- Karol, Lenka co Wy tu robicie - zapytała dziewczyna trochę zdenerwowana.
- To tak nas witasz - zaśmiał się Karol - możemy wejść?
- Ale...ja nie jestem sama - powiedziała.
- Skarbie kto to? - usłyszeliśmy pytanie a po chwili obok Kłosówny pojawił się nie kto inny jak Paweł - yyy cześć.
- Cześć Paweł - przywitałam się.
- Możecie mi to wytłumaczyć - wypalił zdezorientowany Kłos kiedy weszliśmy do mieszkania. Po chwili całą czwórką siedzieliśmy w kuchni popijając herbatę a Emilia opowiedziała bratu całą historię. Okazało się, że Kosecki kiedy dowiedział się o ciąży wyznał Emilce, że zakochał się w niej tak samo jak ona w nim i postanowili dać sobie szansę. Cieszyłam się ich szczęściem, w końcu każde z nich zasługiwało na to co najlepsze.
- No dobra w takim razie chcielibyśmy oficjalnie z Leną zaprosić Was na nasz ślub powiedział w pewnym momencie Kłos - a Ciebie Emi chcielibyśmy poprosić abyś także została naszą świadkową.
- Jejku dziękuję - przytuliła nas - dobrze, że to już za dwa miesiące bo potem mogłabym wyglądać jak kulka - zaśmiała się.
- Gratuluję Wam - powiedział Paweł ściskając dłoń środkowego a potem przytulając mnie - a co do Ciebie to i tak będziesz najładniejszą kulką na świecie - dodał obejmując kłosównę w talii. Wyglądali razem naprawdę ślicznie i widać było, że mimo tego wszystkiego łączy
ich silne uczucie.
Jakiś czas później
To już dziś. Drugiego dnia maja dwa tysiące piętnastego roku, zostanę panią Kłos. Żoną miłości mojego życia, faceta, którego pokochałam w liceum. Właśnie stoję przed lustrem przeglądając się w długiej śnieżno białej sukni i nie potrafię się nie uśmiechać.
- Lenka schodź już na dół wszyscy na Ciebie czekamy - mówi moja rodzicielka uchylając drzwi mojego pokoju w rodzinnym domu.
- Już schodzę mamo - odpowiadam i ostatni raz spoglądając na swoje odbicie wychodzę z sypialni udając się w kierunku salonu gdzie są wszyscy. Schodząc po schodach widzę uśmiechnięte twarze moich bliskich.
- Od dziś będziesz już tylko moja - szepcze mi do ucha Karol całując mnie w policzek na powitanie. Po udzielonym przez naszych rodziców błogosławieństwie udajemy się do Kościoła.
- Ja Karol biorę Ciebie Leno za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
- Ja Lena biorę Ciebie Karolu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz ,że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Po ceremonii jako mąż i żona wychodzimy z kościoła gdzie goście obsypują nas ryżem. Wszyscy składają nam życzenia a ja nadal nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Następnie udajemy się do domu weselnego gdzie ma odbyć się wesele. Kiedy Kłos przenosi mnie przez prób czuję się najszczęśliwszą kobietą na Ziemi. Zaraz po posiłku razem z Karolem udajemy się na środek sali aby odtańczyć nasz pierwszy taniec. Kiedy z głośników słyszę pierwsze dźwięki piosenki "Senny szept" wtulam się w męża, który delikatnie kołysze nas w rytm melodii. Kiedy piosenka dobiega końca oboje zostajemy porwani do tańca przez gości.
- Jak się czuje pani Kłos - obejmuje mnie Karol kiedy w porannych godzinach wreszcie możemy udać się do naszego apartamentu.
- Zmęczona, ale szczęśliwa jak nigdy - mówię odwracając się do niego przodem a on od razu składa pocałunek na moich ustach a jego ręce wędrują do zapięcia mojej sukni.
- Teraz jesteś już tylko moja - szepce między pocałunkami...
Następnego dnia obudziłam się wtulona w ramiona mojego męża, który bacznie mi się przyglądał.
- Dzień dobry skarbie - powiedział witając się ze mną i złożył pocałunek na moich ustach.
- Hej - odpowiedziałam ziewając.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że teraz jesteś moją żoną - przyciągnął mnie do siebie.
- Ja też, Karol, po tym wszystkim co nas spotkało wreszcie jestem szczęśliwa - pocałowałam go w policzek - a teraz niestety muszę Cię przeprosić drogi mężu ale muszę się przygotować do poprawin - uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami łazienki. Wzięłam zimny prysznic a następnie zrobiłam makijaż i podkręciłam loki. Ubrana w pudrową sukienkę wróciłam do sypialni.
- No już myślałem, że sam będę musiał zająć się gośćmi - zaśmiał się Kłos. Po chwili trzymając się za ręce zeszliśmy na dół gdzie byli już wszyscy goście i zaczęliśmy zabawę. Poprawiny skończyły się około 18, po spakowaniu naszych rzeczy wreszcie mogliśmy wrócić do Bełchatowa. Do naszego mieszkania dotarliśmy na chwilę przed północą dlatego od razu poszliśmy spać.
Kiedy następnego dnia rano wstałam Karola nie było już w sypialni, narzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam do kuchni gdzie czekała na mnie gorąca herbata i kanapki oraz kartka "Niedługo wracam. K." Wzięłam się za jedzenie a po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Cześć - przywitał się mój małżonek a ja podniosłam się z krzesła i wtedy straciłam kontakt z rzeczywistością...
Dziś krótko dlatego już kolejny będziecie mogły przeczytać w niedzielę!
Czekam na Wasze opinie i komentarze.
Pozdrawiam Klara :*
piątek, 27 lutego 2015
piątek, 20 lutego 2015
Rozdział 17
Dwa miesiące później
Przez te dwa miesiące nic się w zasadzie nie zmieniło, no może prócz tego, że wreszcie po długich namowach Karola udało mi się znaleźć pracę. Gdzie? W dziale finansów Skry. Z Karolem układa nam się cudownie a ja po woli zapominam o wypadku i stracie dziecka. Teraz żyję tylko przygotowaniami do ślubu, który odbędzie się już za dwa i pół miesiąca. Właśnie jestem w Warszawie u Emilki na kolejnej przymiarce mojej sukni, którą z pomocą przyjaciółki sama zaprojektowałam.
- Lena mogłabyś mi podać ten pojemnik ze szpilkami - powiedziała dziewczyna zaznaczając poprawki mojej sukni. Podeszłam do szafki gdzie leżał pojemnik aby go wziąć ale moją uwagę przykuło co innego.
- Jesteś w ciąży? - zapytałam biorąc do ręki zdjęcie USG leżące na szafce obok a Kłosówna od razu zbladła.
- Lena ja...nie chciałam Ci mówić, bałam się, że będziesz cierpiała bo straciłaś swoje dziecko - tłumaczyła pojawiając się obok mnie.
- Emi jak mogłaś tak pomyśleć, przecież wiesz, że traktuję Cię jak siostrę - przytuliłam ją - nie mówiłaś, że masz kogoś.
- Bo nie mam - powiedziała siadając ze zdjęciem na kanapie.
- Jak to? Nic z tego nie rozumiem.
- Pamiętasz ten mój wyjazd do Włoch? - zapytała a ja kiwnęłam twierdząco głową - tam go poznałam, też był na wakacjach,mieszkaliśmy w tym samym hotelu i już pierwszego dnia zaprosił mnie na kolacje a ja się zgodziłam. Od tamtego dnia codziennie się spotykaliśmy, on był taki uroczy, miły i może jestem głupia za to co powiem ale po tych trzech tygodniach ja się w nim nad zwyczajniej w świecie zakochałam - mówiła ze łzami w oczach - ostatniego dnia mojego pobytu tam poszliśmy na spacer a potem odprowadził mnie do pokoju i stało się - szlochała.
- Ej nie płacz, zakochałaś się - tuliłam ją.
- Ale to nie jest najgorsze - powiedziała a ja posłałam jej pytające spojrzenie - on mieszka tu w Warszawie - wypaliła.
- W takim razie powinnaś do niego pojechać i o wszystkim mu powiedzieć może on czuje to samo - uśmiechnęłam się.
- Lena ty nic nie rozumiesz - płakała - ten facet to Paweł! - wyznała a mnie zatkało. Ale, że Emi i Paweł? On jest facetem, w którym się zakochała? On jest ojcem tego dziecka?
- Właśnie dlatego nie chciałam nikomu o tym mówić a szczególnie
Tobie, bałam się jak zareagujesz - oznajmiła.
- Emila przecież masz prawo do kochania kogo chcesz nawet Pawła, nie zapominaj, że to ja go zostawiłam bo kochałam Twojego brata. Tym bardziej powinnaś mu powiedzieć, Paweł to cudowny facet i na pewno Was nie zostawi - po raz kolejny ją przytuliłam.
- Jesteś najcudowniejszą przyjaciółką na świecie - powiedziała całując mnie w policzek. Przez następne dwie godziny siedziałam z Emilką rozmawiając i wprowadzając ostatnie poprawki mojej sukni. Po pożegnaniu się z Kłosówną wsiadłam do auta i ruszyłam w drogę powrotną do Bełchatowa. Całą drogę myślałam o tym co wyznała mi dziewczyna. Emilka i Paweł będą mieli dziecko - ta myśl nadal chyba do mnie nie docierała. Nie miałam jej za złe, że zakochała się w Koseckim ale chyba w życiu bym nie pomyślała, że dojdzie do czegoś takiego. Miałam tylko nadzieję, że mój były nie okaże się ostatnim dupkiem i nie zostawi dziewczyn teraz kiedy jeszcze bardziej go potrzebuje spodziewając się dziecka. Przyznam, że kiedy zobaczyłam zdjęcia i moje przypuszczenia się potwierdziły poczułam zazdrość. Przecież jeszcze niedawno tak samo cieszyłam się, że zostanę mamą a teraz mogłam cieszyć się z tego, że zostanę tylko ciocią. Po ponad dwóch godzinach drogi dotarłam do naszego mieszkania.
- Hej - przywitałam się z Karolem całując go na powitanie.
- Cześć skarbie - powiedział. Obiecałam Emilce, że nikomu nie powiem o jej tajemnicy dopóki ona sama nie porozmawia i wszystkim z Pawłem.
- Karol chyba powinniśmy powoli zacząć rozsyłać zaproszenia - stwierdziłam kiedy wieczorem siedzieliśmy oglądając film na kanapie.
- Dobrze jutro przekaże zaproszenia chłopakom a resztę zaniosę na pocztę i wyśle a w sobotę może pojedziemy do Warszawy i tam zaprosimy resztę - zaproponował przytulając mnie do siebie.
- Jestem za ale to ja pójdę na pocztę, przynajmniej będę miała okazję wyjść na miasto - zaśmiałam się.
Następnego dnia tak jak postanowiłam jeszcze przed południe wyszłam na miasto aby zrobić jakieś zakupy a także aby pójść na pocztę. Kiedy wróciłam do domu Karol już zdążył wrócić z treningu. Zrobiłam obiad a potem usiedliśmy razem wypisując wspólnie ostatnie zaproszenia na nasz ślub. Następnego dnia obudziłam się około 10. Założyłam szlafrok i poszłam do kuchni gdzie dochodził mnie zapach świeżo parzonej kawy.
- Dzień dobry - przywitałam się z chłopakiem.
- Siadaj zaraz będzie śniadanie - uśmiechnął się a ja usiadłam przy stole biorąc do ręki jedną z kanapek.
- Pamiętasz o dzisiejszym meczu?
- No jasne, że tak już nawet wyprasowałam Twoją meczową koszulkę - zaśmiałam się.
- Także widzę Cię o 15 w pierwszym rzędzie - powiedział całując mnie w policzek.
- Tak jest a jak wrócimy jedziemy do Warszawy tak? - upewniłam się.
- Oczywiście.
Po śniadaniu wzięłam się za zmywanie naczyń a potem postanowiłam trochę posprzątać mieszkanie. Nim się obejrzałam była już trzynasta, zjedliśmy obiad a potem spakowałam wszystkie potrzebne nam rzeczy na wyjazd do stolicy. Około 14 przebrałam się i umalowałam i razem z siatkarzem opuściliśmy nasze mieszkanie i udaliśmy się na mecz.
Siedziałam w pierwszym rzędzie razem z innymi rodzinami Skrzatów ściskając kciuki za naszą drużynę. Po dwugodzinnym meczu bełchatowska drużna wygrała mecz 3:0 i mogliśmy wracać do domu. Po powrocie zabraliśmy wcześniej spakowane przeze mnie torbę i ruszyliśmy w drogę do Warszawy.
- Może jej nie ma w domu - powiedziałam kiedy Karol zadzwonił trzeci raz dzwonkiem do mieszkania Emi a dziewczyna nie otwierała.
- No nie wiem może do niej zadzwonię - stwierdził i sięgnął po telefon a wtedy drzwi się otworzyły.
Spóźniony ale jest :P Przepraszam, że nie dodałam go w środę ale chyba emocje wczorajszego wyjazdu do Łodzi wzięły górę i całkowicie zapomniałam go dodać za co jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie? Czekam na Wasze komentarze :)
A co do meczu atmosfera na trybunach Atlas Areny znakomita a Skra, klasa sama dla siebie :D
Pozdrawiam, Klara :*
Następny za tydzień!!!
Przez te dwa miesiące nic się w zasadzie nie zmieniło, no może prócz tego, że wreszcie po długich namowach Karola udało mi się znaleźć pracę. Gdzie? W dziale finansów Skry. Z Karolem układa nam się cudownie a ja po woli zapominam o wypadku i stracie dziecka. Teraz żyję tylko przygotowaniami do ślubu, który odbędzie się już za dwa i pół miesiąca. Właśnie jestem w Warszawie u Emilki na kolejnej przymiarce mojej sukni, którą z pomocą przyjaciółki sama zaprojektowałam.
- Lena mogłabyś mi podać ten pojemnik ze szpilkami - powiedziała dziewczyna zaznaczając poprawki mojej sukni. Podeszłam do szafki gdzie leżał pojemnik aby go wziąć ale moją uwagę przykuło co innego.
- Jesteś w ciąży? - zapytałam biorąc do ręki zdjęcie USG leżące na szafce obok a Kłosówna od razu zbladła.
- Lena ja...nie chciałam Ci mówić, bałam się, że będziesz cierpiała bo straciłaś swoje dziecko - tłumaczyła pojawiając się obok mnie.
- Emi jak mogłaś tak pomyśleć, przecież wiesz, że traktuję Cię jak siostrę - przytuliłam ją - nie mówiłaś, że masz kogoś.
- Bo nie mam - powiedziała siadając ze zdjęciem na kanapie.
- Jak to? Nic z tego nie rozumiem.
- Pamiętasz ten mój wyjazd do Włoch? - zapytała a ja kiwnęłam twierdząco głową - tam go poznałam, też był na wakacjach,mieszkaliśmy w tym samym hotelu i już pierwszego dnia zaprosił mnie na kolacje a ja się zgodziłam. Od tamtego dnia codziennie się spotykaliśmy, on był taki uroczy, miły i może jestem głupia za to co powiem ale po tych trzech tygodniach ja się w nim nad zwyczajniej w świecie zakochałam - mówiła ze łzami w oczach - ostatniego dnia mojego pobytu tam poszliśmy na spacer a potem odprowadził mnie do pokoju i stało się - szlochała.
- Ej nie płacz, zakochałaś się - tuliłam ją.
- Ale to nie jest najgorsze - powiedziała a ja posłałam jej pytające spojrzenie - on mieszka tu w Warszawie - wypaliła.
- W takim razie powinnaś do niego pojechać i o wszystkim mu powiedzieć może on czuje to samo - uśmiechnęłam się.
- Lena ty nic nie rozumiesz - płakała - ten facet to Paweł! - wyznała a mnie zatkało. Ale, że Emi i Paweł? On jest facetem, w którym się zakochała? On jest ojcem tego dziecka?
- Właśnie dlatego nie chciałam nikomu o tym mówić a szczególnie
Tobie, bałam się jak zareagujesz - oznajmiła.
- Emila przecież masz prawo do kochania kogo chcesz nawet Pawła, nie zapominaj, że to ja go zostawiłam bo kochałam Twojego brata. Tym bardziej powinnaś mu powiedzieć, Paweł to cudowny facet i na pewno Was nie zostawi - po raz kolejny ją przytuliłam.
- Jesteś najcudowniejszą przyjaciółką na świecie - powiedziała całując mnie w policzek. Przez następne dwie godziny siedziałam z Emilką rozmawiając i wprowadzając ostatnie poprawki mojej sukni. Po pożegnaniu się z Kłosówną wsiadłam do auta i ruszyłam w drogę powrotną do Bełchatowa. Całą drogę myślałam o tym co wyznała mi dziewczyna. Emilka i Paweł będą mieli dziecko - ta myśl nadal chyba do mnie nie docierała. Nie miałam jej za złe, że zakochała się w Koseckim ale chyba w życiu bym nie pomyślała, że dojdzie do czegoś takiego. Miałam tylko nadzieję, że mój były nie okaże się ostatnim dupkiem i nie zostawi dziewczyn teraz kiedy jeszcze bardziej go potrzebuje spodziewając się dziecka. Przyznam, że kiedy zobaczyłam zdjęcia i moje przypuszczenia się potwierdziły poczułam zazdrość. Przecież jeszcze niedawno tak samo cieszyłam się, że zostanę mamą a teraz mogłam cieszyć się z tego, że zostanę tylko ciocią. Po ponad dwóch godzinach drogi dotarłam do naszego mieszkania.
- Hej - przywitałam się z Karolem całując go na powitanie.
- Cześć skarbie - powiedział. Obiecałam Emilce, że nikomu nie powiem o jej tajemnicy dopóki ona sama nie porozmawia i wszystkim z Pawłem.
- Karol chyba powinniśmy powoli zacząć rozsyłać zaproszenia - stwierdziłam kiedy wieczorem siedzieliśmy oglądając film na kanapie.
- Dobrze jutro przekaże zaproszenia chłopakom a resztę zaniosę na pocztę i wyśle a w sobotę może pojedziemy do Warszawy i tam zaprosimy resztę - zaproponował przytulając mnie do siebie.
- Jestem za ale to ja pójdę na pocztę, przynajmniej będę miała okazję wyjść na miasto - zaśmiałam się.
Następnego dnia tak jak postanowiłam jeszcze przed południe wyszłam na miasto aby zrobić jakieś zakupy a także aby pójść na pocztę. Kiedy wróciłam do domu Karol już zdążył wrócić z treningu. Zrobiłam obiad a potem usiedliśmy razem wypisując wspólnie ostatnie zaproszenia na nasz ślub. Następnego dnia obudziłam się około 10. Założyłam szlafrok i poszłam do kuchni gdzie dochodził mnie zapach świeżo parzonej kawy.
- Dzień dobry - przywitałam się z chłopakiem.
- Siadaj zaraz będzie śniadanie - uśmiechnął się a ja usiadłam przy stole biorąc do ręki jedną z kanapek.
- Pamiętasz o dzisiejszym meczu?
- No jasne, że tak już nawet wyprasowałam Twoją meczową koszulkę - zaśmiałam się.
- Także widzę Cię o 15 w pierwszym rzędzie - powiedział całując mnie w policzek.
- Tak jest a jak wrócimy jedziemy do Warszawy tak? - upewniłam się.
- Oczywiście.
Po śniadaniu wzięłam się za zmywanie naczyń a potem postanowiłam trochę posprzątać mieszkanie. Nim się obejrzałam była już trzynasta, zjedliśmy obiad a potem spakowałam wszystkie potrzebne nam rzeczy na wyjazd do stolicy. Około 14 przebrałam się i umalowałam i razem z siatkarzem opuściliśmy nasze mieszkanie i udaliśmy się na mecz.
Siedziałam w pierwszym rzędzie razem z innymi rodzinami Skrzatów ściskając kciuki za naszą drużynę. Po dwugodzinnym meczu bełchatowska drużna wygrała mecz 3:0 i mogliśmy wracać do domu. Po powrocie zabraliśmy wcześniej spakowane przeze mnie torbę i ruszyliśmy w drogę do Warszawy.
- Może jej nie ma w domu - powiedziałam kiedy Karol zadzwonił trzeci raz dzwonkiem do mieszkania Emi a dziewczyna nie otwierała.
- No nie wiem może do niej zadzwonię - stwierdził i sięgnął po telefon a wtedy drzwi się otworzyły.
Spóźniony ale jest :P Przepraszam, że nie dodałam go w środę ale chyba emocje wczorajszego wyjazdu do Łodzi wzięły górę i całkowicie zapomniałam go dodać za co jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie? Czekam na Wasze komentarze :)
A co do meczu atmosfera na trybunach Atlas Areny znakomita a Skra, klasa sama dla siebie :D
Pozdrawiam, Klara :*
Następny za tydzień!!!
piątek, 13 lutego 2015
Rozdział 16
Następnego dnia rano zaraz po śniadaniu zabraliśmy nasze torby z rzeczami i udaliśmy się w drogę do stolicy. Przyznam, że od czasu wypadku nie boję się wsiadać za kierownicę mimo iż nasze nowe auto jak mówi Karol jest bezpieczne jak żadne inne. Po ponad trzech godzinach
dotarliśmy pod dom rodziców środkowego. Od razu w wejściu zostałam wyściskana przez rodziców mojego narzeczonego i Emilkę, która razem z panią domu urzędowały już w kuchni przygotowując potrawy na wigilijną kolację. Po rozgoszczeniu się i rozpakowaniu w dawnym pokoju Karola zeszłam na dół aby pomóc w kuchni.
- Macie jakieś plany na Sylwestra - zapytała Emi kiedy gniotłyśmy razem ciasto na pierogi.
- Z tego co wiem to Wrona robi imprezę i mamy do niego wpaść, a ty gdzie będziesz?
- Postanowiłam w końcu zrobić sobie urlop i dzień przed sylwestrem wylatuję do Włoch na trzy tygodnie.
- O to widzę, że zapowiada się długi urlop - zaśmiałam się.
- Kiedyś trzeba.
Resztę dnia spędziłam razem z paniami Kłos na przygotowywaniu potraw. Dopiero około 17 poszłam na górę aby wziąć kąpiel i przebrać się do Wigilii. Wzięłam kąpiel, podkręciłam loki i zrobiłam delikatny makijaż a potem ubrałam sukienkę. Kiedy oboje z Karolem byliśmy już gotowi zeszliśmy na dół gdzie wszyscy już na nas czekali. Najpierw złożyliśmy sobie wszyscy wzajemne życzenia i podzieliliśmy się opłatkiem a potem usiedliśmy do wspólnej kolacji wigilijnej po, której przyszedł czas na prezenty.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba - szepnął Karol kiedy rozwijałam kokardę z mojego prezentu. Kiedy otworzyłam dość dużych rozmiarów pudełko moim oczom ukazała się śliczna sukienka i kolejne tym razem małe srebrne pudełeczko, które od razu otworzyłam.
- Jest śliczna, dziękuję - powiedziałam wyjmując srebrną bransoletkę z przywieszką literki K - teraz ty otwórz - uśmiechnęłam się w jego stronę. Ja kupiłam mojemu narzeczonemu nowy zegarek i jego ulubione perfumy.
- Dziękuję Lenka ale wiesz, że dla mnie to ty jesteś najcudowniejszym prezentem jaki mogłem dostać, bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też Karol - oznajmiłam łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Resztę wieczoru spędziliśmy w miłej atmosferze śmiejąc się i rozmawiając. Powiadomiliśmy również rodzinę o tym, że ustaliliśmy datę ślubu z czego wszyscy bardzo się ucieszyli.
Następnego dnia z samego rana zaraz po śniadaniu spakowaliśmy z siatkarzem nasze rzeczy i ruszyliśmy w drogę do moich rodziców.
- Dzień dobry! - krzyknęłam wchodząc do domu gdzie od razu w progu przywitali nas moi rodzice.
- No wreszcie jesteście już nie mogliśmy się Was doczekać - powiedziała mama przytulając mnie a tata przywitał się z moim narzeczonym. Po chwili usiedliśmy wszyscy w salonie pogrążając się rozmowom i popijając herbatkę.
- Ustaliliśmy z Karolem datę ślubu - wypaliłam w pewnym momencie czekając na reakcję rodziców. Niby wszystko sobie wyjaśniliśmy i mama z tatą zaakceptowali Karola jak mojego narzeczonego ale jednak gdzieś w głębi bałam się tego jak zareagują.
- To cudownie, wreszcie będziemy prawdziwą rodziną - uściskała mnie moja rodzicielka. Dzień minął nam na rozmowach i ustalaniu listy gości z mojej rodziny. Niby nie chcieliśmy z Karolem dużego wesela ale jednak niektórych osób po prostu nie wypada nie zaprosić. Około 21 poszłam wziąć prysznic a potem położyłam się ponieważ rozbolała mnie głowa, po kilku minutach dołączył do mnie mój ukochany i nim się obejrzałam zasnęłam wtulona w jego silne ramiona. Następnego dnia rano kiedy się obudziłam Kłosik już nie spał a leżał bacznie mi się przyglądając.
- Czemu mi się tak przyglądasz - zapytałam wyrywając go z rozmyśleń.
- Jesteśmy razem już prawie pół roku a ja nadal nie mogę się nie uśmiechać kiedy budzę się rano a ty jesteś obok - powiedział całując mnie w usta a ja się tylko uśmiechnęła i wtuliłam w niego. Po śniadaniu postanowiliśmy z siatkarzem skorzystać z ostatniego dnia w stolicy i wybrać się na spacer po wreszcie zaśnieżonym mieście. Spacerowaliśmy trzymając się za ręce i ciesząc się sobą. Nie obeszłoby się oczywiście bez odwiedzenia naszego miejsca. Stałam wtulona w ramiona chłopaka spoglądając na Wisłę. Byłam naprawdę szczęśliwa. Pogodziłam się z rodzicami, którzy wreszcie zaakceptowali Karola a my ustaliliśmy datę ślubu na drugiego maja. Żadne z nas się nie odzywało a ja przypomniałam sobie o tym co wydarzyło się kilka tygodni temu i na moich policzkach od razu pojawiły się łzy co nie uszło uwadze środkowego.
- Nasze maleństwo miałoby już ponad cztery miesiące - powiedziałam dotykając swojego brzucha na co Kłos od razu mocniej mnie przytulił.
- Zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży, obiecuję - pocałował mnie w czoło - a teraz wracajmy bo mi się rozchorujesz.
Po powrocie do domu na stole czekał na nas obiad przygotowany przez moją mamę, do którego od razu zasiedliśmy. Po posiłku i spakowaniu naszych rzeczy wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę do Bełchatowa.
Witam po miesięcznej przerwie :P Przepraszam, że tak długo musieliście czekać no nowy rozdział ale niestety mój komputer odmówił posłuszeństwa a do tego straciłam wszystkie wcześniej napisane rozdziały :( Mam nadzieję, że jeszcze jest tu ktoś kto czeka na moje nowe posty :)
Pozdrawiam i do usłyszenia w środę!!!
Klara :*
dotarliśmy pod dom rodziców środkowego. Od razu w wejściu zostałam wyściskana przez rodziców mojego narzeczonego i Emilkę, która razem z panią domu urzędowały już w kuchni przygotowując potrawy na wigilijną kolację. Po rozgoszczeniu się i rozpakowaniu w dawnym pokoju Karola zeszłam na dół aby pomóc w kuchni.
- Macie jakieś plany na Sylwestra - zapytała Emi kiedy gniotłyśmy razem ciasto na pierogi.
- Z tego co wiem to Wrona robi imprezę i mamy do niego wpaść, a ty gdzie będziesz?
- Postanowiłam w końcu zrobić sobie urlop i dzień przed sylwestrem wylatuję do Włoch na trzy tygodnie.
- O to widzę, że zapowiada się długi urlop - zaśmiałam się.
- Kiedyś trzeba.
Resztę dnia spędziłam razem z paniami Kłos na przygotowywaniu potraw. Dopiero około 17 poszłam na górę aby wziąć kąpiel i przebrać się do Wigilii. Wzięłam kąpiel, podkręciłam loki i zrobiłam delikatny makijaż a potem ubrałam sukienkę. Kiedy oboje z Karolem byliśmy już gotowi zeszliśmy na dół gdzie wszyscy już na nas czekali. Najpierw złożyliśmy sobie wszyscy wzajemne życzenia i podzieliliśmy się opłatkiem a potem usiedliśmy do wspólnej kolacji wigilijnej po, której przyszedł czas na prezenty.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba - szepnął Karol kiedy rozwijałam kokardę z mojego prezentu. Kiedy otworzyłam dość dużych rozmiarów pudełko moim oczom ukazała się śliczna sukienka i kolejne tym razem małe srebrne pudełeczko, które od razu otworzyłam.
- Jest śliczna, dziękuję - powiedziałam wyjmując srebrną bransoletkę z przywieszką literki K - teraz ty otwórz - uśmiechnęłam się w jego stronę. Ja kupiłam mojemu narzeczonemu nowy zegarek i jego ulubione perfumy.
- Dziękuję Lenka ale wiesz, że dla mnie to ty jesteś najcudowniejszym prezentem jaki mogłem dostać, bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też Karol - oznajmiłam łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Resztę wieczoru spędziliśmy w miłej atmosferze śmiejąc się i rozmawiając. Powiadomiliśmy również rodzinę o tym, że ustaliliśmy datę ślubu z czego wszyscy bardzo się ucieszyli.
Następnego dnia z samego rana zaraz po śniadaniu spakowaliśmy z siatkarzem nasze rzeczy i ruszyliśmy w drogę do moich rodziców.
- Dzień dobry! - krzyknęłam wchodząc do domu gdzie od razu w progu przywitali nas moi rodzice.
- No wreszcie jesteście już nie mogliśmy się Was doczekać - powiedziała mama przytulając mnie a tata przywitał się z moim narzeczonym. Po chwili usiedliśmy wszyscy w salonie pogrążając się rozmowom i popijając herbatkę.
- Ustaliliśmy z Karolem datę ślubu - wypaliłam w pewnym momencie czekając na reakcję rodziców. Niby wszystko sobie wyjaśniliśmy i mama z tatą zaakceptowali Karola jak mojego narzeczonego ale jednak gdzieś w głębi bałam się tego jak zareagują.
- To cudownie, wreszcie będziemy prawdziwą rodziną - uściskała mnie moja rodzicielka. Dzień minął nam na rozmowach i ustalaniu listy gości z mojej rodziny. Niby nie chcieliśmy z Karolem dużego wesela ale jednak niektórych osób po prostu nie wypada nie zaprosić. Około 21 poszłam wziąć prysznic a potem położyłam się ponieważ rozbolała mnie głowa, po kilku minutach dołączył do mnie mój ukochany i nim się obejrzałam zasnęłam wtulona w jego silne ramiona. Następnego dnia rano kiedy się obudziłam Kłosik już nie spał a leżał bacznie mi się przyglądając.
- Czemu mi się tak przyglądasz - zapytałam wyrywając go z rozmyśleń.
- Jesteśmy razem już prawie pół roku a ja nadal nie mogę się nie uśmiechać kiedy budzę się rano a ty jesteś obok - powiedział całując mnie w usta a ja się tylko uśmiechnęła i wtuliłam w niego. Po śniadaniu postanowiliśmy z siatkarzem skorzystać z ostatniego dnia w stolicy i wybrać się na spacer po wreszcie zaśnieżonym mieście. Spacerowaliśmy trzymając się za ręce i ciesząc się sobą. Nie obeszłoby się oczywiście bez odwiedzenia naszego miejsca. Stałam wtulona w ramiona chłopaka spoglądając na Wisłę. Byłam naprawdę szczęśliwa. Pogodziłam się z rodzicami, którzy wreszcie zaakceptowali Karola a my ustaliliśmy datę ślubu na drugiego maja. Żadne z nas się nie odzywało a ja przypomniałam sobie o tym co wydarzyło się kilka tygodni temu i na moich policzkach od razu pojawiły się łzy co nie uszło uwadze środkowego.
- Nasze maleństwo miałoby już ponad cztery miesiące - powiedziałam dotykając swojego brzucha na co Kłos od razu mocniej mnie przytulił.
- Zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży, obiecuję - pocałował mnie w czoło - a teraz wracajmy bo mi się rozchorujesz.
Po powrocie do domu na stole czekał na nas obiad przygotowany przez moją mamę, do którego od razu zasiedliśmy. Po posiłku i spakowaniu naszych rzeczy wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę do Bełchatowa.
Witam po miesięcznej przerwie :P Przepraszam, że tak długo musieliście czekać no nowy rozdział ale niestety mój komputer odmówił posłuszeństwa a do tego straciłam wszystkie wcześniej napisane rozdziały :( Mam nadzieję, że jeszcze jest tu ktoś kto czeka na moje nowe posty :)
Pozdrawiam i do usłyszenia w środę!!!
Klara :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)