocham - powiedział po chwili całując mnie w jeszcze niewidoczny brzuszek.
- My Ciebie też - uśmiechnęłam się całując go w usta.

Na samym początku przepraszam, że dziś tak krótko ale chyba moja wena opuściła mnie na dobre :P 
Jak widzicie trochę się dzieję. Obiecuję, że następny będzie dłuższy i pojawi się on we wtorek. Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!