sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 12

Dni leciały a coraz bardziej zaczęłam tęsknić za rodzicami. Nie raz będąc w Warszawie u Emi miałam ochotę pojechać do nich i jeszcze raz szczerze porozmawiać ale cały czas w pamięci miałam ich słowa, że nie mają już córki i tego jak kazali mi zabrać rzeczy i wyprowadzić.
- Emi pośpiesz się bo się spóźnimy! - krzyczałam czekając na dziewczyną w korytarzu.
- Spokojnie jeszcze mamy godzinę do otwarcia, zdążymy - uspokajała mnie Kłosówna.
- Mam wrażenie, że denerwuję się bardziej niż Karol tym meczem otwarcia - mówiłam kiedy szłyśmy na parking do auta.
- Coś czuję, że to będzie niesamowite! W końcu 60 tys. kibiców to nie 10!
Po prawie 40 minutach w korkach siedziałyśmy już na swoich miejscach przy samym boisku na stadionie narodowym. Po przepięknej ceremonii otwarcia równo o 20:15 rozbrzmiał pierwszy gwizdek meczu otwarcia pomiędzy Polską a Serbią. Niecałe dwie godziny później cały stadion oszalał ze zwycięstwa Polaków 3:0.
- Karol! - pobiegłam do chłopaka rzucając mu się na szyję.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem - powiedział stawiając mnie na ziemi i całując w usta - i za Tobą też siostrzyczko - zaśmiał się witając się z Emilką.
- Dobra, dobra nie musisz mi już tak słodzić - powiedziała ze śmiechem dziewczyna.
- I jak podobało się Wam? - zapytał.
- Podobało to mało powiedziane a ty byłeś świetny - uśmiechnęłam się.
- Kłos pożegnaj się ładnie i marsz do autobusu! - krzyknął kapitan śmiejąc się w naszą stronę.
- Przepraszam Was ale same widzicie, ze muszę już uciekać bo inaczej będą wracał taksówką do hotelu. Czyli widzimy się we Wrocławiu - upewnił się a ja kiwnęłam głową i pocałowała go w policzek - pa skarbie.
Nim się obejrzałam Mistrzostwa Świata dobiegały końca a ja siedziałam w katowickim Spodku oglądając i z całych sił trzymając kciuki za finał z Brazylią. Hymn, przedstawienie drużyn i tak 21 września 2014 roku o godzinie 20 rozpoczął się historyczny mecz o złoty medal między Polską a Canarinios. Ponad dwie godziny wszystko było już jasne: Polska Mistrzem Świata w siatkówce mężczyzn!!! Z potokiem łez zbiegłam do barierek oddzielających płytę boiska od trybun i od razu zostałam porwana w ramiona mojego mistrza.
- Tak bardzo Cię kocham - powiedział Karol stawiając mnie na parkiecie.
- Ja Ciebie też Karol - uśmiechnęłam się całując go w usta.
- Ja chyba nadal w to nie wierzę - powiedział spoglądając na trybuny gdzie kibice głośno skandowali "Dziękujemy".
- To uwierz, jesteś mistrzem świata!
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem siatkarze musieli udać się do szatni aby przygotować się do dekoracji. Stałam razem z innymi dziewczynami chłopaków i dzieciakami w pierwszym rzędzie oglądając wręczenie nagród indywidualnych. Kiedy Pan Magiera wyczytał, że najlepszym blokującym został Karol obie z Emi rzuciłyśmy się sobie w ramiona przytulając się jednak wtedy stało się coś czego w życiu bym się nie spodziewała. Karol po odebraniu nagrody przejął mikrofon od spikera.
- Na sam początek chciałbym serdecznie podziękować chłopakom z drużyny i wszystkim kibicom za wsparcie - mówił - ale szczególnie chciałbym podziękować najważniejszej osobie w moim życiu - spojrzał na mnie - Lenka mógłbym Cię prosić - powiedział a w moim kierunku podszedł Wrona i chwytając mnie za rękę zaprowadził na sam środek gdzie był Karol - Lena kocham Cię z całego serca i chciałem zapytać czy zostaniesz moją żoną - klęknął przede mną wyjmując czerwone pudełeczko z
pierścionkiem a cała hala zaczęła bić brawo. Byłam tak zaskoczona, że nie mogła wydusić z siebie nawet słowa. Łzy lecące po moich policzkach sprawiły, że udało mi się tylko twierdząco pokiwać głową. Karol włożył pierścionek na mój palec a potem chwycił mnie w ramiona kręcąc wokół własnej osi. Gorzko, gorzko - zaczęli krzyczeć siatkarze naszej reprezentacji a po chwili do nich dołączył się cały Spodek.
- Kocham Cię - powiedział środkowy stawiając mnie i wpijając się w moje usta co zaowocowała głośnymi brawami i owacją na stojąco całej publiczności. Po chwili wróciłam na swoje miejsce do Emilki i reszty partnerek siatkarzy gdzie zostałam od razu wyściskana przez wszystkie dziewczyny. Po całej dekoracji odebraniu przez reprezentacje medali oraz odśpiewaniu Mazurka Dąbrowskiego siatkarze zaczęli świętowanie.
- Jak się czuję przyszła Pani Kłos? - zapytał Igła kiedy byliśmy już w hotelu gdzie odbywała się impreza mistrzów.
- Wspaniale Krzysiu - przytuliłam go śmiejąc się.
Impreza trwała prawie do trzeciej nad ranem ale w końcu wszystkim się należało. Około 10 po śniadaniu razem z Emi ruszyłyśmy w drogę powrotną do Bełchatowa a siatkarze ze sztabem autokarem pojechali do Warszawy na spotkanie z Panią premier i zarządem PZPS-u. Po trzech godzinach jazdy byłyśmy już pod naszym blokiem, wypakowałam swoją torbę i pożegnałam z przyjaciółką, która niestety nie mogła zostać ponieważ musiała wrócić do stolicy i zająć się butikiem.


Na sam początek chciałabym Was bardzo przeprosić za ten przeskok w czasie ale z moją weną jest coraz gorzej :P Stwierdziłam, że chcę dokończyć to opowiadanie za wszelką cenę i dlatego w kolejnych rozdziałach mogą zdarzać się takie przeskoki. Nie wiem czy Wam się to spodoba ale chyba lepsze to niż nie dokończenie opowiadania, prawda? Czekam na Wasze komentarze i opinie co rozdziału i mam nadzieję, że i tym razem nie zawiodłam? Jedyne co mogę obiecać to, że zanim zakończę tą historię pojawi się jeszcze kilka rozdziałów...ile? Nie mam pojęcia ale trochę się jeszcze wydarzy u Leny i Karola zanim pojawi się epilog.
Pozdrawiam i życzę udanego sylwestra!!!
Klara :*

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 11

Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słońca wkradające się przez okno do pokoju. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał za piętnaście ósma po czym podniosłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Następnie ubrałam się i spięłam włosy w wysokiego kucyka. Kiedy kończyłam makijaż ktoś zapukał do drzwi.
- Cześć ciocia - uśmiechnął się mały Ignaczak stojący za drzwiami.
- Cześć Seba, co Cię do mnie sprowadza - zapytałam kiedy weszliśmy do pokoju.
- Wujek Karol powiedział żebym przyszedł po Ciebie bo wszyscy są już na śniadaniu - odpowiedział.
- W takim razie chodźmy - powiedział biorąc swój telefon i zamykając drzwi na klucz. Razem z chłopcem zjechaliśmy windą na parter gdzie była hotelowa restauracja. Przez całą drogę syn Krzyśka opowiadał jak bardzo się cieszy, że tata zabrał rodzinę tutaj do Francji i, że jak dorośnie też zostanie siatkarze. W świetnych humorach weszliśmy do stołówki gdzie byli już wszyscy. Usiedliśmy przy stole z siatkarzami i ich rodzinami.
- Dzień dobry wszystkim - przywitałam się i pocałowałam mojego chłopaka w policzek.
- Cześć skarbie - uśmiechnął się kiedy usiadłam obok niego przyłączając się do śniadania.
Posiłek minął nam wszystkim na rozmowach i śmianiu się. Po śniadaniu siatkarze udali się na trening a ja z resztą dziewczyn i dzieciakami postanowiłyśmy udać się na plażę. Poszłam do swojego pokoju przebrać się w kostium i zabrać torebkę z rzeczami potrzebnymi do wyjścia a potem wróciłam do holu gdzie wszyscy już na mnie czekali. Po niecałych dziesięciu minutach, które upłynęły nam na rozmowach byłyśmy już na plaży.
- Długo się znacie z Karolem? - zapytała mnie Iwona Ignaczak kiedy leżałam opalając się na kocu.
- Właśnie! Opowiedz nam coś o sobie - wtrąciła żona Wlazłego.
- W zasadzie to już od liceum - odpowiedziałam uśmiechając się w stronę dziewczyn - ale jakoś tak się potoczyło nasze życie, że w liceum nasze drogi się rozeszły i dopiero teraz kiedy wróciłam z Włoch ponownie spotkaliśmy się z Karolem - powiedziałam i zaczęłam opowiadać całą historię.
- No to teraz możesz czuć się już jedną z nas - przytuliła mnie narzeczona Zatiego.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko w jej stronę.
Około 15 razem z całą resztą wróciliśmy do hotelu. Od razu podążyłam do siebie aby móc się odświeżyć i przebrać. Kiedy wyszłam z pod prysznica ktoś zapukał do drzwi. Niewiele myśląc przepasana ręcznikiem poszłam je otworzyć.
- No kochanie tak to możesz mnie witać za każdym razem - powiedział Karol wchodząc do środka i zamykając drzwi na klucz.
- Właśnie brałam prysznic i nie zdążyłam się ubrać także nie myśl sobie Bóg wie czego - zaśmiałam się biorąc ubrania i podążając do łazienki.
- A już myślałem, że to specjalnie dla mnie - powiedział rozmarzony kiedy wróciłam z powrotem z toalety - wolałem Cię w tamtym wydaniu - szepnął mi do ucha całując moje ramię.
- O nie, nie nawet sobie nie myśl idziemy na obiad bo nie wiem jak ty ale ja jestem strasznie głodna - odsunęłam go od siebie i pocałowałam w policzek na co Kłos się tylko zaśmiał.
- Zabieram Cię wieczorem na randkę - uśmiechnął się kiedy jechaliśmy windą.
- Brzmi ciekawie.
- Także bądź gotowa na 20.
Po obiedzie wróciłam do swojego pokoju i zajęłam się czytaniem książki. Dopiero około 19 zaczęłam się szykować. Ubrałam się w sukienkę, podkręciłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy skończyłam do pokoju wparował mój chłopak.
- Skarbie wyglądasz ślicznie - pocałował mnie w policzek wręczając czerwoną różę.
- Dziękuję, to gdzie mnie zabierasz? - zapytałam.
- Niespodzianka a w zasadzie to powinniśmy już się zbierać także zapraszam panią - powiedział chwytając mnie za dłoń i razem wyszliśmy z hotelu. Szliśmy w ciszy około 15 minut aż wreszcie stanęliśmy na jednym z klifów unoszących się nad brzegiem Atlantyku, z którego rozciągał się widok na całe miasto.
- Jak tu ślicznie - zachwycałam się widokiem Capberton.
- Ale to nie wszystko kochanie - oznajmił prowadząc mnie do pięknej altany, w której nakryty był stolik z kolacją dla dwojga.
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś - szepnęłam kiedy po kolacji siedzieliśmy wtuleni w siebie popijając czerwone wino.
- To ja Ci dziękuję, że Cię mam - powiedział całując mnie w czoło - chyba powinniśmy się już zbierać, robi się zimno - stwierdził po chwili.
- Dziękuję Ci skarbie za ten wieczór - przytuliłam go kiedy wchodziliśmy do hotelu a Karol wziął mnie na ręce i pocałował w usta. Po chwili byliśmy już w moim pokoju.
- Dziś się mnie już nie pozbędziesz - uśmiechnął się kładąc mnie na łóżku...
Reszta dni w słonecznym Capberton upłynęła mi na leniuchowaniu i zwiedzaniu z resztą rodzin chłopaków miasta. Siatkarze za wzięcie ćwiczyli przygotowywując się do mistrzostw globu a ja z każdym dniem utwierdzałam się w przekonaniu, że Karol to ten jedyny i na całe życie. Po powrocie do kraju spędziliśmy z Kłosem weekend w naszym mieszkaniu w Bełchatowie na potem środkowy znowu ruszył na zgrupowanie tym razem do spalskiego lasu. Będąc sama w Bełku w tajemnicy przed chłopakiem zaczęłam szukać pracy. W końcu nie chcę całe życie być na łasce Karola. Niestety nie pojawiła się żadna ciekawa oferta i póki co musiałam zrezygnować z mojego pomysłu.


Mam nadzieję, że i tym razem Was nie zawiodłam? Liczę, że tak jak to było dotychczas będziecie wypowiadać się i komentować nowy rozdział :P Z racji tego, że to ostatni rozdział przed świętami chciałabym złożyć wszystkim czytelniczkom najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia i aby ten następny rok był jeszcze leszy niż ten dobiegający końca...
Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 10

Przywitaliśmy się ze sztabem i siatkarzami potem Karollo poznał mnie z partnerkami chłopaków, które także leciały do Francji. Od razu złapałam z nimi dobry kontakt i zajęłam się rozmową i zachwycaniem się nad najmłodszą z siatkarskiej rodziny a mianowicie córeczką Michała Kubiaka. W samolocie miałam miejsce obok Karola dzięki czemu od razu oparłam się na jego ramieniu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ze mną lecisz - powiedział całując mnie w czubek głowy.
- Ja też się cieszę - uśmiechnęłam się a siatkarz delikatnie musnął moje usta swoimi. Resztę drogi spędziłam wtulona w Karola słuchając muzyki. Po dotarciu do hotelu w Capberton każdy został przydzielony do swoich pokoi. Ja dostałam pokój sama zresztą jak reszta dziewczyn dzięki czemu od razu po wejściu do mojego lokum padłam na łóżko i od razu zasnęłam. Obudziłam się dopiero kiedy poczułam lekkie smyranie po plecach. Otworzyłam oczy i od razu zobaczyłam uśmiechniętego Kłosa.
- Zmęczona - zapytał zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- Troszeczkę ale teraz już i tak nie zasnę - uśmiechnęłam się.
- W takim razie zabieram Cię na spacer.
- A nie możemy zostać tutaj?
- Oj chodź jeszcze będziesz miała czas żeby porządnie wypocząć a teraz się przejdziemy.
- No dobrze ale daj mi chwilę, żebym się mogła ogarnąć - powiedziałam udając się w kierunku łazienki. Poprawiłam fryzurę i makijaż a potem wróciłam do pokoju do mojego chłopaka. Po chwili wyszliśmy z hotelu i kierowaliśmy się spacerkiem trzymając za ręce w stronę plaży. Spacerowaliśmy brzegiem oceanu śmiejąc się i rozmawiając. Usiedliśmy na piachu wtulając się w siebie i patrząc na słońce chowające się za horyzontem Atlantyku.
- Wiesz co? - zapytał po chwili Karol.
- Nie wiem, ale zapewne zaraz się dowiem - zaśmiałam się.
- Wreszcie wszystko zaczęło mi się układać - wyznał patrząc w moją stronę - nie dość, że gram w reprezentacji co od zawsze było moim wielkim marzeniem to jeszcze mam najcudowniejszą dziewczynę na świecie - dokończył uśmiechając się co ja odwzajemniłam tym samym gestem - kocham Cię Lenka - powiedział zbliżając swoje usta do moich a ja zerwałam się z miejsca i zaczęłam uciekać brzegiem śmiejąc się - osz ty! Niech no ja Cię tylko dorwę - krzyczał biegnąc za mną. Mimo iż moja kondycja nie należała do najgorszych to z takim wielkoludem jak Kłos nie miałam nawet najmniejszych szans i już po kilku chwilach leżałam na piachu przygnieciona przez siatkarza.
*
- I co teraz? - zapytałem uśmiechając się szeroko w stronę Leny - chyba wygrałem.
- No dobra wygrałeś - odpowiedziała śmiejąc się.
- Nie uważasz, że należy mi się jakaś nagroda?
- A co by pan chciał?
- To - powiedziałem łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Głupek - zaśmiała się dziewczyna kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Ja Ci dam zaraz głupka - powiedziałam posyłając w jej stronę cwaniacki uśmiech a po chwili chwyciłem ja na ręce i ruszyłem w kierunku wody.
- Nie błagam, Karol, przepraszam obiecuję, że więcej Cię tak nie nazwę! - krzyczała kiedy wchodziliśmy w głąb oceanu.
- Trudno, ale kara musi być - zaśmiałem się wrzucając brunetkę do wody.
*
- Nienawidzę Cię Kłos - powiedziałam wynurzając się na powierzchnię i ruszając w kierunku brzegu.
- Ja też Cię kocham słońce - odpowiedział podpływając do mnie i znowu biorąc mnie na ręce.
- Ja Ciebie już niestety nie - rzuciłam w jego stronę obrażone spojrzenie i wykręciłam twarz ale mimo wszystko nie potrafiłam się na niego złościć.
- Oj Lenka, skarbie nie gniewaj się - nalegał kiedy byliśmy już na plaży a ja wciąż udawałam obrażoną. Postanowiłam go trochę podenerwować i nie odedzwałam się ani słowem co jeszcze bardziej podnosiło mu ciśnienie. Cała mokra ruszyłam z powrotem do naszego hotelu a siatkarz przez całą drogę próbował mnie udobruchać. Wjechaliśmy windą na nasze piętro a ja od razu chcąc uciec przed Karolem skierowałam się do swojego pokoju a środkowy podążył za mną co całkowicie mnie rozbawiło bo przecież ja tylko udawałam obrażoną. Otworzyłam drzwi z klucza i chciałam wejść sama do środka zamykając mu drzwi przed nosem ale Kłosik chyba przejrzał mój plan bo uniemożliwił mi to i szybkim ruchem przyparł mnie do ściany zamykając nogą drzwi mojego apartamentu.
- Długo zamierzasz się jeszcze gniewać - lustrował mnie swoim spojrzeniem.
- Musisz się postarać Karolku żeby uzyskać moje przebaczenie - powiedziałam z udawaną powagą próbując wyswobodzić się spod jego ramion.
- Już ja mam na to swój sposób - zaśmiał się a po chwili zaczął składać pocałunki na moich ustach i szyi.
- Dobra przeprosimy przyjęte ale jest już późno a pan powinien wrócić do swojego pokoju, gdzie czeka na pana niejaki zapewne stęskniony Twoją długą nieobecnością przyjaciel Wrona - zaśmiałam się.
- Ty to potrafisz sprowadzić człowieka na ziemię - kręci głową całując mnie w policzek - dobranoc Lenka - powiedział i opuścił pomieszczenie a ja zaczęłam się śmiać.

I jak? 
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!
Klara :*

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 9

Po kilku godzinach spędzonych na wspólnym leniuchowaniu razem z Karolem znowu musieliśmy się pożegnać. Po tym jak Kłosik opuścił mieszkanie udając się z powrotem do hotelu, w którym przebywała reprezentacja poszłam wziaść prysznic a następnie położyłam się w sypialni z zajęłam się oglądaniem telewizji. Oglądając film zdecydowałam, że jutro z samego rana ruszam do Warszawy. Następnego dnia rano kiedy się obudziłam poszłam zjeść śniadanie a potem ubrałam się i poprawiłam swój wygląd. Zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torebki i zamykając drzwi na klucz opuściłam mieszkanie. Po prawie trzech godzinach drogi zaparkowałam karolowe auto pod butikiem Emi. Nie mówiłam jej, że przyjadę bo chciałam zrobić przyjaciółce niespodziankę. Weszłam do środka i zobaczyłam Emilkę i ta dziewczynę, która tu pracowała. Obie siedziały na kanapie przy szklanym stoliku popijając kawę i rozmawiając.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Lenka nie mówiłaś, że przyjedziesz - mówiła Kłosówna całując mnie w policzek na powitanie.
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę.
- I zrobiłaś - zaśmiała się - a tak w ogóle to poznaj Alę - powiedziała przedstawiając nas sobie.
- Lena - podałam jej rękę.
- Ala - uśmiechnęła się do mnie.
- Siadaj i mów co słychać - zachęcała mnie Emi.
- Wszystko dobrze, jakoś się trzymam, w sobotę wyjeżdżam z Karolem na zgrupowanie do Francji i pomyślałam, że muszę zaopatrzyć się w kilka nowych ubrań - zaśmiałam się.
- O to świetnie, będziecie mogli nacieszyć się sobą - puściła mi oczko.
Razem z Emilką wybrałyśmy dla mnie kilka ubrań z jej butiku a potem obie pojechałyśmy do jednej z warszawskich galerii. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu przemierzając pasaż w Złotych Tarasach kiedy przy jednym z butików ujrzałam swoją mamę. Poczułam ukucie w sercu a przed oczami miałam od razu obraz ostatniej kłótni. Po chwili także ona mnie dostrzegła, postanowiłam podejść i chociaż się przywitać bo na nic innego po ostatniej kłótni nie mogłam liczyć.
- Dzień dobry mamo - powiedziałam niepewnie spoglądając w jej kierunku.
- Dzień dobry - odpowiedziała chłodno nawet na mnie nie patrząc a po chwili dodała - wiesz co trochę się śpieszę więc...
- Przepraszam - przerwałam jej a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Myślisz, że to coś zmieni? Wystawiłaś naszą rodzinę na pośmiewisko nie mówiąc o Pawle - rzuciła a w tym momencie dołączyła do mnie Emilka, która stała trochę dalej od nas.
- Nie mogłam za niego wyjść bo go nie kocham. Zresztą rozmawiałam z Pawłem i on nie ma mi tego za złe, zrozumiał moje zachowanie - wyznałam a moja rodzicielka otworzyła szeroko oczy chyba nie dowierzając a po chwili po prostu odeszła a ja zalałam się łzami.
- Chodź Lenka pojedziemy do mnie - oznajmiła Kłosówna przytulając mnie do siebie a po chwili byłyśmy już w drodze do jej mieszkania.
Emi zabrała mnie do swojego mieszkania gdzie mogłam się trochę uspokoić po nieprzyjemnej rozmowie o ile można to nazwać rozmową z moją mamą. Dziewczyna zarządziła także, że zostaję u niej na kilka dni i nawet nie podlega to żadnej dyskusji. Te kilka dnia aż do piątku mięło mi bardzo szybko i w przyjemnej atmosferze. Codziennie pomagałam Emilce w jej butiku. Do Bełchatowa wróciłam dopiero w piątek po południu i to w zasadzie tylko po to by spakować mi i Karolowi walizki na wyjazd do Francji gdzie mieliśmy udać się jutro z samego rana. Wieczorem kiedy spakowałam wszystkie potrzebne nam rzeczy usiadłam na kanapie czytając książkę kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłem - powiedział Kłos całując mnie w usta i wchodząc do mieszkania ze swoimi rzeczami.
- Ja za Tobą też - przytuliłam się do niego - w końcu nie widzieliśmy się pięć dni - zaśmiałam się siadając z siatkarzem na kanapie - myślałam, że zobaczymy się dopiero jutro przed wyjazdem.
- Początkowo był taki plan ale Stephan zadecydował, że jeśli chcemy to możemy dziś wrócić do domu a jutro każdy ma się sam wstawić na lotnisku - uśmiechnął się.
- A ty oczywiście skorzystałeś z taj możliwości - spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Nie przegapiłbym spędzenia kilkunastu godzin sam na sam z moją cudowną dziewczyną - stwierdził łącząc nasze wargi w namiętnym pocałunku...
*
Rankiem obudziły mnie promienie słońca wkradające się przez okno do sypialni. Koło mnie leżała Lenka jeszcze pogrążona we śnie z uśmiechem na twarzy. Nie mogłem napatrzyć się na dziewczynę, nadal nie mogłem uwierzyć w szczęście jakie mnie spotkało. Szczęście, które teraz mam przy sobie, i które zawsze będzie już obok mnie. Lena była dla mnie wszystkim. Wszystkim czego potrzebowałem by budzić się każdego ranka i zaczynać nowy dzień. Leżałem tak patrząc na ukochaną przed kilkadziesiąt minut ale kiedy zegarek zaczął wskazywać za dwie siódma postanowiłem ją obudzić.
- Skarbie wstajemy - szepnąłem nad jej uchem a po chwili złożyłem pocałunek na jej malinowych ustach. Lenka otworzyła zaspane oczy obdarowywując mnie najsłodszym uśmiechem na świecie - dzień dobry kochanie - uśmiechnąłem się.
- Hej - powiedziała przeciągając się.
- Przepraszam, że Cię obudziłem ale musimy zacząć się szykować bo inaczej spóźnimy się na samolot.
- W takim razie ja lecę się ogarnąć a ty idź zaparz kawy - uśmiechnęła się i zabierając ubrania pobiegła do łazienki.
*
Wzięłam zimny prysznic aby się jeszcze bardziej rozbudzić a potem ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy skończyłam podążyłam do kuchni skąd dochodził zapach świeżo parzonej kawy. Weszłam do kuchni a Karol od razu uśmiechnął się szeroko i gestem ręki zaprosił do stołu. Zjedliśmy w ciszy kanapki przygotowane przez środkowego i wypiliśmy kawę a potem zabraliśmy nasze walizki i udaliśmy się na parking do auta. Jechaliśmy rozmawiając, śmiejąc się i śpiewając piosenki lecące w radiu. Kłosik co chwilę obdarowywał mnie czułymi spojrzeniami. Po dwóch godzinach drogi byliśmy już na warszawskim Okęciu.

Mam nadzieję, że się podoba? Liczę na Wasze opinie.
Do usłyszenia za tydzień, Klara :*

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 8

- Karol jutro zaczynasz zgrupowanie - zapytałam dla pewności kiedy siedzieliśmy wieczorem na kanapie oglądając telewizję.
- Tak, skarbie ale zgrupowanie przez tydzień jest tutaj w Bełchatowie a potem dopiero lecimy do Francji więc przez ten tydzień w wolnej chwili będę Cię odwiedzał albo ty wpadniesz do hotelu.
- Musze sobie kupić mapę miasta żeby się nie zgubić przy pierwszej lepszej okazji - zaśmiałam się - i poszukać pracy.
- Z tym pierwszym się zgodzę ale z tym drugim możesz się jeszcze wstrzymać, damy sobie radę a z resztą niedługo zaczną się mistrzostwa więc będziesz musiała wziąć urlop żeby mi kibicować - cmoknął mnie w policzek.
- No dobrze ale umówmy się tak, że będę dokładać do wszystkich wydatków, mam trochę oszczędności więc dam radę.
- Ale... Lenka ty nie musisz się do niczego dokładać - protestował.
- Ale ja chcę i nie próbuj mi tego wybić z głowy bo i tak nic tym nie zdziałasz.
- Ale ty jesteś uparta - zaśmiał się całując mnie w czoło.
Następnego dnia rano kiedy się obudziłam Karol jeszcze smacznie spał, postanowiłam go nie budzić i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Kroiłam pomidory kiedy poczułam jak Kłos obejmuje mnie w talii.
- Dzień dobry skarbie - powiedział składając pocałunek na moich ustach.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się - siadaj zaraz będzie śniadanie.
Po chwili oboje z siatkarzem zajadaliśmy się kanapkami popijając herbatę przy stole.
- O której masz się wstawić w hotelu - zapytałam.
- Dopiero o osiemnastej ale Wrona wpadnie po mnie trochę wcześniej i pójdziemy razem - odpowiedział - a teraz idź się ubrać bo zabieram Cię na spacer - puścił mi oczko.
Poszłam do sypialni aby się ubrać i trochę podmalować. Wybrałam strój, uczesałam się  zrobiłam lekki makijaż. Kiedy byłam już gotowa zabrałam torebkę i razem z moim chłopakiem opuściliśmy mieszkanie. Spacerowaliśmy ulicami Bełchatowa trzymając się za ręce i rozmawiając o tym co czeka nas w najbliższych miesiącach. Oczywiście nie mogliśmy pominąć tematu nadchodzących mistrzostw świata i zgrupowania kadry. Karol zdecydował, że skoro i tak już jesteśmy na mieście to na obiad zabiera mnie do ulubionej knajpki bełchatowskich siatkarzy. Zajęliśmy stolik w najdalszym koncie restauracji tak aby móc cieszyć się tylko swoim towarzystwem i uniknąć ciekawskich spojrzeń innych ludzi. Oboje zamówiliśmy risotto i wodę cytrynową a czekając na zamówienie pogrążyliśmy się w rozmowie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś teraz tu ze mną - powiedział środkowy dotykając mojej dłoni.
- Ja też się strasznie cieszę Karol ale mam żal do rodziców za to jak mnie potraktowali - odpowiedziałam a łzy same zakręciły mi się w oczach co nie uszło uwadze chłopaka, który od razu pojawił się obok mnie przytulając mnie do siebie.
- Jeszcze zrozumieją swój błąd, zobaczysz Lenka - delikatnie się uśmiechnął. Po chwili pojawił się także kelner z naszym zamówieniem, otarłam szybko łzy i zajęłam się obiadem. Po wyjściu z knajpki postanowiliśmy wrócić do mieszkania aby jeszcze chwilę móc pobyć razem a także sprawdzić czy mój wielkolud spakował wszystkie potrzebne rzeczy do swojej walizki. Po powrocie do mieszkania Karol jeszcze raz sprawdził czy aby na pewno wszystko spakował a potem usiedliśmy w salonie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo wolałbym teraz zostać tu z Tobą - powiedział siatkarz a ja mocniej sie w niego wtuliłam.
- Ja też bym chciała ale wiem, że to Twoja praca i musisz się wstawić na kadrze.
- Dobrze, że będziemy tutaj na miejscu to przynajmniej będę mógł do Ciebie wpaść w wolnej chwili - pocałował mnie w czoło. Siedzieliśmy tak jeszcze jakąś godzinę a około 17 w mieszkaniu pojawił się Wrona. Pożegnałam się z moim chłopakiem a kiedy obaj opuścili mieszkanie postanowiłam trochę posprzątać. Kiedy skończyłam poszłam wziąć długą kąpiel aby móc się wcześniej położyć i odpocząć. Leżałam w sypialni oglądając telewizję kiedy usłyszałam dzwonek informujący, że dostałam smsa od Karola.
"Już za Tobą tęsknię" przeczytałam a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. "Ja za Tobą też" odpisałam a po chwili dostałam kolejną wiadomość "Już Ci nie przeszkadzam Skarbie, śpij dobrze. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham :*" odłożyłam telefon na szafkę nocną i udałam się w objęcia Morfeusza.
Kolejne trzy dni minęły bardzo szybko. Karol niestety nie mógł wpaść nawet na chwilę bo trener Antiga zdecydował, że do samych mistrzostw muszą ciężko pracować. W końcu za nic medalu nie dadzą a nasza reprezentacja liczyła na dobry występ a nawet na medal. W niedzielę kiedy się obudziłam na zegarku była godzina 10:48. No to sobie pospałam - pomyślałam. W końcu poprzedniego wieczora do prawie drugiej w nocy rozmawiałam przez skaypa z Emi. Poszłam do łazienki wziąć prysznic a potem ubrałam się i uczesałam. Zmywałam naczynia po śniadaniu kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy tylko je otworzyłam zostałam porwana w ramiona środkowego, który złożył pocałunek na moich ustach.
- Mówiłeś, że nie dasz rady przyjść - powiedziałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Antiga się nad nami zlitował i dostaliśmy całe popołudnie wolnego, nie cieszysz się? - zapytał.
- Pewnie, że się cieszę - powiedziałam wspinając się na palce i łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, który po chwili przerodził się w bardziej zdecydowany i namiętny. Nim się obejrzałam byłam już z powrotem na rękach Karola, który kierował się w stronę sypialni nie odrywając się od moich ust...
Leżałam wtulona w ramiona Kłosa i czułam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Przy nim czułam się bezpieczna i wiedziałam, że z nim nie muszę się o nic martwić.
- Bardzo Cię kocham - powiedział całując moje ramię.
- Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się.
- Skarbie mam dla Ciebie niespodziankę - rzucił po chwili ciszy a ja posłałam mu pytające spojrzenie - Stephan powiadomił nas dziś, że na zgrupowanie do Francji możemy zabrać ze sobą rodziny i informuję Cię, że 27 wylatujemy.
- Naprawdę?
- Tak Skarbie lecisz ze mną - przytulił mnie mocniej.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę - pocałowałam go w policzek - muszę zadzwonić do Emi, że wpadnę do niej w końcu muszę kupić parę nowych ubrać - powiedziałam na co środkowy się zaśmiał.
- Będziemy mieli trochę czasu dla siebie i poznasz partnerki chłopaków.
- Świetnie! A teraz idę coś przygotować na obiad - oznajmiłam podnosząc się z łóżka i zakładając na siebie leżącą nieopodal koszulkę Karola - przyjdź zaraz do kuchni - pocałowałam chłopaka i wyszłam z pokoju.
Wstawiłam do piekarnika zapiekankę, którą na szczęście przygotowałam już wcześniej i usiadałam na kuchennym parapecie. Wpatrywałam się w okno myśląc o swoim życiu.
*
Ubrałem się w ciuchy i wyszedłem z sypialni. Kiedy byłem już w salonie zobaczyłem jak Lena siedzi na parapecie z głową zwróconą w stronę okna. Widać było, że myśli nad czymś naprawdę ważnym bo nawet mnie nie zauważyła. Oparłem się o futrynę i przyglądałem jej się przez chwilę. W końcu po kilku minutach podszedłem do okna i przytuliłem dziewczynę.
- Przepraszam zamyśliłam się - powiedziała.
- Nic się nie stało, o czym myślałaś - zapytałem.
- O tym, że bardzo Cię kocham i, że miałam cholerne szczęście, że spotkałam Cię tamtego dnia u Emi w butiku - odpowiedziała a ja mimowolnie się uśmiechnąłem i pocałowałem ją w czubek głowy.
- To ja miałem szczęście, że Cię tam spotkałem i, że udało mi się wszystko z Tobą wyjaśnić.
- Oboje mieliśmy szczęście - zaśmiała się zeskakując z parapetu - cholera zapiekanka! - krzyknęła podbiegając w kierunku piekarnika - o na szczęście w porę - powiedziała wyciągając ze środka danie.
Po chwili siedzieliśmy już przy stole zajadając się zapiekanką przygotowaną przez Lenkę. Trzeba jej było przyznać, że do gotowania to ona miała rękę i smak.


Zacznę od tego, że mam coraz mniej czasu na pisanie nowych rozdziałów i niestety nie mogę pozwolić sobie na częstsze dodawanie nowych postów :( Mam nadzieję, że uda mi się może trochę krócej ale dokończyć to opowiadanie tak jak sobie je zaplanowałam na początku...
Czekam na Wasze komentarze :)
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień Klara!

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 7

Kiedy tylko wsiedliśmy do auta Lenka rozpłakała się na dobre. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi, jak oni mogli ją tak potraktować? - zadawałem sobie pytanie tuląc do siebie moją ślicznotkę. Po kilku chwilach odjechaliśmy w kierunku mieszkania mojej siostry.
- Karol? Co teraz ze mną będzie? - zapytała kiedy trochę się uspokoiła.
- Skarbie dziś zostaniemy w Warszawie u Emi a jutro zabieram Cię do siebie do Bełchatowa - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie chcę być dla Ciebie ciężarem, ja nawet nie mam pracy - powiedziała.
- O to się nie martw, damy sobie radę - dotknąłem jej dłoni chcąc dodać otuchy.
- Karol?
- Tak?
- Zawieź mnie do Pawła - poprosiła.
- Jesteś pewna? - zapytałem a Lenka pokiwała głową.
Po kilkunastu minutach zaparkowałem auto pod jednym z apartamentowców w centrum.
- Na pewno chcesz iść sama?
- Tak, muszę to załatwić sama - powiedziała całując mnie w policzek i wysiadając z samochodu.
*
Wjechałam windą na odpowiednie piętro. Stanęłam pod odpowiednimi drzwiami i biorąc głęboki oddech zadzwoniłam dzwonkiem, które po chwili otworzył Paweł.
- Cześć - powiedziałam niepewnie.
- Cześć, wchodź - dłonią wskazał abym weszła do apartamentu, usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Przepraszam - zaczęłam po chwili ciszy czując na sobie jego wzrok.
- Lena nie musisz mnie przepraszać - powiedział kompletnie zbijając mnie z tropu. Nie był zły? - Od początku kiedy powiedziałaś mi o spotkaniu z nim po powrocie do Polski widziałem, że nie jest Ci obojętny, a to co było kiedyś między Wami nie minęło. Bałem się tego, że możesz znowu coś do niego poczuć ale nie mam Ci tego za złe, w końcu każdy ma prawo do prawdziwej miłości - zakończył swój monolog, który kompletnie mnie zaskoczył.
- Nie jesteś zły? - zapytałam cicho.
- Na Ciebie nie potrafię się złościć - delikatnie się uśmiechnął. Porozmawiałam jeszcze przez chwilę szczerze z moim byłym narzeczonym, któremu oddałam pierścionek a także opowiedziałam o tym jak potraktowali mnie rodzice.
- Mam nadzieję, że ty też jeszcze znajdziesz tą jedyną - powiedziałam kiedy Paweł odprowadził mnie na parking. Przyznam, że trochę się bałam bo widziałam Karola opartego o swoje auto, który bacznie nas obserwował a po chwili ruszył w naszym kierunku.
- Też mam taką nadzieję a ty pamiętaj, ze zawsze możesz na mnie liczyć - przytulił mnie lekko a zaraz koło nas pojawił się Kłos.
- Pamiętaj, ze Lena to wspaniała dziewczyna - zwrócił się do chłopaka - dbaj o nią i nie pozwól jej skrzywdzić.
- Dziękuję - powiedział siatkarz wyciągając dłoń w kierunku Koseckiego.
- A i nie zapomnijcie o wysłaniu mi zaproszenia na ślub - zaśmiał się przytulając mnie na pożegnanie. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w stronę osiedla, na którym mieszkała Emilka.
- Lena? Karol? Co Wy tu robicie? - zapytała zdziwiona Emilka widząc nas w progu swojego mieszkania.
- Możemy wejść? - zapytał Karol.
- Jasne wchodźcie - odpowiedziała dziewczyna prowadząc nas do salonu. Usiedliśmy we trójkę a po chwili razem z siatkarzem zaczęłam opowiadać o tym co się wydarzyło.
- Lenka nie martw się o nic, pamiętaj, że masz nas - powiedziała Kłosówna przytulając mnie do siebie kiedy na mojej twarzy pojawiły się łzy.
- Siostra możemy u Ciebie zostać na noc a jutro z samego rana ruszymy do Bełchatowa.
- Pewnie, że tak, możecie zostać ile chcecie - uśmiechnęła się.
- Dziękuję - powiedziałam przytulając przyjaciółkę.
Po około 30 minutach zjedliśmy razem kolację a potem siedzieliśmy oglądając telewizję.
- Lenka idź się już połóż, widać, że jesteś zmęczona - powiedział Karol kiedy zasypiałam na jego ramieniu.
- Karol ma rację, powinnaś odpocząć, to był dla Ciebie ciężki dzień - poparła go siostra - chodź przygotuję Wam pokój - udałyśmy się z Emi do pokoju gościnnego. Dziewczyna zmieniła pościel a ja poszłam wziąć prysznic. Kiedy wróciłam wszystko było już gotowe.
- Dziękuję Emi - powiedziałam ze łzami w oczach przytulając dziewczynę.
- Nie masz za co, jesteśmy przyjaciółkami i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - oznajmiła a ja rozpłakałam się całkowicie.
- Ja nie wiem jak sobie poradzę - szlochałam siedząc na łóżku.
- Kochacie się z Karolem a to jest teraz najważniejsze, mój braciszek zrobi dla Ciebie wszystko - powiedziała a ja się uśmiechnęłam i położyłam pod kołdrą.
*
- Zasnęła - zakomunikowała moja siostra kiedy wróciła do salonu i zajęła miejsce obok mnie - jak rodzice mogli ją tak potraktować - kręciła głową.
- Ja tez nie potrafię tego zrozumieć ale wiem, że dobrze zrobiłem nie dopuszczając do tego ślubu. Kocham ja i zrobiłbym dla niej wszystko - uśmiechnąłem się na myśl o mojej dziewczynie.
- Wiem Karol i pamiętaj, że życzę Wam szczęścia - przytuliła mnie siostra.
- Mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę, mogłabyś od czasu do czasu wpaść do Bełchatowa kiedy będę na zgrupowaniu? Nie chcę by Lena była tam sama - poprosiłem.
- Masz to jak w banku Karolku. Jak nie będę mogła przyjechać do Bełka to zabiorę Lenę tu do siebie - uśmiechnęła się.
- Dziękuję, wiesz, że jesteś moją ulubioną siostrą - zapytałem śmiejąc się.
- Bo jedyną - dźgnęła mnie w żebra.
- Fakt, ale i tak Cię kocham siostrzyczko.
- Ja Ciebie też braciszku - przytuliła mnie.
Jeszcze przez jakąś godzinę rozmawiałem z Emilią a potem poszedłem wziąć prysznic i dołączyłem do Lenki, która już smacznie spała. Położyłem się obok oplatając ją ramieniem a po chwili odpłynąłem do krainy snów.
*
Rankiem kiedy się obudziłam Kłosa nie było już w łóżku. Zarzuciłam na siebie szlafrok a potem wyszłam do kuchni skąd dochodziły mnie głosy.
- Dzień dobry - przywitałam się z Karolem i Emilką.
- Hej Lenka - uśmiechnęła się Kłosówna w moim kierunku a chłopak pocałował mnie w policzek - wyspałaś się - zapytała.
- Za wszystkie czasy - zaśmiałam się.
- No to w takim razie zapraszam na śniadanie a potem ruszamy do Bełchatowa - oznajmił mój chłopak. Zjedliśmy wspólnie posiłek a potem poszłam spiąć włosy i wziąć prysznic. Kiedy skończyłam ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Około godziny 10 pożegnaliśmy się z Emi i ruszyliśmy w drogę do Bełka. Po prawie trzech godzinach siatkarz zaparkował auto na jednym z bełchatowskich osiedli. Karol zabrał pudła z moimi rzeczami a ja zabrałam swoją walizkę a potem wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro.
- Witam w moich skromnych progach - uśmiechnął się szeroko otwierając przede mną drzwi. Kiedy weszłam do środka moim oczom okazał się nie za duży korytarz, który prowadził do salonu i kuchni, które przegrodzone były aneksem kuchennym.
- To ty się rozgość a ja wrócę po resztę rzeczy - zakomunikował i znikł za drzwiami. Mieszkanie Karola może nie należało do największych ale było bardzo przytulne i ładnie urządzone. Z korytarza prowadziły również drzwi do sypialni a także do łazienki i pokoju gościnnego. Nim zdążyłam się obejrzeć wrócił siatkarz z resztą moich pudeł.
- Ja wiem, że może to nie jest to na co zasługujesz i w ogóle nie przypomina domu twoich rodziców ale... - mówił obejmując mnie w talii.
- Jest cudownie - przerwałam mu przytulając się do niego - kocham Cię Karol.
- Ja też Cię kocham Lenka - powiedział łącząc nasze usta w pocałunku - to może zrobimy tak, ja pójdę do supermarketu po jakieś zakupy bo lodówka jest kompletnie pusta a ty rozpakujesz swoje rzeczy - zaproponował kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- To może ja pójdę z Tobą, przynajmniej będę wiedziała gdzie mam iść jak mi czegoś zabraknie - uśmiechnęłam się.
- W takim razie chodźmy - Karol zamknął drzwi na klucz a potem trzymając się za ręce poszliśmy spacerkiem na zakupy. Kupiliśmy wszystkie potrzebne produkty a potem wróciliśmy do mieszkania. Od razu po powrocie wzięłam się za rozpakowywanie swoich ubrań i reszty rzeczy.

Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i rozdział się Wam podoba? Komentujcie!
Do usłyszenia za tydzień! Klara :)

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 6

Obudziłam się w nocy wtulona w ramię Kłosa, który spał z uśmiechem na twarzy obejmując mnie rękoma. Delikatnie podniosłam się z łóżka i założyłam na siebie leżącą nieopodal jego koszulkę. Po cichu wyszłam z pokoju i podążyłam na dół. Wyszłam na taras i usiadłam na schodkach wpatrując się w oświetlone przez księżyc morze. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Cieszyłam się, że znowu jestem z Karolem ale też bałam się reakcji rodziców i przede wszystkim Pawła. Wzięłam telefon, na którego ekranie wyświetliło się 46 nieodebranych połączeń. Wcale się nie zdziwiłam w końcu nie było mnie w domu od kilkunastu godzin. Postanowiłam napisać do mamy "Ślubu nie będzie. Przepraszam Was za wszystko, nie martwcie się o mnie". Zebrałam się również na odwagę aby napisać do Pawła "Przepraszam, mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz". Wyłączyłam telefon i odłożyłam go na bok i jeszcze bardziej się rozpłakałam. Po chwili poczułam ręce oplatające mnie od tyłu.
- Nie płacz skarbie wszystko się ułoży - powiedział środkowy całując mnie w głowę a ja mocniej się w niego wtuliłam.
- Tak strasznie się boję - powiedziałam przez łzy.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję - wziął mnie na ręce i pocałował w czoło a potem ruszył z powrotem do domku. Zaniósł mnie do sypialni, położył na łóżku a potem sam ułożył się obok oplatając mnie ramionami.
- Śpij dobrze skarbie - szepnął a ja po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Kiedy rano się obudziłam siatkarza nie było koło mnie. Wyszłam z pokoju i ruszyłam po schodach na dół czując zapach świeżo parzonej kawy. Stanęłam w progu kuchni przyglądając się chłopakowi jak przygotowywuje śniadanie. Teraz wiedziałam, że jestem szczęśliwa i, że dobrze zrobiłam nie wychodząc za Pawła.
- O już wstałaś - uśmiechnął się odwracając się w moją stronę a następnie podszedł i złożył delikatny pocałunek na moich ustach - lepiej się już czujesz - zapytał troskliwie mi się przyglądając. Fakt, wczoraj nie byłam w najlepszym stanie.
- Tak - odpowiedział krótko delikatnie się uśmiechając.
- Chodź przygotowałem śniadanie - pociągnął mnie za rękę tak abym usiadła przy stole - smacznego - powiedział stawiając przede mną talerz jajecznicy.
- Dziękuję ale ja na prawdę nie jestem głodna.
- Lenka musisz jeść bo się rozchorujesz.
- No dobrze ale nie obiecuję, że zjem wszystko - mówię biorąc się za jedzenie - Karol?
- Tak?
- Kiedy wracamy - zapytałam środkowego.
- Kiedy będziesz tylko chciała - przytulił mnie.
- Dziękuję - szepnęłam ze łzami w oczach.
- Skarbie, za co ty mi dziękujesz, to ja powinienem Ci podziękować - pocałował mnie w głowę.
- Gdyby nie ty i to, że walczyłeś o mnie popełniłabym największy błąd mojego życia wychodząc za faceta, którego nie kocham.
- Nie myśl już o tym, wszystko się ułoży, zobaczysz.
Po śniadaniu wybraliśmy się z Karolem na krótkie zakupy. W końcu żadne z nas nie miało ze sobą żadnych potrzebnych rzeczy. Dzięki temu oboje nabyliśmy kilka nowych ubrań. Po zakupach wróciliśmy do domku aby się odświeżyć i przebrać w czyste rzeczy a potem trzymając się za ręce udaliśmy się na plażę. Przez cały dzień wylegiwaliśmy się na piasku. Dopiero około 16 wróciliśmy do naszego tymczasowego domu. Zjedliśmy kolację a potem usiedliśmy na tarasie rozmawiając na temat tego co nas czeka po powrocie do Warszawy. Kłos stwierdził, że teraz już siedzimy w tym oboje i, że nie zostawi mnie samej podczas rozmowy z moimi rodzicami. Kiedy się ściemniło postanowiliśmy wybrać się jeszcze przed snem na spacer po plaży aby zobaczyć zachód słońca. Usiadłam na piasku a siatkarz od razu pojawił się za mną tuląc się do moich pleców. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że kocham tylko jego i to się nigdy nie zmieni. Starałam się nie myśleć o tym co by było gdy Kłosik nie przywiózł mnie tutaj ale jedno było pewne gdyby nie to teraz byłabym żoną Pawła, którego tak naprawdę zawsze bardziej traktowałam jak przyjaciela a nie mężczyznę, z którym chcę spędzić życie.
- Karol możemy jutro wrócić do Warszawy? - zapytałam po chwil ciszy.
- Jeśli chcesz, to z samego rana ruszamy w drogę - odpowiedział.
- Chcę mieć to już za sobą - westchnęłam spoglądając na słońce chowające się teraz za horyzontem Bałtyku.
- Pamiętaj, że Cię kocham i będę z Tobą już zawsze.
- Ja też Cię kocham, bardzo - wtuliłam się w niego mocniej.
Po kilkudziesięciu minutach wróciliśmy do domku gdzie od razu poszłam pod prysznic a potem położyłam się na łóżku gdzie po kilku minutach pojawił się także siatkarz.
- Dobranoc, Lenka - szepnął obejmując mnie ramieniem.
- Dobranoc - odpowiedziałam udając się w objęcia Morfeusza.
Następnego dnia rano zaraz po  śniadaniu ruszyliśmy w drogę powrotną do stolicy. Po kilku godzinach jazdy Karol zaparkował auto pod moim rodzinnym domem. Denerwowałam się chyba bardziej niż przed maturą co nie uszło uwadze chłopaka, który chcąc dodać mi otuchy złapał mnie za rękę i oboje weszliśmy do domu. W salonie siedzieli moi rodzice, od razu dało się zauważyć, że nie mają najlepszych nastrojów.
- Dzień dobry - zaczęłam ściskając mocniej dłoń Karola.
- Masz nam coś do powiedzenia! - krzyknął mój ojciec.
- Ja...
- Co ty! Dziewczyno coś ty najlepszego zrobiła! Myślałam, ze dobrze Cię wychowaliśmy ale myliłam się - przerwała mi moja rodzicielka a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
- Jak mogłaś zrobić coś takiego! Nam, Pawłowi, wszystkim - mówił tata.
- Właśnie Wam! - krzyknęłam - Nigdy nie liczyliście się z moim zdanie! Zawsze musiałam wszystko robić to co chcieliście nie myśląc o tym czy ja tego chcę! - kontynuowałam a Karol próbował mnie uspokajać.
- I co teraz zamierzasz? Żyć z tym pożal się boże siatkarzykiem - zaśmiał się ojciec, nie tego było już za wiele.
- Kocham Karola i to z nim zamierzam sobie ułożyć życie i nie zamierzam pytać Was o pozwolenie.
- A ty co możesz jej zaoferować? Co? Małe mieszkanko w tym maleńkim Bełchatowie? - ciągnął pan domu zwracając się do środkowego.
- Lena jest dla mnie najważniejsza i rzeczywiście może nie będzie mnie nigdy stać na zapewnienie jej takiego życia na jakie zasługuje ale kocham ją ponad wszystko i zrobię co w mojej mocy aby była szczęśliwa - powiedział siatkarz.
- Skoro wybierasz takie życie to zabierz swoje rzeczy i zabieraj się stąd razem z tym chłoptasiem - wypaliła mama a moje serce rozpadło się na milion maleńkich kawałków. Chwytając dłoń mojego mężczyzny wbiegłam po schodach na górę do swojej sypialni i zaczęłam pakować swoje ubrania do walizek co chwilę ocierając kolejny potok łez z moich policzków. Karol przytulił mnie do siebie mocno chcąc mnie uspokoić. "Będzie dobrze" szepnął całując mnie w czoło a kiedy trochę się uspokoiłam pomógł mi spakować resztę moich rzeczy do pudeł. Kiedy wszystko było spakowane zabrałam swoje walizki a siatkarz pudła i zeszliśmy na dół.
- Do widzenia - rzuciłam na odchodne wychodząc z domu razem z Karolem.

Mam nadzieję, że Wam się podoba. Zachęcam Was do komentowania bo to bardzo motywuje.
Do usłyszenia za tydzień!
Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 5

Mijały kolejne dni a ja podróżowałem z reprezentacją po świecie grając kolejne mecze w Lidze Światowej. Gra w reprezentacji od dziecka była moim wielkim marzeniem jednak teraz mimo mojej dobrej dyspozycji i udanego awansu na przeszłoroczne Mistrzostwa Europy moje myśli były skupione na jednej osobie. Na najważniejszej kobiecie mojego życia, na kobiecie bez, której nie wyobrażałem sobie życia. Za kilka dni miała zostać żoną innego a ja nie mogłem na razie nic zrobić. Z tego co mówiła Emi Lenka była z pozoru tylko szczęśliwa zbliżającym się ślubem. Siedziałem właśnie w hotelowym pokoju z Wroną oglądając starcie Włochów z Brazylią, które decydowało o naszym awansie do Finału we Florencji. Niestety albo stety dla mnie siatkarze z Ameryki Południowej pokonali Włochów co oznaczało, że nasza drużyna nie pojedzie na turniej finałowy dzięki czemu dostaliśmy parę dni wolnego.
- Co zrobisz? - zapytał Andrzej znając całą sprawę - ona za tydzień wychodzi za mąż.
- Nie musisz mi o tym przypominać - rzuciłem - ale nie zamierzam się poddać, mam ostatnią szansę by ją odzyskać i zamierzam ją wykorzystać - powiedziałem w stronę przyjaciela.
- Pamiętaj, że życzę Ci szczęścia - poklepał mnie po ramieniu.
*
11 dzień lipca, tak to już jutro miałam zostać żoną Pawła. Nie jedna panna młoda byłaby szczęśliwa ale czy ja byłam? Wbrew pozorom chyba nie. Dlaczego? Czułam, że ponowne spotkanie z Karolem sprawiło, że moje uczucia do niego wróciły. Ale teraz było już za późno by cokolwiek zmieniać.
Spacerkiem poszłam po raz ostatni w nasze miejsce, naszą zatoczkę, po raz ostatni chciałam posiedzieć i powspominać nasze chwile. Siedziałam na piachu a z moich oczu płynęły łzy. Siedziałam rozmyślając o wszystkim i nawet nie wiem kiedy obok mnie ujrzałam środkowego.
- Lenka proszę Cię odwołaj ten cholerny ślub - powiedział po chwili ciszy ze łzami w oczach.
- Karol ja nie mogę, nie mogę mu tego zrobić - szlochałam.
- Kocham Cię ja nie potrafię i nie chcę bez Ciebie żyć - przytulił mnie do siebie.
- Ja też... Cię kocham - powiedziałam przez łzy wtulając się w niego mocniej. Karol delikatnie się uśmiechnął i pocałował mnie w głowę. Siedziałem wtulona w ramiona środkowego, który delikatnie mnie kołysał. Czułam, że z przy nim jest moje miejsce. Łzy lecące po moich policzkach sprawiły, że sama nie wiem kiedy zasnęłam.
*
Trzymałem Lenkę w swoich objęciach przez kilkadziesiąt minut aż wreszcie się zorientowałem, że moja miłość zasnęła. Powiedziała, że mnie kocha ale wiedziałem, że jeśli nic teraz nie zrobię kiedy się tylko obudzi wróci z powrotem do Pawła a ja nie mogłem na to pozwolić. Wiedziałem, że to co teraz zrobię sprawi, że będziemy znowu szczęśliwi albo Lena znienawidzi mnie do końca życia. Postanowiłem zaryzykować, w końcu więcej mogłem zyskać niż stracić. Najdelikatniej jak tylko potrafiłem podniosłem się z dziewczyną na rękach i wsadziłem ją do swojego auta przypinając pasem. Odjechałem z nad Wisły w kierunku... Sopotu.
*
Obudziłam się po jakimś czasie, rozejrzałam się i za kierownicą samochodu zobaczyłam Karola. Ale kompletnie nie wiedziałam gdzie jedziemy.
- Gdzie my jedziemy? - zapytałam.
- Przepraszam Cię Lena ale nie mogłem inaczej postąpić.
- Karol o czym ty mówisz?
- Musiałem to zrobić nawet jeśli miałabyś mnie z nie nawidzieć - powiedział.
- Karol o czym ty do cholery mówisz - zapytałam zdenerwowana.
- Za jakąś godzinkę będziemy w Sopocie.
- Słucham?!
- Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz.
Nie byłam w stanie tego zrozumieć. Przecież ja jutro wychodzę za Pawła a on tak po prostu wywozi mnie nad morze. Z jednej strony byłam strasznie wściekła ale gdzieś w głębi serca czułam, że na taki krok z jego strony właśnie czekałam aby zrozumieć, że popełniam błąd biorąc ten ślub. Jechaliśmy w ciszy a po ponad godzinie Kłos zaparkował auto pod domkiem, z którego był widok na plażę i morze. Weszliśmy do domku.
- Karol ja nie mogę, odwieź mnie do Warszawy albo przynajmniej pożycz mi jakieś pieniądze na pociąg - bałam się tego co właśnie się stało, dzień przed ślubem a ja tu w Sopocie z Karolem.
- Nie mogę tego zrobić - podszedł do mnie bliżej - jeśli naprawdę chcesz wracać do Pawła to weź te kluczyki i jedź, ja zostaję - powiedział podając mi kluczyki do swojego samochodu.
- Karol...ja - nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Karol złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Kocham Cię Lenka i już nigdy nie pozwolę Ci odejść - powiedział między pocałunkami.
- Ja też Cię kocham - powiedziałam.
Po chwili byłam już na rękach środkowego, który kierował się na piętro domku gdzie jak się po chwili okazało była sypialnia. Delikatnie położył mnie na łóżku nie odrywając się od moich ust...

No dobra macie co chciałyście...
Czekam na Wasze komentarze i opinie!
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!!! :*

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 4

Dziewczyna pobiegła je otworzyć a po chwili wróciła do salonu razem ze swoim bratem.
- To ja Was zostawię samych i wyjdę na zakupy - ulotniła się. Teraz już wiedziałam, że czeka mnie długa i szczera rozmowa. Usiadłam z siatkarzem na leżakach na balkonie.
- Karol ja wczoraj przeczytałam Twój list - zaczęłam a środkowy posłał mi pytające spojrzenie - krótko mówiąc zrobiłam awanturę i odzyskałam to co powinno od dawna być u mnie.
- Lena...
- Nic nie mów, wiem, że zrobiłam źle, że nie dałam Ci się wytłumaczyć ale ja naprawdę kiedy się dowiedziałam o tym zakładzie myślałam, że chciałeś się mną tylko zabawić. Teraz wiem, że tak nie było - spuściłam wzrok.
- Gdybym wtedy wiedział, że nie dostałaś listu rzuciłbym wszystko i pojechał szukać Cię do tych cholernych Włoch - wyznał patrząc mi w oczy - Lena od kiedy się wczoraj spotkaliśmy ja nie potrafię o Tobie nie myśleć uświadomiłem sobie, że nadal Cię kocham i wiem, że ja też nie jestem Ci obojętny.
- Karol to nie ma sensu, ja jestem z Pawłem, niedługo bierzemy ślub, nie mogę tego zrobić, musimy o sobie zapomnieć.
- Nigdy o Tobie nie zapomnę, będę walczył o Ciebie.
- Karol, proszę zapomnij i bądź szczęśliwy - podniosłam się - żegnaj - pocałowałam go w policzek i wybiegłam z mieszkania Emi.
*
Kiedy Lenka wybiegła z mieszkania usiadłem z powrotem na leżaku. Dotknąłem swojego policzka i mimowolnie uśmiech wkradł się na moją twarz. Nigdy nie przestanę Cię kochać - pomyślałem. Lenka jest dla mnie najważniejsza i będę o nią walczył do końca. Raz już ją straciłem i nie pozwolę na to drugi raz bo tym razem odwrotu już nie będzie. Widziałem w jej oczach, że jej uczucia do mnie nadal nie umarły, widziałem jak każde słowo, które wypowiadałem było dokładnie przez nią analizowane. Boże, co by było gdyby jej rodzice nie utrudnili nam wtedy spotkania? - zadawałem sobie pytanie. Jednego byłem pewien ona coś do mnie nadal czuje a ja nie pozwolę jej tak po prostu odejść, odejść na zawsze.
*
Kiedy podjechałam pod dom zauważyłam, że przed nim zaparkowane jest auto Pawła. Otarłam mokre policzki i weszłam do środka. Siedział razem z moimi rodzicami w salonie. Jak wywnioskowałam rozmawiali o mnie.
- Cześć - przywitałam się całując go w policzek.
- Gdzie się podziewałaś? Nie odbierałaś telefonu, martwiłem się - pocałował mnie w czoło.
- Musiałam wyjaśnić pewną sprawę - odpowiedziałam patrząc w stronę rodziców, którzy od razu zorientowali się o czym mówię.
- Idź spakuj parę rzeczy, zabieram Cie dziś do siebie - powiedział.
- W takim razie czekaj tu na mnie, zaraz jestem z powrotem - rzuciłam i pobiegłam do swojej sypialni. Spakowałam kilka ubrań, kosmetyków i resztę potrzebnych mi rzeczy a potem zeszłam na dół. Paweł wziął moje rzeczy i oboje opuściliśmy dom. Jechaliśmy w ciszy a po niecałej pół godzinie byliśmy już w jednym z apartamentowców w centrum Warszawy. Wjechaliśmy na samą górę do mieszkania mojego narzeczonego.
- Co ty dziś taka smutna jesteś - zapytał przytulając mnie do siebie kiedy siedzieliśmy na kanapie oglądając film i zajadając się popcornem.
- Po prostu miałam zły dzień i jestem trochę zmęczona - uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę, nie chciałam mu mówić o tym wszystkim co się ostatnio działo.
- To może chodź się położymy już spać, przynajmniej sobie odpoczniesz - zaproponował.
- Jestem jak najbardziej za - powiedziałam ruszając w stronę sypialni po piżamę a potem udałam się pod prysznic. Kiedy wyszłam od razu powędrowałam do łóżka. Po kilku minutach dołączył do mnie mój przyszły mąż, objął mnie ramieniem a już po chwili udałam się do krainy snów.
Stoję w białej sukni przed ołtarzem a za chwilę będę składać przysięgę małżeńską.
 - Jeśli jest ktoś znający powód aby tych dwoje nie mogło zostać małżeństwem niech przemówi teraz albo zamilknie na wieki - mówi kapłan a w Kościele nastaje cisza, którą przerywa dźwięk otwieranych drzwi.
- Ja jestem przeciwny - mówi Karol a ja zamieram na jego widok - Lana kocham Cię, nie rób tego błagam - podchodzi do mnie.
- Ja, ja nie mogę - mówię w kierunku Pawła i podaję swoją dłoń siatkarzowi, który chwyta mnie na ręce i wybiega z Kościoła. Wsiadamy do auta środkowego i odjeżdżamy w nie znanym mi kierunku. Po pewnym czasie Kłos zatrzymuje samochód niedaleko "naszego miejsca". Trzymając mnie za rękę idziemy na plaże i siadamy na piachu.
- Kocham Cię Lenka - oznajmia Kłos patrząc w moje oczy.
- Ja Ciebie też Karol - odpowiadam a po chwili czuję jego usta na moich.
Kiedy rano się obudziłam Paweł jeszcze smacznie spał. Podniosłam się z łóżka i po cichu opuściłam sypialnie udając się do kuchni. Stanęłam opierając się o okno, z którego rozciągał się widok na panoramę Warszawy. Zaczęłam rozmyślać o tym co mi się dziś przyśniło. Co to miało znaczyć? Czy Karol na prawdę będzie o mnie walczył? Czy ja coś do niego nadal czuję? - zadawałam sobie pytania kiedy poczułam usta narzeczonego na mojej szyi. Obrócił mnie do siebie przodem i pocałował w czoło.
- Powiesz mi w końcu co się stało - zapytał.
- Naprawdę nic, wszystko w porządku - odpowiedziałam kłamiąc.
- Lenka znam Cię całe życie i widzę kiedy coś jest nie tak, zresztą twoi rodzice też byli jacyś dziwni wczoraj.
- No dobrze powiem Ci ale obiecaj, że nie będziesz się złościł - powiedziałam siadając z narzeczonym na kanapie. Opowiedziałam Pawłowi o całej historii z Karolem i o tym jak rodzice mnie oszukali. Patrzył na mnie lekko zdziwiony ale w jego oczach widziałam też zmartwienie. Czyżby poczuł się zagrożony z powodu mojego ponownego spotkania z Kłosem?
- Pamiętaj, że bez względu na wszystko będę przy Tobie i będę Cię wspierał - przytulił mnie.
- Dziękuję - pocałowałam go w policzek.
Resztę dnia spędziłam w towarzystwie mojego narzeczonego. Czas spędzony z Pawłem sprawiał, że starłam się nie myśleć o Karolu i naszej rozmowie. Postanowiłam, że za wszelką cenę muszę o nim zapomnieć. Mimo moich mieszanych uczuć postanowiłam, że nie zamierzam nic zmieniać, nie mogłam zranić Pawła. Spacerowaliśmy po Starówce ciesząc się wspólnymi chwilami. Tylko czy ja nie oszukiwałam samej siebie?

Ciąg dalszy wyjaśniania między Leną a Karolem, ale myślę, że się nie gniewacie? Prawda? Już niedługo akcja nabierze całkowitego rozpędu :D Czekam na Wasze opinie i do zobaczenia za tydzień!
Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 25 października 2014

Rozdział 3

Z płaczem i podpuchniętymi oczami wróciłam do domu. Jak oni mogli mi to zrobić?! Jak mogli zrobić to kiedy dobrze wiedzieli ile on dla mnie znaczy?! Weszłam do salonu gdzie siedzieli moi rodzice.
- Dlaczego nie daliście mi listu od Karola?! Dlaczego?! - zaczęłam krzyczeć od razu.
- Córeczko o czym ty mówisz - próbowała mnie uspokoić mama.
- Nie róbcie ze mnie idiotki, wszystko już wiem, wiem, że Karol zostawił dla mnie list i wiem, że mnie szukał, jak mogliście mnie tak okłamywać? - zapytałam z płaczem.
- To dla Twojego dobra, ten chłopak nie był dla Ciebie - powiedział mój ojciec.
- Dla mojego dobra?! Nie interesuje mnie czy macie ten list czy co z nim zrobiliście ale macie mi go oddać! - krzyknęłam wciąż szlochając. Mama spojrzała porozumiewawczo na tatę, który kiwnął głową a moja rodzicielka wyszła do gabinetu by po chwili wrócić z białą kopertą w dłoniach.
- Skąd wiesz o tym wszystkim - zapytała.
- Spotkałam Karola i wszystko mi wyjaśnił - zabrałam kopertę i pobiegłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami, które zamknęłam na klucz. Lgnęłam na łóżko z płaczem i otworzyłam kopertę zaadresowaną na moje imię.
Lena,
Jest tyle rzeczy, o których chciałbym z tobą porozmawiać a ty nawet nie chcesz mnie widzieć. 
Wiem, że nawaliłem i wiem, że może na początku tego wszystkiego byłem skończonym palantem ale z każdym dniem to się zmieniało. 
Ten cholerny zakład miał być tylko żartem, głupim, dziecinnym. Okazało się, że osóbka o którą poszło stała się dla mnie wszystkim.  Jesteś dla mnie najważniejsza Lena, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, wniosłaś w nie tyle miłości i uśmiechu a teraz wszystko znikło razem z twoim odejściem. Została jakaś cholerna pustka, rozgoryczenie i gniew bo to wszystko mogło inaczej wyglądać.
Wiem, że zachowałem się jak głupi małolat ale nie liczyłem się do końca z konsekwencjami, nie myślałem nawet o tym, że tak bardzo Cię zranię. Chyba w ogóle nie myślałem. Proszę Lenka, daj nam szansę bo ja wciąż kocham Cię jak szalony.  Proszę Lenka spotkaj się ze mną, porozmawiajmy na spokojnie ja dorośli i wyjaśnijmy sobie wszystko. Pamiętaj o tym, że zawsze będę na Ciebie czekał i zawsze kochał, całym sercem. 
Karol
Czytałam list a z moich oczu leciało coraz więcej łez. Dlaczego oni mi to zrobili? Gdybym dostała wtedy ten list wszystko wyglądałoby teraz inaczej. On mnie na prawdę kochał, kochał tak samo jak ja jego. Kiedy skończyłam czytać przypomniały mi się słowa Karola, które powiedział dziś nad Wisłą. Powiedział, ze będzie o mnie walczył, walczył o nas. Czy ja tego chciałam? Sama nie wiem. Po tym wszystkim co się dziś wydarzyło zdałam sobie sprawę, że moje uczucia do niego nie wygasły. Ale nie mogliśmy być teraz razem, przecież ja za dwa miesiące miałam zostać żoną Pawła, który mnie kocha. Nie mogłam mu tego zrobić, nie mogłam. Z bezsilności i miliona wylanych łez sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się około pierwszej w nocy. Przez okno do mojej sypialni wkradało się światło jasnego jak nigdy dotąd księżyca. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam niewielkie srebrne pudełko. Usiadłam na dywanie opierając się o ścianę i otworzyłam je. Miałam w nim schowane wszystkie pamiątki i zdjęcia z okresu kiedy byłam z Kłosem. Wyjęłam zdjęcia i zaczęłam oglądać po raz kolejny wylewając morze łez. Kiedy skończyłam wróciłam do łóżka i oddałam się krainie Morfeusza.
Rankiem obudziłam się dopiero około 10. Podniosłam się i od razu ruszyłam w stronę łazienki. Spojrzałam w lustro, wyglądałam jak siedem nieszczęść. Podpuchnięte, czerwone do łez oczy mówiły same za siebie. Postanowiłam wziąć długą orzeźwiającą kąpiel. Po kąpieli wróciłam do siebie i ubrałam się a także zrobiłam lekki makijaż aby zakryć ślady nieprzespanej nocy. W miarę ogarnięta zeszłam na dół gdzie spotkałam, niestety obojga moich rodziców.
- Dzień dobry - powiedziałam oschle a następnie zaczęłam robić sobie kanapki.
- Dzień dobry - odpowiedzieli równocześnie patrząc na mnie, chyba zauważyli, ze ta noc nie należała do przyjemnych.
- Coś nie tak? - zapytała mama.
- Nie, wszystko jest wspaniale, okłamywaliście mnie przez pięć lat wszystko musi być super - powiedziałam z ironią jedząc kanapkę.
- To było dla Twojego dobra - powiedział tata.
- Jeżeli naprawdę chcielibyście mojego dobra to byście mnie nie okłamywali! - wybiegłam z kuchni.
Pobiegłam do sypialni, zabrałam torebkę i telefon a potem poszłam do swojego auta. Musiałam z kimś porozmawiać o tym wszystkim, a tym kimś mogła być tylko Emi. Pojechałam od razu do jej butiku z nadzieją, że ją zastanę. Po kilkudziesięciu minutach byłam już na miejscu, zaparkowałam samochód i ruszyłam do sklepu. Weszłam do środka gdzie na moje szczęście była Emilka i jeszcze jedna dziewczyna.
- Cześć Emi - przywitałam się ze łzami w oczach, ta sytuacja po woli zaczęła mnie przerastać.
- Lenka? Co się stało? - zapytała przytulając mnie do siebie.
- Ja już nie daję sobie rady, oni mnie oszukiwali przez pięć lat - wyznałam.
- Ala zajmiesz się dziś sama butikiem dobrze? - zwróciła się Emilka do dziewczyny.
- Dobrze, nie ma sprawy - odpowiedziała blondynka w stronę mojej przyjaciółki.
- Chodź pojedziemy do mnie, tam będziemy mogły na spokojnie porozmawiać - oznajmiła Kłosówna.
Wyszłyśmy z butiku i ruszyłyśmy w stronę parkingu gdzie zaparkowałam auto. Moja przyjaciółka stwierdziła, ze to ona poprowadzi bo ja jestem za bardzo roztrzęsiona. Po niecałej godzinie byłyśmy na jednym z osiedli na Wilanowie. Wjechałyśmy na odpowiednie piętro i udałyśmy się do mieszkania Emilii. Brunetka kazała mi się rozgościć w salonie a sama poszła do kuchni zaparzyć herbatę. Po chwili wróciła z filiżankami i ciastkami, którymi zajadałyśmy się zawsze spędzając razem czas.
- Co miałaś na myśli mówiąc, że Cię okłamywali przez pięć lat? - zapytała po chwili.
- Nie dali mi listu, który Karol zostawił dla mnie kiedy wyjechałam do Florencji. Karol myślał, że nie odpisałam bo nic dla mnie już nie znaczy a to nie prawda ja go nadal kochałam mimo iż dowiedziałam się o tym głupim zakładzie - odpowiedziałam a po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.
- Jejku Lenka nie wiem co powiedzieć, jak Twoi rodzice mogli to przed Tobą ukrywać -oburzyła się.
- Jestem pewna, że teraz to wszystko by wyglądało inaczej - wyznałam.
- Jak udało Ci się o tym dowiedzieć?
- Spotkałam wczoraj przypadkiem Karola nad tą naszą zatoczką gdzie zawsze przesiadywaliśmy i wyjaśnił mi wszystko.
Siedziałyśmy tak z Emilką jeszcze dobre dwie godziny rozmawiając. Kłosówna stwierdziła, że powinnam jeszcze raz szczerze porozmawiać z jej bratem bo uznała, że prędzej czy później i tak to wszystko będziemy musieli sobie wyjaśnić. A takie sprawy lepiej załatwiać na świeżo. Za namową przyjaciółki zostałam u niej na obiedzie, który przygotowałyśmy we dwie. Kiedy skończyłyśmy jeść obiad ktoś zaczął pukać do drzwi.

Na sam początek chciałabym Wam serdecznie podziękować za wszystkie komentarze i to, że z taką niecierpliwością czekacie na nowy rozdział :) Mam nadzieję, że nie zawiodę Was i do końca tego opowiadania będzie tu taki odzew i liczba wyświetleń i czytelniczek będzie rosła...
Czekam na Wasze opinie co to rozdziału powyżej i do usłyszenia za tydzień! 
Pozdrawiam, Klara :*

sobota, 18 października 2014

Rozdział 2

- Cześć siostro! - krzyknął na progu nie kto inny jak Karol - Lena? - nie dowierzał chyba, że to ja.
- Cześć Karol - powiedziałam z nikłym uśmiechem.
- Kiedy wróciłaś - zapytał.
- Niedawno skończyłam studia i wróciłam.
- Nie widzieliśmy się pięć lat - stwierdził - co u Ciebie? - zapytał a wtedy zadzwonił mój telefon, wzięłam komórkę do ręki a kiedy zobaczyłam zdjęcie Pawła od razu odebrałam.
- Cześć skarbie - przywitał się.
- Hej, co tam?
- Jak idzie wybór sukni? - zaśmiał się.
- Nawet nic nie mów zostawiłam je same w salonie sukien ślubnych i teraz sama wybiorę tę odpowiednią.
- Niech tylko moja matka wróci do domu to od razu jej nagadam, obie chyba oszalały - stwierdził a ja zauważyłam, że naszej rozmowie przysłuchuje się siatkarz.
- Paweł ja już muszę kończyć, widzimy się potem.
- W takim razie do zobaczenia słońce - pożegnał się a ja od razu się rozłączyłam.
- Wychodzisz za mąż? - zapytał Kłos ze smutkiem w oczach.
- Tak, za dwa miesiące - spuściłam wzrok i poczułam ukucie w sercu - powinnam się już zbierać, Emi daj mi znać kiedy mam przyjść na przymiarkę - powiedziałam w kierunku dziewczyny.
- Pewnie, mam Twój numer także będziemy w kontakcie - pożegnała się całując mnie w policzek.
- Do widzenia - odpowiedziałam wychodząc z butiku. W ciąż w niemałym szoku wróciłam do swojego auta. Nic się nie zmienił - pomyślałam o Karolu. Nie mogłam dłużej przebywać w jego obecności, mimo tych kilku lat nadal czułam do niego żal za to co zrobił. Całą drogę powrotną myślałam o tym spotkaniu i całym dzisiejszym dniu. Czemu musiałam akurat wejść do butiku Emilii i czemu on akurat się tam pojawił - zadawałam sobie pytanie.
*
Ona jest nadal taka piękna. Nadal jest tą samą moją Lenką, którą tak kochałem, i którą skrzywdziłem. Bierze ślub a ja nadal nie mogę sobie wybaczyć mojego kłamstwa. Gdyby nie to może to ja bym był za dwa miesiące na miejscu Pawła. Może to ja byłbym jej narzeczonym.
- Halo, braciszku, Ziemia do Karola - Emi pomachała mi dłonią przed oczami aby wyrwać mnie z rozmyśleń.
- Nie mogę w to uwierzyć - mówiłem sam do siebie.
- Karol mogę Cię o coś zapytać? - powiedziała moja siostra a ja kiwnąłem twierdząco głową - ty nadal coś do niej czujesz, prawda?
- Nie wiem Emi, dobrze wiesz, że była dla mnie wszystkim a ja, ja to spieprzyłem - usiadłem na kanapie.
- Jeśli nadal coś czujesz to walcz o nią, dopóki jeszcze masz czas - przytuliła mnie siostra.
- Nie wiem czy mam do tego jeszcze prawo, w końcu to przeze mnie zerwaliśmy a Lena nie pozwoliła mi tego wytłumaczyć, nie odpisała na żaden mój list.
- Każdy ma prawo braciszku walczyć o miłość, ty też.
*
Wróciłam do domu i od razu na wejściu zaczęło się gadanie mamy.
- Lena gdzie ty do jasnej cholery się podziewałaś?!
- Szukałam sukni - odpowiedziałam krótko mijając ja w korytarzu.
- Dlaczego nie chciałaś przymierzyć tej, którą wybrałyśmy z Ilonką, była taka piękna.
- Już mówiłam, że to ja biorę ślub i to ja wybiorę w czym pójdę ubrana - powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku z zamiarem czytania książki ale moje myśli i głowa nadal krążyły i myślały tylko o NIM. Dlaczego ja wtedy nie dałam mu się wytłumaczyć? Dlaczego go nie wysłuchałam? Nie mogłam znaleźć sobie miejsca dlatego postanowiłam się przejść. Zabrałam sweterek i wyszłam z domu. Postanowiłam pójść tam gdzie były wszystkie wspomnienia związane z Kłosem. Niewielka zatoczka nad brzegiem Wisły. Zawsze tam chodziliśmy. To tam pierwszy raz mnie pocałował. To tam powiedział, że mnie kocha i zawsze będzie kochał. Tam też przyznał się do kłamstwa. Usiadłam na piasku przy brzegu mocząc stopy w wodzie. Myślałam o tym co by było gdybym wysłuchała Karola. Pamięciom sięgałam wspominając nasze wspólne chwile. Każda z nich była wyjątkowa i wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tego co było między nami. A było dużo, przynajmniej dla mnie. Po jakimś czasie koło mnie pojawił się pewien osobnik. Odwróciłam głowę i zobaczyłam JEGO.
- Zawsze tu przychodzę kiedy jestem w Warszawie, to miejsce przypomina mi Ciebie - powiedział wpatrując się w horyzont.
- Dlaczego to zrobiłeś, dlaczego chciałeś się tylko mną zabawić? - zapytałam po chwili ciszy ze łzami w oczach.
- To nie tak Lena, z początku rzeczywiście byłem z Tobą dla tego głupiego zakładu z chłopakami, ale kiedy Cię poznałem i zaczęliśmy się spotykać ja naprawdę się w Tobie zakochałem, zakochałem bez pamięci - wyznał nieprzerwanie patrząc mi w oczy, z który leciały moje łzy.
- To dlaczego mnie nie szukałeś, dlaczego nie walczyłeś o to abym Ci wybaczyła, skoro tak bardzo byłam dla Ciebie ważna - zapytałam.
- Szukałem Cię, nie było tygodnia abym nie stał pod Twoim domem. Za każdym razem twoi rodzice mówili, że nie chcesz mnie znać, że dla Ciebie już nie istnieję, zostawiłem im list dla Ciebie.
- Zaraz, zaraz jaki list?
- Zostawiłem go twoim rodzicom jakieś dwa miesiące po twoim wyjeździe, liczyłem, że odpiszesz ale nie zrobiłaś tego - powiedział z żalem.
- Karol ja nie dostałam żadnego listu - zaczęłam bardziej płakać.
- Ale jak to? Myślałem, że skoro nie odpisałaś to nic już dla Ciebie nie znaczę.
- Nie przekazali mi go.
- Nic nie wiedziałem. Twoja mama zapewniała mnie, że dostałaś go do rąk własnych - kręcił głową nie dowierzając.
- Boże...gdybym go dostała... - rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Nie płacz już, proszę teraz to i tak nic nie zmieni, nie cofniemy czasu - przytulił mnie do siebie. Czułam się tak jak kiedyś gdy byliśmy razem, gdy byliśmy dla siebie całym światem - wychodzisz za mąż - stwierdził.
- Tak za Pawła, a ty, masz kogoś? - zapytałam.
- Miałem, zerwaliśmy kilka tygodni temu - odpowiedział.
- Przepraszam nie wiedziałam.
- Nie przepraszaj, nie dogadywaliśmy się ostatnio wszystko zaczęło się psuć nie było sensu tego dalej ciągnąć - oznajmił.
- Byłeś z nią szczęśliwy?
- Z początku tak ale potem utwierdziłem się w przekonaniu, że w życiu kochałem i będę kochał tylko jedną kobietę - spojrzał w moją stronę.
- Karol, proszę zapomnij o mnie i bądź szczęśliwy - powiedziałam podnosząc się z piachu.
- Lena nigdy o Tobie nie zapomnę, kochałem, kocham i będę kochał tylko Ciebie tak jak to kiedyś Ci obiecałem - złapał mnie za rękę tak abym spojrzała w jego oczy.
- Ale...
- Teraz kiedy wróciłaś, będę o nas walczył, będę walczył o Twoją miłość - przerwał mi a ja wyrwałam swoją dłoń i uciekłam z plaży.


No dobra jak same widzicie już coś zaczyna się dziać. Myślicie, że ponowne spotkanie Leny z Karolem zmieni coś w ich stosunkach? Czekam na Wasze komentarze i opinie. 
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień!!! 
Klara :*

sobota, 11 października 2014

Rozdział 1

Siedzę razem ze swoją rodzicielką na tarasie mojego rodzinnego domu na jednym z warszawskich osiedli popijając malinową herbatę i napawając się powietrzem, za którym tak tęskniłam przez pięć ostatnich lat spędzonych we Włoszech.
- Córeczko za dwa miesiące ślub a ty nadal nie masz sukni! - denerwuje się moja mama.
- Mamuś zdążę ją jeszcze kupić, spokojnie - wzdycham.
- Ale ty masz wyglądać jak księżniczka, ba ja królowa! Jutro jedziemy do najlepszego salonu z sukniami w Warszawie - postanawia.
- Dobrze mamo, a teraz przepraszam ale trochę się źle czuję, pójdę się położyć - mówię udając się w kierunku swojego pokoju.
Kładę się na łóżku myśląc o tym co wydarzy się już niedługo w moim życiu i jak diametralnie się ono zmieni. Sama nie wiem kiedy zasypiam zmęczona.
- Skarbie obudź się - słyszę cichy szept nad uchem i czuję buziaka na swoim policzku.
- Hej - mówię jeszcze lekko zaspana w kierunku Pawła, który z uśmiechem przygląda się mi leżąc obok - długo tutaj jesteś? Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś?
- Spałaś tak słodko, że nie mogłem się na Ciebie napatrzeć - stwierdza całując mnie usta - słyszałem, że jutro wybierasz się po suknię - uśmiecha się.
- Tak, mama nie daje mi już o to spokoju - westchnęłam.
- Obie nasze matki zwariowały na punkcie naszego ślubu - stwierdza przewracając oczami.
- Masz rację, a teraz chodźmy na dół - podnosimy się z łóżka i idziemy do salonu gdzie siedzą moi rodzice. Rozmawiamy głównie o zbliżającym się ślubie i o tym gdzie zamieszkamy z Pawłem. Tata stwierdził także, że przepisze na nas swoje udziały w firmie zaraz po ślubie. Po dwóch godzinach żegnam się z narzeczonym, który opuszcza mój dom a ja od razu idę wziąć kąpiel a potem oddaję się krainie snów.
Następnego dnia rano budzę się około 7. Z racji tego, że nie mogę już zasnąć wzięłam na łóżko tableta i zaczęłam przeglądać różne portale informacyjne. Na jednej ze stron zobaczyłam nagłówek   "SKRA po dwóch latach znowu na tronie". Kliknęłam na tytuł i zajęłam się czytaniem. Od dziecka sport był dla mnie jedną z pasji a siatkówka była moją ulubioną dyscypliną. Po skończeniu artykułu ujrzałam zdjęcia a na jednym z nich JEGO. Czułam, że w moich oczach pojawiły się łzy. Stał na nim uśmiechnięty trzymając w rękach puchar Mistrza Polski. Przypomniałam sobie jak to było kiedy byliśmy razem i kiedy na każdym z meczy Kłosa siedziałam w pierwszym rzędzie trzymając z całych sił za niego kciuki. Dostrzegłam, że mimo tych pięciu lat  od naszego ostatniego spotkania nie zmienił się za wiele. Nadal był chudym wielkoludem, którego tak bardzo kochałam. Czułam, że po moich policzkach spłynęło kilka łez. Od razu zamknęłam stronę i odłożyłam iPoda na szafkę. Teraz mam Pawła i nie ma co wracać do tego co było kiedyś - pomyślałam i ocierając łzy poszłam wziąć prysznic, który od razu mnie rozbudził. Następnie wróciłam do siebie i spięłam włosy w kucyka i ubrałam się. Kiedy zeszłam na dół do kuchni mama przyrządzała śniadanie a tata jak co rano biegał po domu szukając papierów. Po śniadaniu ku mojej niechęci razem z mamą i przyszłą teściową pojechałam do centrum w poszukiwaniu odpowiedniej sukni ślubnej. Po kilkudziesięciu minutach byłyśmy już w zdaniem obu pań najlepszym salonie sukien ślubnych w stolicy. Wybrałyśmy a w zasadzie mama z panią Iloną wybrały dwa modele sukien, z którymi powędrowałam do przymierzalni. Kiedy założyłam pierwszą z nich i zobaczyłam w lustrze jak wyglądam uznałam, że ona do mnie nie pasuje. Wyszłam w niej pokazać.
- Wyglądasz w niej ślicznie - zachwycała się mama Pawła a moja rodzicielka dla odmiany stwierdziła tak samo jak ja, że mi nie pasuje. Poszłam ubrać kolejną. Ta o dziwo nawet mi się spodobała ale kiedy pokazałam się w niej moim towarzyszką zgodnie stwierdziły, że jest zbyt mało wystawna i na pewno nie pójdę w niej do ślubu. Trochę poddenerwowana czekałam co wymyślą za chwilę. Ale to co pokazały sprawiło, że kompletnie odechciało mi się zakupów.
- Córeczko w tej będziesz wyglądać jak królowa - stwierdziła moja przyszła teściowa.
- Ilonka ma rację, jeszcze dodamy do niej kapelusz i biżuterię i będzie cudownie - zachwalała mama.
- Nie, nic nie będzie cudownie! - podniosłam głos - to jest mój ślub i to ja wybiorę suknię i dodatki i zrobię to bez waszej pomocy - powiedziałam i wybiegłam z salonu. Musiałam ochłonąć. Postanowiłam, że sama wybiorę się na zakupy i kupię to co będzie mi się podobało. Spacerkiem mijałam co raz to kolejne wystawy sklepów, kiedy przez szybę zobaczyłam przepiękną suknię ślubną. Weszłam do sklepu.
- Dzień dobry - powiedziałam a po chwili zza zaplecza ku mojemu zdziwieniu wyszła Emilia Kłos - Emilka? - nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Lenka - podeszła do mnie przytulając - jak ja Cię dawno nie widziałam - uśmiechnęła się.
- No ponad pięć lat - odpowiedziałam - pracujesz tutaj?
- Można tak powiedzieć, jestem właścicielką a zarazem twórczynią tych ubrań - uśmiechnęła się wskazując na swoje projekty.
- To się świetnie składa.
- Potrzebujesz czegoś konkretnego? - zapytała.
- Sukni ślubnej.
- Jejku Lenka gratuluję - uścisnęła mnie - chodź pokażę Ci moje projekty, na pewno coś Ci się spodoba.
Usiadłyśmy na jednej z białych kanap stojących w sklepie a Emilka pokazywała mi swoje szkice.
- Ta jest idealna - powiedziałam biorąc do ręki kartkę ze szkicem sukni.
- W takim razie chodź zrobię wymiary. To kiedy ślub i kto jest tym szczęściarzem - powiedziała mierząc mnie w talii.
- 12 lipca a szczęściarzem jest Paweł, pamiętasz poznałam Was kiedy chodziliśmy do liceum.
- Naprawdę? Kiedyś myślałam, że będę się bawiła na weselu Twoim i Karola - wyznała.
- Ja też tak myślałam, ale widocznie los chciał inaczej - powiedziałam a wtedy drzwi wejściowe butiku się otworzyły.

Mamy jedynkę! Rozdział pozostawiam Wam do oceny :) Widzimy się za tydzień! Pozdrawiam Klara :*

sobota, 4 października 2014

Prolog

Młoda, piękna dziewczyna mająca wszystko czego potrzeba człowiekowi do szczęścia. Kochający rodzice, cudowny narzeczony, który za niewiele ponad dwa miesiące zostanie jej mężem. Wydawać by się mogło, że ma wszystko, ale czy miała i czy była szczęśliwa? Z pozoru tak, ale gdzieś w głębi czuła, że nie pasuje do świata, w którym główne role odgrywali jej rodzice. Od zawsze sterowali jej życiem. Od zawsze oni decydowali za nią. To oni wysłali ją na studia do Włoch po rozstaniu z ukochanym, który jak sami twierdzili nie pasował do ich córki. Oni też namówili na wyjazd do Florencji tego, który niedługo zostanie jej mężem. Od zawsze widzieli u boku Leny syna swoich najlepszych przyjaciół. A czy ona tego chciała? Była zawiedziona i zrozpaczona po zerwaniu z tym, którego kochała najbardziej na świecie, Tym, u którego boku marzyła by stanąć w białej sukni na ślubnym kobiercu. Los jednak spłatał figla im obojgu. On zakochał się bez pamięci w tej, z którą miał być tylko dla głupiego zakładu a ona pokochała go wbrew rodzicom. Kiedy wszystko posypało się na miliony kawałeczków wychodząc na jaw nie potrafiła mu tego wybaczyć. Chciała zapomnieć o Karolu i przestać cierpieć. Wtedy rodzice wysłali ją do słonecznych Włoch a potem pojawił się tam także jej aktualny narzeczony, który zawsze był jej bliski bo znali się przecież od piaskownicy. Z biegiem czasu zbliżyli się do siebie na tyle by spróbować szczęścia razem co całkowicie uszczęśliwiło rodziców obojga. Teraz po skończeniu studiów wracają do Warszawy a za dwa miesiące będą ślubować sobie przed Bogiem miłość do końca życia? Czy los sprawi jednak, że jedno jej spotkanie z byłym ukochanym przywróci uczucia? A może dojdą do wniosku, że nic ich już nie łączy? Co na to jej rodzice i przyszły mąż?


Startujemy! 
Prolog może nie mówi za wiele ale nie jest chyba tajemnicą, że to ta część opowiadania, której najbardziej nie lubię pisać :P Jedyne co mogę obiecać to to, że będzie ciekawie i to już w kolejnym rozdziale zacznie się dziać :) Mam nadzieję, że znajdą się osoby, które będą śledzić tego bloga. 
Zakładka informowani jest do Waszej dyspozycji!
Pozdrawiam i do usłyszenia za tydzień! :*
#GrzesiutrzymamyzaCiebiekciuki