sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 15

Po rozmowie z rodzicami Leny zrobiło mi się lżej na sercu. Wiedziałem, że teraz czekań nas będą ciężkie chwile ale miałem nadzieję, że choć w małym stopniu stosunki dziewczyny z rodzicami ulegną poprawie. Wróciłem na korytarz gdzie nadal byli Emilka i Andrzej. Opowiedziałem im o rozmowie i obojga wysłałem do domu bo przecież spędziliśmy już tu dobre parę godzin. Wrona obiecał usprawiedliwić mnie i trenera za nieobecność a Emi pojechała odpocząć do naszego mieszkania do Bełchatowa. Całą noc spędziłem z rodzicami brunetki na szpitalnym korytarzu czekając aż Lena się obudzi. Dopiero rankiem przyszedł lekarz, który poinformował nas, że narzeczona się obudziła. Postanowiłem wejść do niej pierwszy.
- Cześć skarbie - przywitałem całując ją w czoło.
- Co się stało? - zapytała słabym głosem.
- Miałaś wypadek i jesteś w szpitalu, wczoraj miałaś operację - odpowiedziałem.
- Karol błagam powiedz, że nic mu się nie stało...- zaczęła płakać a ja nic nie odpowiedziałem tylko przytuliłem ją na tyle ile było to możliwe.
- Tak strasznie mi przykro kochanie - mówiłem tuląc ją do siebie i ledwo powstrzymując łzy a Lenka coraz bardziej płakała. Siedzieliśmy tak dobrych kilka minut aż wreszcie do sali weszli jej rodzice.
*
- Dzień dobry - usłyszałam głos, podniosłam zapłakany wzrok z ramion Karola i zobaczyłam swoich rodziców.
- Dzień dobry - powiedziałam wciąż szlochając.
- Tak bardzo się o Ciebie martwiliśmy  - zaczęła mama.
- Musiało się stać coś takiego żebyście sobie o mnie przypomnieli - zapytałam z żalem patrząc w ich stronę.
- To nie tak...jak Emilia powiadomiła nas o tym co się stało umieraliśmy z ojcem ze strachu o Ciebie, nie wiem co byśmy zrobili gdybyśmy Cię stracili - szlochała moja matka - tak bardzo chcieliśmy Cię za wszystko przeprosić, żałuję, że dopiero teraz dostrzegliśmy nasz błąd i zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo Cię zraniliśmy, mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczysz - zakończyła z nadzieją w głosie. Mimo iż bardzo mnie zranili czułam, że ich przeprosiny są szczere.
- Już dawno Wam wybaczyłam ale musicie mi obiecać, że już nigdy nie będziecie się wtrącać w moje życie.
- Będzie jak zachcesz kochanie - przytuliła mnie mama a potem tata. W głębi serca czułam się szczęśliwa, że wreszcie wszystko się między nami wyjaśniło ale większa część mojego  serca mocno krwawiła z powodu straty dziecka. Tak bardzo cieszyliśmy się z Karolem, że będziemy mieli maleństwo a teraz te marzenia legły w gruzach. Kiedy rodzice po namowach pojechali odpocząć do hotelu a ja zostałam sama z narzeczonym znowu się rozkleiłam.
- Skarbie nie płacz już, jeszcze będziemy mieli gromadkę dzieci, obiecuję - tulił mnie siatkarz. Po chwili do mojej sali weszło dwóch policjantów. Przedstawili raport z wypadku i okazało się, że auto wpadło w poślizg na mokrej szosie i dlatego doszło do takiej a nie innej sytuacji.
- Gdybym Cię posłuchała i została w domu nic by się nie stało - szlochałam.
- Skarbie to nie Twoja wina - mówił Karol głaszcząc mnie po plecach - jeszcze się wszystko ułoży zobaczysz - kontynuował a ja wiedziałam, że jemu też nie jest łatwo. Tak bardzo się cieszył, że zostanie ojcem a ja przez swoją głupotę wszystko spieprzyłam.
Po tygodniu patrzenia w sufit szpitalnej sali i wylewaniu morza łez wreszcie mogłam wrócić do naszego domu. Ze szpitala odebrali mnie rodzice i Karol, który przez cały tydzień większość czasu spędzał przy moim łóżku. Martwiłam się, że przez to zaniedbuje treningi ale kiedy tylko poruszałam ten temat słyszałam "dla mnie ty jesteś najważniejsza". Rodzice zaproponowali aby po wyjściu ze szpitala pojechała do nich ale nie zgodziłam się na to, chciałam być w Bełchatowie i mieć przy sobie ukochanego. Od kiedy wróciłam do naszego domu w zasadzie nie opuszczałam sypialni i to wcale nie dlatego, że miałam na siebie uwarzać i nie przemęczać się po operacji ale dlatego, że nie miałam już nawet najmniejszej ochoty. Każdy kolejny dzień wyglądał identycznie. Widziałam, że swoim stanem psychicznym martwiałam rodzinę a przede wszystkim siatkarza ale nie mogłam sobie poradzić z tym, że straciłam nasze maleństwo. Minął listopad potem grudzień a ja nie mogłam zapomnieć o tym co się stało.
- Skarbie na pewno wszystko spakowaliśmy? - zapytał Karol na dzień przed naszym wyjazdem na święta do Warszawy. Ustaliliśmy, że Wigilię spędzimy w tym roku u państwa Kłosów a pierwszy i drugi dzień świąt u moich rodziców.
- Chyba tak - odpowiedziałam od niechcenia siedząc na kuchennym parapecie i patrząc w spływające po szybie krople deszczu.
- Kochanie nie możesz wciąż o tym myśleć - powiedział podchodząc do mnie i przytulając od tyłu a z moich oczu zaczęły płynąć łzy - mi też jest ciężko ale musimy o tym zapomnieć i zacząć normalnie żyć.
- Nawet nie wiesz ile bym dała żeby móc cofnąć czas - mówiłam przez łzy.
- Ja też Lenka ale obiecaj mi, że na tyle ile będzie to możliwe przestaniesz myśleć o tym co się wydarzyło i zaczniesz patrzeć w przyszłość, chyba czas już ustalić datę ślubu - uśmiechnął się.
- Naprawdę chcesz tego?
- Głuptasie gdybym tego nie chciał to bym Ci się nie oświadczył i teraz o to nie pytał - pocałował mnie w czoło a ja chyba pierwszy raz od kilku tygodni szczerze się zaśmiałam - to co powiesz na początek maja?
- Myślę, że to dobry pomysł, bo potem jak Cię zamknął w Spalskim lesie może być ciężko - zaśmiałam się.
- No to musimy zacząć wszystko przygotowywać przyszła pani Kłos - powiedział biorąc mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę sypialni.
- A nie mieliśmy przypadkiem robić czegoś innego - zapytałam śmiejąc się kiedy położył mnie na łóżku i zaczął składać pocałunki na moich ustach i szyi.
- Tamto może poczekać...

I jak? Podoba się? Nie będę się rozpisywać i biegnę trzymać kciuki za Isię i Jerzyka :D
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!
Klara :*

8 komentarzy:

  1. Dobrze, że Lena ma wsparcie w swoich rodzicach. Karol też cierpi, bo cieszył się, że zostanie tatą, a widać los nie jest dla nich łaskawy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się podoba. :) szkoda mi Leny i Karola, no ale cóż siatkarz ma rację trzeba przestać żyć przeszłością. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Czekam na następny i do zobaczenia za tydzień. :)
    Pozdrawiam,
    Karolina R. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że obok jest Karol :) bedzie dobrze :p
    Zapraszam do siebie :)
    everythings-gonna-be-alright2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże.. może będzie maleństwo :3 Dobrze że Lena powoli wraca do siebie ;) Jestem ciekawa kolejnego rozdziału. Pozdrawiam. Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi strasznie Leny. Rozdział świetny. Do następnego.
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda mi Lenki. Tak bardzo chciała mieć to maleństwo. Ale trudno. Co się stało już się nie odstanie. Ma przy sobie Karola, który wspiera ją jak może i rodziców. Jeszcze będą mieli gromadkę Kłosików! :D
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Lena przeżywa teraz kryzys,dobrze że są z nią rodzice i co najważniejsze jest Karol,który stara się jak najlepiej zaopiekować się Leną.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda mi Lenki :c Uwielbiam ten blog, może dlatego, że główna bohaterka jest moją imienniczką ;)
    Jest SUPER i do zobaczenia za tydzień ❤
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń